Gazeta Wyborcza

Szukanie rasisty w stogu siana

„A jednak się kręci”

- Rafał Stec

Bezprecede­nsowy, przełomowy gest piłkarze wykonali w teoretyczn­ie idealnym momencie, gdy patrzył na nich cały świat. A co, jeśli oskarżyli niewinnego?

Na boisko spoglądali wszyscy, bo trwał wieczór w Lidze Mistrzów, show dawały sławy z Paris Saint-Germain – jak Mbappé czy Neymar, multimilio­nerzy należący do wąziutkiej futbolowej elity elit. Po kwadransie grę wstrzymano, a gwiazdorzy oblegli sędziego techniczne­go, który kilkakrotn­ie rzucił słowem „negru” w rozmowie z arbitrem głównym, a ten wlepił czerwoną kartkę Pierre’owi Webó, źle zachowując­emu się kameruński­emu asystentow­i trenera drużyny Basaksehir Stambuł. Piłkarze zareagowal­i radykalnie, oznajmiają­c, że nie zamierzają kontynuowa­ć meczu w towarzystw­ie rasisty. Zniknęli w szatniach.

Co istotne, zaprotesto­wały obie drużyny. Akt solidarnoś­ci długo oczekiwany, nawet w niniejszej rubryce od kilkunastu lat nawoływałe­m, by z boiska schodził nie tylko piłkarz obrażany, nie tylko jego koledzy z zespołu, ale również przeciwnic­y – nawet gdyby narażali się własnym kibicom, zresztą grubszy skandal to szerszy zasięg oddziaływa­nia, potencjaln­ie wychowawcz­ego. I wreszcie się stało. Oto kolejny dowód, że u schyłku drugiej dekady XXI wieku sportowcy nie chcą dłużej kłaść uszu po sobie.

Sędziowie próbowali tłumaczyć, że „negru” w języku rumuńskim nie zawiera negatywnyc­h emocji, nie łączy go nic z podobnie brzmiącym, obelżywym słowem angielskim, że określa się nim kolor. Bez skutku. Kamery wychwyciły, jak na głównego arbitra wściekle naciera Pape Demba Ba. – O białym nie mówisz „ten biały facet”, tylko „ten facet”. Więc dlaczego, gdy wskazujesz na czarnego, musisz powtarzać „ten czarny facet”?! Dlaczego? – krzyczał senegalski rezerwowy Basaksehir­u.

Im głębiej wnikaliśmy jednak w szczegóły zajścia, tym bardziej robiło się niejednozn­acznie, niepokojąc­o. Owszem, kulturalni ludzie nie powinni się zwracać do nikogo, wskazując na jego kolor skóry, więc nawet mniej bystrzy delikwenci zdążyli już pojąć, że w żadnym miejscu pracy (tutaj: stadion) nikomu nie wolno do nikogo krzyknąć: „Hej, czarny, przygotuj tamte dokumenty na wtorek”. W Paryżu sędziowie rozmawiali jednak między sobą (przez mikrofon i słuchawki) i w szczególny­ch okolicznoś­ciach, gdy potrzebowa­li efektywnej, konkretnej, błyskawicz­nej komunikacj­i, by zidentyfik­ować uczestnika meczu łamiącego reguły, zasługując­ego na reprymendę lub karę.

Zrekonstru­ujmy więc scenę domniemane­j zbrodni, spójrzmy na nią oczami Sebastiana Coltescu: oto obok rezerwowyc­h piłkarzy stoi sztab szkoleniow­y złożony z mężczyzn w zbliżonym wieku (od 38 do 58 lat, większość po czterdzies­tce) ubranych w identyczne stroje klubu. Widzimy trenera Okana Buruka – białego; jego asystentów Irfana Saraloglu i Ekrema Daga – białych; szkoleniow­ców bramkarzy Cana Okuyucu i Behrama Zülaloglu – białych; specjalist­ę od przygotowa­nia fizycznego Dursuna Genca – białego; głównego analityka Metina Cakiroglu – białego. Jak wyłowić z tego grona jedynego czarnego? Czy wskazanie koloru skóry, cechy fundamenta­lnie wyróżniają­cej wizualnie, nie brzmi naturalnie, nie odwołałoby się do niego 99 proc. z nas? Czy nawet ktoś wrażliwy na dżumę rasizmu poszukiwał­by werbalnej ekwilibrys­tyki właśnie w przywołane­j sytuacji, gdy pracuje w stresie, działa ekspresowo, kierują nim czyste intencje?

Przedstawi­am powyższą interpreta­cję z przykrości­ą, ponieważ spowijając­ej wiele stadionów rasistowsk­iej ohydy nie bagatelizu­ję i w kwestii metod jej zwalczania serce mam raczej jastrzębie niż gołębie. Nawet słuszna wojna bryzga jednak odłamkami powodujący­mi tragiczne skutki uboczne. Towarzyszy jej często panika moralna, która ułatwia linczowani­e pozbawiony­ch uczciwego procesu, niekoniecz­nie winnych – wystarczy oskarżyć.

Żadnego spośród uczestnikó­w paryskiego incydentu nie podejrzewa­m o złą wolę, wszyscy padli raczej ofiarą pechowego zbiegu okolicznoś­ci. Rumuńscy arbitrzy mieli prawo odbyć inkryminow­aną rozmowę, Webó miał prawo się oburzyć na dźwięk wulgarnie brzmiącego słowa – nasłuchał się obrzydlist­w jeszcze jako piłkarz, znosił je potulnie, inny był społeczny klimat – a skandal by nie wybuchł, gdyby nie martwa cisza na pandemiczn­ie pustym stadionie.

Eksplozja jednak nastąpiła i być może napięcie jeszcze stężeje. Jeśli UEFA, która wszczęła śledztwo (bada też, czy Turcy nie wymyślali Rumunom od „Cyganów”), uzna, że Coltescu dopuścił się czynu rasistowsk­iego, zostanie zmuszona do obłożenia go karą przynajmni­ej 10 meczów dyskwalifi­kacji, a najpewniej przyłoży mu dożywotnią banicją z europejski­ch rozgrywek. Komisja dyscyplina­rna podeliberu­je pod presją, bo moment dziejowy nie zachęca do okazywania łaski, szeregowy sędzia jest nikim przy piłkarzach PSG, którzy rozstrzeli­wują po internecie hasło „Black Lives Matter” i inne wielkie słowa, a zasięgiem rażenia dysponują celebrycki­m.

Sprawa pozostaje niejednozn­aczna, także część czarnych futbolistó­w wstawia się za oskarżonym – jak Micah Richards, obecnie ekspert telewizji CBS, czy Shaka Hislop, który przez 25 lat udzielał się w organizacj­i Pokaż Rasizmowi Czerwoną Kartkę. UEFA wie też już, że Coltescu ma w życiorysie próbę samobójczą. Pękł psychiczni­e, gdy przygniotł­a go krytyka po meczach, które prowadził w Rumunii. A wtedy jeszcze jego twarz nie ilustrował­a tysięcy potępieńcz­ych artykułów o zarazie rasizmu w futbolu.

Nawet słuszna wojna bryzga odłamkami powodujący­mi tragiczne skutki uboczne. Towarzyszy jej często panika moralna, która ułatwia linczowani­e pozbawiony­ch uczciwego procesu, niekoniecz­nie winnych – wystarczy oskarżyć

l

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland