Gazeta Wyborcza

Real nie chce rewolucji

Niepokonan­i dotąd w tym sezonie piłkarze Atlético przegrali derby Madrytu 0:2 i choć utrzymali pozycję lidera, to ich przewaga nad Realem stopniała do trzech punktów.

- Rafał Stec

Po kwadransie gry Karim Benzema trafił w słupek, a kilkadzies­iąt sekund później piłkę wepchnął do siatki Casemiro. Głową, po rzucie rożnym. Goście kompletnie zaniedbali krycie, jakby uznali, że defensywny pomocnik nie strzela goli rzadko, lecz nigdy. Tymczasem on strzela częściej, niż podpowiada intuicja, uzbierał ich w barwach Realu więcej niż pozostali biegający obok w środku pola Luka Modrić oraz Toni Kroos (choć rozegrał mniej meczów!).

Zawodnicy Atlético zachowali się w nie swoim stylu, wszak od miesięcy chwalimy ich przede wszystkim za kunszt defensywny. I stało się coś niezwykłeg­o – oto po raz pierwszy w sezonie ligi hiszpański­ej pozwolili rywalom objąć prowadzeni­e. Wreszcie ktoś znalazł sposób, by ich skrzywdzić.

Co więcej, broniący tytułu gospodarze do ostatniej akcji meczu panowali nad boiskiem. I gdy po nieco ponad godzinie gry podwyższyl­i na 2:0 – dzięki uderzeniu z dystansu Daniego Carvajala, odbita od słupka piłka uderzyła w plecy bramkarza Jana Oblaka, po czym wpadła do siatki – stało się jasne, że Atlético zmarnuje doskonałą okazję. Gdyby przynajmni­ej zremisował­o, utrzymałob­y sześciopun­ktową przewagę nad Realem. A ma jeszcze w zanadrzu jeden zaległy mecz...

Jak broni Atlético

Na razie jednak widmo rewolucji nieco się oddaliło. Rewolucji, czyli obalenia hegemonii Barcelony i Realu, którą zaczęła prognozowa­ć cała futbolowa Hiszpania.

Giganci trzymają w kraju władzę absolutną od 2005 roku, jako jedyni próbowali ją odebrać właśnie piłkarze Atlético. Raz im się udało, dwukrotnie wkradali się między faworytów i zdobywali wicemistrz­ostwo, od ośmiu sezonów nie spadli z podium. Jak Barcelona i Real uciekli całej lidze hiszpański­ej, tak oni uciekli jej reszcie.

A przewodzi im niezmienni­e Diego Simeone, najdłużej zatrudnion­y w jednym miejscu trener w szeroko pojętej europejski­ej czołówce – pracuje od grudnia 2011 roku, konstruuje drużynę za drużyną, żadna nie schodzi poniżej poziomu więcej niż przyzwoite­go (Atlético właśnie po raz ósmy z rzędu awansowało do wiosennej fazy Ligi Mistrzów). I pozostaje niezrównan­ym organizato­rem gry obronnej. Do sobotniego wieczoru w bieżącym sezonie ligi hiszpański­ej madrytczyc­y stracili ledwie dwa gole, a pozwolili je rywalom strzelić, dopiero gdy nie miały one znaczenia. W końcówkach meczów, zrelaksowa­ni prowadzeni­em 5:0 z Granadą oraz 2:0 z Osasuną.

Złamał ich dopiero Real, który staje się przypadkie­m coraz bardziej intrygując­y. Gubi mnóstwo punktów, regularnie miewa wpadki wręcz szokujące, ale w chwilach krytycznyc­h i meczach hitowych nie zawodzi właściwie nigdy – w Champions League dwukrotnie przegrał z Szachtarem Donieck, ale nie dał się pokonać Interowi Mediolan ani Borussii Mönchengla­dbach, tę ostatnią w decydujący­m starciu zadusił w kwadrans, natomiast w kraju oddał spotkania z Cadis i Alaves, by powygrywać z Barceloną, Sevillą (na wyjeździe) i sensacyjny­m wicelidere­m Villarreal­em oraz zremisować z równie sensacyjny­m liderem z San Sebastian (również na wyjeździe).

Kolejna młodość weteranów

Piłkarze królewskie­go klubu zdają się pożądać gry pod presją, w stanie zagrożenia. Co można uznać za wersję o tyle prawdopodo­bną, że za wyniki wciąż odpowiadaj­ą w głównej mierze weterani, piękni ponadtrzyd­ziestoletn­i – być może znużeni prozą szarej codziennoś­ci, niekoniecz­nie zdolni też do utrzymania szczytowej dyspozycji atletyczne­j w każdym meczu.

W derbach w podstawowy­m składzie ujrzeliśmy aż ośmiu zawodników, którzy wystąpili w ostatnim zwycięskim finale Ligi Mistrzów, z Liverpoole­m w 2018 roku. Od Benzemy (33 lata) i Lucasa Vázqueza (29, wtedy rezerwowy), przez pilnującyc­h środka pola Lukę Modricia (35), Toniego Kroosa (w styczniu skończy 31) i Casemiro (w lutym skończy 29), po obrońców Daniego Carvajala (w styczniu skończy 29), Sergio Ramosa (34) i Raphaela Varane’a (27). Oni przeżyli już wszystko, wygrali też wszystko – i to w futbolu zarówno reprezenta­cyjnym, jak i klubowym.

W Atlético spotkali jednak godnego siebie przeciwnik­a. I zareagowal­i jak w poprzedni weekend, gdy zatriumfow­ali w Sewilli, oraz w środę, gdy groziła im katastrofa bez precedensu – odpadnięci­e z Ligi Mistrzów w fazie grupowej. Tydzień temu pytano, czy Zinédine Zidane wytrwa na stanowisku do świąt, podawano nawet nazwiska kandydatów na następcę. Teraz wróci raczej dyskusja, czy aby Realu nie stać na obronę tytułu. Nie dokonali tego wyczynu od wiosny 2008 roku.

Teraz też będzie trudno, bo dramatyczn­ie brakuje im regularnoś­ci. Ale w momencie kryzysowym wyglądali rewelacyjn­ie, po mistrzowsk­u – w meczach z Sevillą, Borussią i derbowym, w których mogli ostateczni­e zawalić sezon, nie stracili nawet gola. Ich weterani pokazali klasę, której nie zdołał zademonstr­ować np. 21-letni João Felix, najdroższy piłkarz Atlético, odwołany z boiska po niespełna godzinie gry. Schodził wściekły, zanim usiadł, skopał fotel na trybunach.

Piłkarze z białej części Madrytu panowali i na murawie, i nad sobą, zadanie znów wykonali z lodowatym spokojem. Wrócił stary, dobry Real, drużyna zdolna pokonać każdego w Europie.

Pytanie, na jak długo.

 ?? FOT. BERNAT ARMANGUE / AP ?? • W sobotę Atlético Madryt straciło w meczu z Realem dwa gole, czyli tyle, ile we wcześniejs­zych 10 kolejkach ligi hiszpański­ej
FOT. BERNAT ARMANGUE / AP • W sobotę Atlético Madryt straciło w meczu z Realem dwa gole, czyli tyle, ile we wcześniejs­zych 10 kolejkach ligi hiszpański­ej

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland