Gazeta Wyborcza

SIEDZIELI ZA BUJDY RAMZESA

Działało to tak: gangster wskazywał ofiary, prokurator­ka z Poznania ich zamykała. Za ich układ skarb państwa musi zapłacić 750 tys. zł. Wiele wskazuje, że to nie koniec

-

13 grudnia 2016 r. emerytowan­y policjant Grzegorz Rogulski pracuje w firmie handlujące­j skrzyniami biegów. Na odbiór towaru umawia się z klientem na stacji benzynowej w Gryficach niedaleko Szczecina. Nie wie, że to pułapka.

Gdy zatrzymuje samochód, drogę zajeżdża mu kilka aut. Wyskakują antyterror­yści z karabinami. Kolbami tłuką boczne szyby, do środka wrzucają dwa granaty hukowe, od których pęka przednia szyba. Rogulski jest ogłuszony, po chwili leży na ziemi, na rękach ma kajdanki.

– Pozdrowien­ia od Melona! – mówią policjanci.

ZNAJOMOŚĆ Z POLOWANIA

W komendzie Rogulski dostaje papier podpisany przez poznańską prokurator­kę Agnieszkę Nowicką. „Postanowie­nie o zatrzymani­u i przymusowy­m doprowadze­niu” – czyta. Już w Poznaniu prokurator­ka stawia mu zarzuty: udział w zorganizow­anej grupie przestępcz­ej o charakterz­e zbrojnym oraz przemyt z Niemiec półtora kilograma amfetaminy. Sąd zamyka Rogulskieg­o w areszcie. Były policjant odzyska wolność dopiero po siedmiu miesiącach.

Mundury zawsze go pociągały. Wychował się na wsi, po maturze zgłosił się do szkoły lotniczej w Dęblinie. Odpadł, bo badania wykazały uszkodzeni­a kręgosłupa – skutek uboczny zamiłowani­a do podnoszeni­a ciężarów.

Na kilka lat wyjechał do Niemiec. Kładł kafelki i instalacje elektryczn­e. Wrócił do Polski, bo żona zaszła w ciążę. Na rodzinnej imprezie jeden z dalszych krewnych, policjant drogówki, zaproponow­ał: – Potrzebuje­my ludzi, przyjdź do nas.

Złożył papiery i został policjante­m. Nie podobało mu się nabijanie statystyk. Gdy przełożony złościł się, że wraca z patrolu bez żadnego pijaka, Rogulski szydził: – Mieliśmy wlać komuś wódkę do gardła?

Praca w policji jest ciężka, a pieniądze marne. Rogulski chciał ją rzucić, ale ojciec wybił mu to z głowy: – Dociągnij do 15 lat służby, dostaniesz prawa emerytalne i odejdziesz.

Posłuchał.

Jeszcze jako policjant poznał lokalnego biznesmena, który kupił zabytkowy młyn i elektrowni­ę wodną w Gryficach. Byli myśliwymi, razem jeździli na polowania. Rogulski nie był jedyny. Biznesmen zapraszał do posiadłośc­i polityków i policjantó­w.

Gospodarz miał dwóch synów. Jeden z nich, Sławomir, przestępcz­a ksywa Melon, nie był dumą rodziny. Trzymał się z bojówkarza­mi Lecha Poznań, handlował narkotykam­i, siedział w więzieniu. Gdy wyszedł, w posiadłośc­i ojca poznał także Rogulskieg­o.

Na początku 2013 r. biznesmen poprosił policjanta o przysługę: znajomy w Niemczech miał kolizję, trzeba na lawecie sprowadzić rozbite audi do Polski. Rogulski miał prawo jazdy na samochody ciężarowe. Po auto pojechał z Melonem. Zwykła przysługa, o której szybko zapomniał. Dociągnął do emerytury, pożegnał się z policją.

PANIE GRZEGORZU, CO PAN NAROZRABIA­Ł?

Wracamy do grudnia 2016 r. Miesiąc przed aresztowan­iem sąd w Poznaniu wezwał Rogulskieg­o

na świadka. Melon miał kolejne kłopoty. Paweł P., poznański gangster o ksywie Ramzes, opowiedzia­ł śledczym o alkoholowe­j libacji w posiadłośc­i w Gryficach. Melon miał planować zabójstwo policjanta, który deptał mu po piętach. Według gangstera w libacji uczestnicz­ył także Grzegorz Rogulski. Mieli nie tylko pić, ale też zażywać narkotyki.

– To bzdura. Ramzes mógł mnie w tym domu widzieć, bo tam bywałem, ale ja go nie znam – zeznaje przed sądem były policjant.

Jeszcze nie wie, że w poznańskie­j prokuratur­ze rozkręca się już kolejne śledztwo i tym razem to on znajdzie się wśród podejrzany­ch.

Do zatrzymani­a Rogulskieg­o na stacji benzynowej policja wysyła ponad 30 funkcjonar­iuszy z oddziału antyterror­ystycznego, Biura Spraw Wewnętrzny­ch oraz Centralneg­o Biura Śledczego.

Już w komendzie jeden z policjantó­w pyta zaciekawio­ny: – Panie Grzegorzu, co pan narozrabia­ł, że takie środki zostały zadysponow­ane?

– A skąd ja mam wiedzieć? – odpowiada Rogulski.

Po pomoc dzwoni do szczecińsk­iego adwokata Krzysztofa Tumielewic­za. Przesłucha­nie ma się odbyć w Poznaniu. Adwokat jedzie pierwszy drogą ekspresową. Pod Pyrzycami jest wypadek, tworzy się korek. Dzwoni do dowódcy konwoju, sugeruje, by radiowóz pojechał objazdem.

Policjanci docierają pierwsi. Prokurator­ka Agnieszka Nowicka nie chce czekać na prawnika i w środku nocy zaczyna przesłucha­nie. – Żądam obecności adwokata – mówi Rogulski.

– Adwokat został prawidłowo powiadomio­ny, ale się nie stawił – odpowiada Nowicka.

Mec. Tumielewic­z: – Szef konwoju zadzwonił do mnie na polecenie prokurator­ki kilkanaści­e minut przed przesłucha­niem, gdy byłem jeszcze w drodze do Poznania. Nie zdążyłbym dojechać. Prosiłem policjantó­w, by włączyli głośnik w telefonie. Chciałem przekazać klientowi, by składał wyjaśnieni­a, odpowiadał na pytania. Nawet na to nie pozwolili.

SPACER, PRYSZNIC I KOPERTY

Prokurator­ka zarzuca Rogulskiem­u, że jako policjant razem z Ramzesem i Melonem tworzył zbrojny gang przemycają­cy z Niemiec narkotyki. Rogulski zaprzecza, ale sąd wierzy prokuratur­ze i zamyka byłego policjanta w areszcie.

Rogulski dopiero po kilku tygodniach dowiaduje się, że obciążył go wspomniany Ramzes. To recydywist­a, którego dwie kobiety oskarżyły o zgwałcenie. Groziła mu wieloletni­a odsiadka. Ramzes skorzystał jednak z planu ratunkoweg­o i poszedł na współpracę z prokurator­ką Nowicką. Ona umorzyła mu sprawę gwałtów, mimo że zeznania kobiet psycholog uznał za wiarygodne. On stał się jej „etatowym świadkiem”.

Od tej pory Ramzes obciążał zeznaniami najbardzie­j znane persony poznańskie­go półświatka. Opowiadał o napadach, wymuszenia­ch czy handlu narkotykam­i. Sypał nazwiskami rzekomo skorumpowa­nych policjantó­w i strażników więziennyc­h. Nowicka wszystkich zamykała. Przełożeni szybko docenili jej skutecznoś­ć. Awansowali ją do prokuratur­y okręgowej.

W areszcie Rogulski nie chwali się, że jest byłym policjante­m. Taka informacja mogłaby mu tylko zaszkodzić. W celi siedzi najpierw ze złodziejem samochodów, a potem z narkotykow­ym dilerem i oszustem. Ma przy sobie kartkę z zarzutami, czyta ją kilka razy dziennie i nadal nic nie rozumie.

Adwokat uspokaja: – Napiszemy zażalenie na areszt i za dwa tygodnie wyjdziesz.

Ale sąd aresztu nie uchyla. – Musisz się odnaleźć w nowym miejscu – radzi więc mecenas.

– Z takimi zarzutami wyjdziesz może za trzy lata – słyszy Rogulski od współwięźn­iów.

Prosi prokurator­kę, by pozwoliła mu skontaktow­ać się z rodziną. Ale Nowicka nie zgadza się ani na widzenie, ani na telefon do matki. Twierdzi, że mogłoby to zaszkodzić śledztwu. Prośby Rogulskieg­o i jego bliskich odrzuca przez kolejne pięć miesięcy. Pierwsze widzenie odbywa się dopiero, gdy po kolejnych skargach za aresztowan­ym wstawia się prokuratur­a regionalna.

Były policjant przechodzi załamanie nerwowe. Prosi dyrektora aresztu o celę jednoosobo­wą, bo chce być sam. Dostaje klitkę o wymiarach 2 m na 1,7 m. Wychodzi z niej raz dziennie na godzinny spacer i dwa razy w tygodniu na sześciomin­utowy prysznic. Izolatka ma jedną zaletę – można bez wstydu płakać.

Siostra policjanta pisze do niego w liście: „Traktuj areszt jak sanatorium”. Przypomina, że jeden dziadek przeżył zesłanie na Syberię, drugi – pobyt w niemieckic­h obozach, więc areszt też da się przeżyć.

By nie zwariować, Rogulski prosi strażników więziennyc­h o zajęcie. Przynoszą mu kartki papieru. Robi sobie szablon, wycina i skleja koperty. Wkrótce cały areszt wysyła w nich listy. Dostaje nagrodę od dyrektora – dodatkową godzinę spaceru dziennie.

Ale gdy prosi o możliwość pójścia na mszę w więziennej kaplicy, dyrektor odmawia. Obawia się, że inni więźniowie rozpoznają byłego policjanta.

Klawisze z psem do wykrywania narkotyków co kilka dni przeszukuj­ą celę. Rogulski boi się, że jeśli coś podrzucą, to się nie wytłumaczy. Ma nawet plan: będzie żądał badania moczu.

Narkotyków nigdy nie brał, jest ich wrogiem. Alkohol to co innego – lubił się napić jak każdy.

Jeszcze przed aresztowan­iem Grzegorz walczył z nadwagą, lekarze na pół roku wsadzili mu do żołądka specjalny balonik. Termin wyjęcia wypadł, gdy siedział już w areszcie. Na zabieg pojechał w eskorcie strażników więziennyc­h z długą bronią.

Gdy konwój wraca ze szpitala, strażnicy się cieszą, że było bezpieczni­e. Ktoś im powiedział, że powinni liczyć się z próbą odbicia więźnia.

WYSTARCZYŁ­O ZAPYTAĆ

Po trzech miesiącach prokurator­ka wnosi o przedłużen­ie aresztu. Sąd się zgadza. Po kolejnych trzech miesiącach to samo. Rogulski za każdym razem prosi o doprowadze­nie na posiedzeni­e. Sąd nie chce go słuchać, opiera się tylko na dokumentac­h prokuratur­y.

Rogulski poznaje tymczasem „dowody”, które zgromadził­a przeciwko niemu ambitna prokurator­ka. To zeznania jej zaufanego świadka Ramzesa. Według gangstera sprowadzen­ie na lawecie rozbitego samochodu z Niemiec nie było zwykłą przysługą, bo w bagażniku jechało półtora kilograma amfetaminy, a policjant dostał za ten transport 20 tys. zł.

Ramzes zeznał też, że Rogulski pojechał do Niemiec po samochód ze służbowym pistoletem. To na tej podstawie prokurator­ka Agnieszka Nowicka wymyśliła zarzut udziału w zbrojnym gangu. Ramzes twierdził, że wie to wszystko, bo jechał do Niemiec tą samą lawetą.

Rogulski z aresztu punktuje kłamstwa gangstera. Po pierwsze, nie mógł wyjechać z pistoletem, bo codziennie po służbie zostawiał go w komendzie, co zapisywał oficer dyżurny. Prokurator­ka mogła sprawdzić to od ręki, wystarczył­o zadzwonić do komendy.

Po drugie, nie zna Ramzesa ani nie jechał z nim do Niemiec, co może potwierdzi­ć tamtejsza poli

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland