To władza decyduje, kiedy i jak mocno policja w nas uderzy
ROZMOWA Z ALEKSANDRĄ której 9 grudnia 2020 policjant złamał rękę w kilku miejscach
WALDEMAR PAŚ: Jak się pani czuje? Kto pani zdaniem powinien odpowiedzieć? ALEKSANDRA PSEUDONIM „MOLA”: Nie tylko policjant, który złamał mi rękę, a potem uciekł. Inny policjant legitymował mnie i choć skręcałam się z bólu, nie słuchał moich próśb o zbadanie przez lekarza – odmówił mi pomocy. Gdy siedziałam w radiowozie i płakałam, zaglądało tam mnóstwo funkcjonariuszy. Żaden nie zainteresował się, co się ze mną dzieje. Żaden mi nie pomógł, choć tak bardzo tej pomocy potrzebowałam. Powinni za to odpowiedzieć.
Mogli pomóc?
– Tak. Przez jakiś czas po drugiej stronie ulicy stali medycy. Policjant mógł mnie posłuchać i ich zawołać albo chociaż uchylić okno, abym sama ich zawołała. Ale nie zrobił tego.
Czy w jakikolwiek sposób łamała pani prawo tego wieczoru?
– Nie. Nic złego nie zrobiłam, spokojnie sobie stałam na chodniku i wtedy mnie zwinęli.
Czy mógł to być nieszczęśliwy wypadek?
– Nie. Policjant był bez powodu brutalny i wiedział, że mnie krzywdzi. Uciekł, abym nie poznała jego personaliów. Ale my się dowiemy, kim on jest, nie będzie bezkarny.
Co zarzuca pani policja?
– Zakłócanie ciszy nocnej, co jest niemożliwe, bo nie miałam żadnego sprzętu nagłaśniającego. Nie przyjęłam mandatu, policja wyśle więc pewnie wniosek do sądu.
Czy może pani powiedzieć coś o sobie?
– Mam 20 lat, uczę się, jestem aktywistką i współpracuję z różnymi organizacjami, od drugiego tygodnia protestu prowadzę kanał na Telegramie gdzie_co_wwa. Teraz oczywiście prowadzi go ktoś inny – mamy zorganizowane zastępstwa.
Czy pani zdaniem działania policji eskalują?
– Jest coraz gorzej. To nie jest kwestia jednego agresywnego policjanta, który złamał mi rękę. Zbyt wielu policjantów nie przejęło się tym, w jakim jestem stanie, i mi nie pomogło, choć bardzo tej pomocy potrzebowałam.
Idziemy w tym samym kierunku co Białoruś. To władza zdecyduje, kiedy i jak mocno policja w nas uderzy.
• Późnym wieczorem 11 grudnia rzecznik stołecznej policji nadkom. Sylwester Marczak napisał nam m.in., że „osoba, która doznała urazu, również ten opór stawiała, a wystarczyłoby wykonywanie poleceń interweniujących funkcjonariuszy”.
Oto odpowiedź rannej Aleksandry:
To nieprawda, że stawiałam opór, na filmiku zamieszczonym w mediach społecznościowych widać, że idę do radiowozu o własnych siłach, ale krzyczę, bo policjant właśnie wtedy łamał mi rękę.
To nieprawda, że policjantka zaopatrzyła mnie w radiowozie. Powiedziała, że jest ratowniczką medyczną, ściągnęła ze mnie, w dość brutalny sposób moją kurtkę, aby mnie przeszukać.
Na zdjęciach zrobionych chwilę później widać, że moja ręka nie jest w żaden sposób „zaopatrzona”.
To nieprawda, że policjanci chcieli mnie odwieźć do szpitala, taką chęć wyrazili dopiero wtedy, gdy pojawiła się moja adwokatka. Ale ja się bałam policji, że zamiast do szpitala wywiozą mnie gdzie indziej, dlatego wolałam skorzystać z pomocy posła Michała Szczerby.
• Trwa Tydzień Konstytucyjny! Sprawdź swą wiedzę o konstytucji i rozwiąż tzw. casusy przygotowane dla czytelników „Wyborczej” przez największe sławy prawnicze. Więcej na Wyborcza.pl/wyborczatowy