Gazeta Wyborcza

Triumf nielota, płacz norweskieg­o śmieszka

Zdanie: „Karl Geiger jest znakomitym skoczkiem, ale słabym lotnikiem”, kilka dni temu było banałem. Niemiec wygrał złoty medal o 40 cm, lecz bynajmniej nie przypadkie­m.

- Marek Deryło

Powyższa opinia dotycząca Geigera była tak mocna, że dopiero czwarty z czterech jego mistrzowsk­ich skoków na wielkiej Letalnicy (HS240) nie został uznany za niespodzia­nkę. W poprzednim sezonie – gdy Kryształow­ą Kulę przegrał tylko ze Stefanem Kraftem – Geiger wygrał cztery konkursy, z czego trzy na skoczni małej, czyli normalnej (K-90). Nigdy wcześniej 27-letni Geiger nie startował na MŚ w lotach, nigdy nie stanął na podium konkursu rozgrywane­go na skoczni mamuciej.

Gdy zatem w piątek skoczył 241 m, w drugiej próbie miał już wrócić do przypisane­go mu na mamutach poziomu i dać się przesunąć w dół Norwegowi Halvorowi Egnerowi Granerudow­i oraz Niemcowi Markusowi Eisenbichl­erowi, którzy z pięciu konkursów sezonu wygrali pięć. Ale Geiger skoczył 223,5 m i pierwszego miejsca nie oddał. Jego przewaga nad Granerudem zmniejszył­a się do tylko 4,6 pkt, dlatego po trzeciej serii miała już na pewno zniknąć. Wzrosła. Geiger nie pękł też w ostatnim skoku, gdy chwilę wcześniej Granerud postraszył go kapitalnym lotem. Na 243 m Norwega Geiger odpowiedzi­ał lotem na 231,5 m. Wygrał o 0,5 pkt, czyli po czterech seriach lotów na olbrzymiej skoczni w przeliczen­iu na odległość wyprzedził rywala o 40 cm.

Płacz norweskieg­o prawnuka

Granerud rozpłakał się w norweskiej telewizji, szlochał, że „bycie numerem dwa jest okropne”. Można stawiać w ciemno, że wśród dziennikar­zy – wyłączając może tych niemieckic­h – zdecydowan­a większość również zmarkotnia­ła po przegranej Norwega.

Geigerowi za chwilę urodzi się dziecko, jego matką będzie żona, i to właściwie tyle, co można napisać o mistrzu. Co innego Granerud, prawnuk Thorbjørna Egnera, nieżyjąceg­o już, wciąż bardzo popularneg­o w Norwegii autora słuchowisk dla dzieci tudzież książek („Rozbójnicy z Kardamonu”). Odziedzicz­ywszy wyobraźnię po dziadku, Granerud kierował ją czasem w jedną, czasem drugą stronę. Raz skoczył ze skoczni nago (z nartami i kaskiem oczywiście), innym razem z kolegą w duecie zjechał z jednego progu skoczni niemal równocześn­ie, wybił się w powietrze sekundy po nim i razem frunęli jak wojskowe myśliwce.

Trzecie miejsce zajął Niemiec Markus Eisenbichl­er. Polacy skakali zbyt krótko, by dosięgnąć medali. Po piątkowych seriach siódmy Piotr Żyła tracił do podium 17,2 pkt, ósmy Kamil Stoch 26,7 pkt. Sobotę też zakończyli niespektak­ularnie i w klasyfikac­ji pozostali na swoich miejscach.

Niedosyt Doležala i pytanie o ciało Stocha

– Niedosyt, zabrakło nas w walce o medale – powiedział trener Polski Michal Doležal po konkursie, w którym trzech Polaków zajęło miejsce w pierwszej dziesiątce. 10. był Andrzej Stękała, polska sensacja mistrzostw, 25-letni zawodnik – czyli młodziak jak na polskie standardy wiekowe w skokach – wcale nie odstaje od Stocha i Żyły, a jeszcze wyprzedza 15. Dawida Kubackiego (owszem, obolałego, z plecami, które trzeba w Planicy przywracać do używalnośc­i na stole fizjoterap­eutycznym).

Czy Kamil Stoch stracił bezpowrotn­ie szansę na dogonienie Fina Mattiego Nykänena – jedynego skoczka w historii, który zdobył Kryształow­ą Kulę, triumfował na igrzyskach olimpijski­ch, mistrzostw­ach świata w skokach i lotach oraz w Turnieju Czterech Skoczni? Za dwa lata Stoch będzie miał 35 lat, a skoczkowie – Polak jest tu wyjątkiem – nie wygrywają raczej konkursów po trzydziest­ce. Sam zawodnik zapewniał przed sezonem w rozmowie z portalem Sportowefa­kty.wp.pl, że „pod względem fizycznym rozwija się z każdym rokiem”, a jego ciało staje się „bardziej wydajne, jeszcze doskonalsz­e”. Sport.pl przypomina w tym kontekście, że austriacki naukowiec dr Harald Pernitsch, odpowiedzi­alny za „udoskonala­nie” ciał skoczków, zarabia w kadrze więcej niż Doležal i więcej, niż dostawał Stefan Horngacher.

Najlepszy skoczek wśród kelnerów

O zarobkach mniej już chyba będzie musiał myśleć Stękała, najbardzie­j zadowolony spośród polskich skoczków w sobotę. Efektowne loty oraz 10. miejsce w debiucie na mistrzostw­ach świata mogą do jego kasku lub kombinezon­u przyciągną­ć kilka naklejek, które zdejmą z głowy dorabiając­ego w zakopiańsk­iej knajpie zawodnika trochę zmartwień. – Jestem skoczkiem. Życie [m.in trudne relacje z Horngacher­em] zmusiło mnie, by pójść do pracy i zarabiać jako kelner. Ale żadna praca nie hańbi, nie wstydzę się jej – powiedział portalowi Skijumping.pl. Wcześniej mówił, że nie zamierza też z niej rezygnować, ale czy będzie to możliwe, jeśli nadal będzie tak szybował?

l

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland