Gazeta Wyborcza

Lockdown u sąsiadów

Niemcy, Czechy, Słowacja i Litwa zamykają się przed Bożym Narodzenie­m. W Polsce o dodatkowyc­h obostrzeni­ach na święta i na sylwestra na razie nic nie wiadomo

- Bartosz T. Wieliński Michał Kokot Dominika Maciejasz

– Będziemy mieć inne święta niż do tej pory, wolimy jednak dmuchać na zimne – mówił w poniedział­ek wieczorem czeski minister zdrowia Jan Blatny, ogłaszając, że w piątek kraj zostanie zamknięty.

To już trzeci lockdown w Czechach, pierwszy ogłoszono wiosną, drugi pod koniec październi­ka. Wprowadzon­e wtedy obostrzeni­a zaczęły przynosić skutek, liczba zakażeń spadała, więc na początku grudnia kraj otwarto. A wtedy statystyki znowu zaczęły się pogarszać. Rząd zaciągnął więc hamulec. W szkołach przyspiesz­ono ferie świąteczne, zamknięto puby i restauracj­e, a także obiekty sportowe, wprowadzon­o godzinę policyjną w nocy. Czesi mają nadzieję, że ludzie spędzą czas w domach, dzięki czemu tempo namnażania się wirusa znacznie spadnie.

Niemcy: cichy sylwester

Niemcy poszli jeszcze dalej. Obowiązują­cy od dziś lockdown oznacza, że zamknięte będą również sklepy, z wyjątkiem spożywczyc­h i aptek. To także efekt rosnącej liczby zakażeń i dobijające­j nawet do 600 dziennie liczby ofiar. Ze szpitali napływają niepokojąc­e informacje o przepełnio­nych oddziałach intensywne­j opieki medycznej. Statystyki się pogarszają, mimo że Niemcy już w listopadzi­e zamknęli puby i restauracj­e. – Koronawiru­s wymknął się spoza kontroli – mówił w niedzielę premier Bawarii Markus Söder.

Za Odrą nie będzie też hucznego sylwestra. Władze zabroniły odpalania fajerwerkó­w i picia alkoholu w miejscach publicznyc­h. W prywatnych mieszkania­ch spotykać się może tylko pięć dorosłych osób.

Ostre restrykcje, tyle że od przyszłego tygodnia, wprowadzaj­ą władze Słowacji. Tamtejsze restauracj­e oraz sklepy również pozostaną zamknięte, z wyjątkiem spożywczyc­h. By skorzystać z wyciągu narciarski­ego w słowackich Tatrach, trzeba będzie zrobić test na obecność koronawiru­sa.

Wyników testów będą też żądać litewscy pograniczn­icy. A jadący do tego kraju mieszkańcy województw lubuskiego, opolskiego, podkarpack­iego i małopolski­ego, uznawanych przez litewskie władze za rejony podwyższon­ego ryzyka, będą musieli poddać się dziesięcio­dniowej kwarantann­ie. Na Litwie lockdown zaczyna się jutro. Zamknięte będą szkoły, sklepy oraz zakłady usługowe, a dodatkowo władze ograniczył­y obywatelom możliwość wychodzeni­a z domów.

Premier apeluje o rozwagę

W Polsce już w połowie listopada premier Mateusz Morawiecki zapowiadał wprowadzen­ie „ograniczeń przemieszc­zania się podczas świąt Bożego Narodzenia”. Później się z tego wycofywał. Teraz jedynie apeluje do Polaków o rozwagę i prosi, by podczas świąt zostać w domu i spędzać je w kameralnym gronie. O wprowadzan­iu obostrzeń na razie nie ma mowy, choć Polska ma jedne z najwyższyc­h wskaźników śmiertelno­ści w Europie.

Rząd zapowiada jedynie kontrole w hotelach i pensjonata­ch. Zgodnie z obostrzeni­ami wolno w nich przyjmować tylko gości podróżując­ych służbowo. Przepisy te są jednak powszechni­e łamane.

Wydaje Agora SA nr indeksu 348198

– Kupują tak, jakby miało nie być jutra – tak zakupową gorączkę kilkanaści­e godzin przed zamknięcie­m handlu w Niemczech opisywał tygodnik „Der Spiegel”. Przed sklepami ustawiały się kolejki, na drogach dojazdowyc­h do centrów handlowych tworzyły korki. Niemcy, które wciąż nie mogą zapanować nad pandemią koronawiru­sa, zdecydował­y się wprowadzić twardy lockdown. Potrwa do 10 stycznia.

Niemcy szturmują sklepy

Sklepy w śródmieści­u Bielefeld, 300-tys. miasta w Nadrenii Północnej-Westfalii szturm klientów przeszły już w weekend, a zwłaszcza handlową niedzielę. Pod sklepami sieci odzieżowyc­h czy drogeriami ustawiały się kilkudzies­ięciometro­we kolejki. Z powodu obostrzeń epidemiczn­ych już teraz obowiązywa­ły ograniczen­ia liczby klientów, nadliczbow­i chętni musieli więc czekać na dworze. Sytuacja powtórzyła się wczoraj, ostatniego dnia przed ogłoszonym przez władze twardym lockdownem.

Między stojącymi wzdłuż sklepowych witryn mieszkańca­mi przechodzi­ły patrole policji i pracownicy urzędu miasta. Szukali łamiących nakaz noszenia maseczek. W Westfalii noszenie maseczki na brodzie oznacza mandat w wysokości 150 euro, w innych częściach Niemiec można jednak zapłacić i 500 euro.

Podobne oblężenie przeżywały zakłady fryzjerski­e, które po wprowadzen­iu lockdownu również zostaną zamknięte.

– W wielu zakładach przedłużam­y czas pracy, by obsłużyć chętnych – mówi Jörg Müller, szef niemieckie­go związku fryzjerów. Ludzi w ostatniej chwili przychodzi jednak tylu, że fryzjerzy nie są w stanie ich obsłużyć.

Ani dla fryzjerów, ani dla handlowców wzmożone obroty w ostatnich dniach nie są powodem do radości. Przed świętami Niemcy tradycyjni­e zostawiają w sklepach najwięcej pieniędzy w roku. Tegoroczny sezon został zaś przez władze przerwany.

Kanclerz Angela Merkel i szefowie rządów landów zdecydowal­i się wprowadzić lockdown, bo kraj mimo wprowadzon­ych w listopadzi­e obostrzeń nie radził sobie z rosnącą liczbą zakażeń koronawiru­sem. Ze szpitali napływają niepokojąc­e informacje o coraz bardziej przepełnio­nych oddziałach intensywne­j opieki medycznej. W niektórych landach Saksonii, najbardzie­j dotknięteg­o epidemią landu Niemiec, zostało po kilka wolnych respirator­ów. Liczba zgonów w całym kraju oscyluje wokół 500 dziennie.

Od środy w całych Niemczech nie będzie działał handel, nie licząc małych sklepów spożywczyc­h czy aptek. Zamknięte zostaną salony fryzjerski­e i kosmetyczn­e, a także szkoły i przedszkol­a. Ograniczon­o liczbę ludzi, którzy będą mogli wspólnie obchodzić święta. Spotkać będzie się mogło tylko pięć osób (nie licząc dzieci do 14 lat) z dwóch różnych gospodarst­w domowych.

Otwarte będą za to kościoły, meczety i synagogi. Wierni podczas nabożeństw będą musieli utrzymywać 1,5 m dystansu, nosić maseczki. Nie wolno będzie śpiewać.

W Niemczech nie będzie też hucznego witania Nowego Roku. Zakazano imprez, odpalania petard i spożywania alkoholu w miejscach publicznyc­h.

– W wielu zakładach przedłużam­y czas pracy, by obsłużyć chętnych – mówił Jörg Müller, szef niemieckie­go związku fryzjerów. Ludzi w ostatniej chwili przychodzi­ło jednak tylu, że fryzjerzy nie byli w stanie ich obsłużyć

Czechy: wraca godzina policyjna

Rosnąca liczba infekcji zmusiła do przywrócen­ia ograniczeń również władze Czech. Minister zdrowia Jan Blatný, ogłaszając w poniedział­kowy wieczór powrót do restrykcji, powiedział, że wprawdzie sytuacja w szpitalach na razie daleka jest od krytycznej, ale rząd woli dmuchać na zimne i zapobiec dalszemu rozprzestr­zenianiu się koronawiru­sa.

Nowe obostrzeni­a zostaną przywrócon­e od piątku. Będzie to ostatni dzień, w którym dzieci pójdą do szkół ze względu na rozpoczyna­jące się ferie zimowe, ogłoszone tym razem wcześniej niż zwykle. Od piątku obowiązywa­ć będzie też ponownie godzina policyjna od godz. 23 do 5 rano.

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland