Warianty powrotu do szkół
Tego samego zdania jest Strzała: – To kojarzy się z tresurą, a nie uczeniem. Wyobraźmy sobie siebie, z zawiązanymi oczami odpytywanych z pamięci na forum jakiejś grupy. Przerażające. W szkole wciąż pokutuje ten model edukacji oparty na odpytywaniu, sprawdzaniu, a przecież powinien się opierać na diagnozowaniu postępów i przede wszystkim – budowaniu relacji. Empatii. Powinniśmy uczyć kompetencji XXI wieku: kreatywności i pracy w grupie, nie odtwarzania – przekonuje.
Korzeniowski przyznaje, że ściąganie to podczas zdalnych sprawdzianów rzeczywiście problem. – Ale nauczyciele próbują z tym walczyć za wszelką cenę, zamiast przestawić się na inne metody. I dochodzi do takich absurdów – mówi.
Ściąganie i pomoc rodziców
– Jeśli chodzi o ściąganie, teraz uczniowie mają duże pole manewru – przyznaje nauczycielka historii z Wrocławia. – W naszej szkole apaszek nie stosujemy, ale uczniowie pracują przy odsłoniętych kamerach. Na ściąganie między rówieśnikami, np. w innym komunikatorze, mamy sposób: korzystamy z aplikacji, która tak miesza pytania, że każdy z nich dostaje inny zestaw. Zdarza się, że kilkoro dzieci robi kopiuj-wklej, ale łatwo ich wyłapać i dopytać potem – opowiada.
Z kolei według Magdaleny Grzeszkiewicz-Brzęckiej, polonistki z podstawówki w Koninie, nie w ściąganiu leży problem. – Nagminne ściąganie jest tam, gdzie nauczyciel przyjął postawę policjanta – tłumaczy. – Ja nie robię sprawdzianów. Inni nauczyciele się dziwią, dlaczego moi uczniowie nie ściągają. Panu od fizyki ostatnio odpowiedzieli: a chciałby pan być operowany przez chirurga, który ściągał na egzaminie z anatomii? Oni po prostu wiedzą, że uczą się dla siebie – podkreśla Grzeszkiewicz-Brzęcka.
Innym problemem jest wypełnianie zadań przez rodziców. – Ostatnio miałam taką sytuację, że pięć minut po zadaniu polecenia rozwiązanie przyszło do mnie z konta matki. Nawet się z tym nie kryła – opowiada nauczycielka z Wrocławia.
Wystarczy jedna ocena
– Nauczyciele, którzy stosują apaszki, uważają, że najważniejszym zadaniem szkoły jest ocenianie, kontrolowanie, monitorowanie. I chcą, żeby ta kontrola była najbardziej rzetelna. Tyle że to pomyłka – mówi dr Marzena Żylińska. – To nie jest prawdziwy cel szkoły. Pogubiliśmy się. Takie traktowanie uczniów, wywieranie ciągłej presji, budowanie atmosfery strachu paraliżuje dzieci i zniechęca wiele z nich do nauki. A prawdziwym celem szkoły jest wspieranie ich w rozwoju. Z drugiej strony rozumiem nauczycieli. Spada na nich krytyka, ale czy nauczono ich, że podstawową kompetencją w tym zawodzie jest empatia i zdolność budowania relacji, które są fundamentem efektywnej nauki? Głównym zadaniem nauczycieli jest wspieranie ucznia w rozwoju, tworzenie warunków, w których każde dziecko będzie mogło rozwinąć swój potencjał. Jest to szczególnie ważne w tym trudnym czasie, w pandemii. W strachu i stresie ludzie niczego się nie nauczą. A w szkole może zabraknąć czasu na wszystko, również na ocenianie, ale nie na naukę – dodaje.
Opowiada też o relacji jednej z nauczycielek matematyki – Anny Szulc ze Zduńskiej Woli – która podczas pandemii zupełnie zrezygnowała z ocen i sprawdzianów. A mimo to ma wrażenie, że jej uczniowie uczą się lepiej niż przed pandemią. – O tym, czego nie umieją, mówią jej sami. Bo wiedzą, że dostaną pomoc i wsparcie. Po co więc mieliby oszukiwać? Jakie to proste! Przecież nauczyciel właśnie od tego jest. Wtedy nie trzeba żadnej presji, wystarczy przekaz: „Jestem tu po to, żeby was wspierać i ułatwiać wam naukę” – mówi.
Dr Marzena Żylińska przypomina, że według rozporządzenia z 22 lutego 2019 roku obowiązuje jedna ocena w ciągu roku. – To, że w statucie szkoły jest zapis o pięciu ocenach w ciągu półrocza, nie oznacza, że to wymóg prawny. Wymagana jest jedna cyfra na rok. Wszystko inne to wybory nauczyciela. Ustawa o systemie oświaty w punkcie 44b mówi jasno, że to nauczyciel decyduje, w jaki sposób będzie rozpoznawał poziom i postępy w opanowaniu przez ucznia wiadomości i umiejętności. Temu odpowiada raczej ocena opisowa, która daje uczniowi konkretną informację o jego postępach. A ocena cyfrowa nie mówi nic – dodaje.
Czasem to rodzice są źródłem presji w sprawie ocen. – Przychodzą i pytają, czy ich dziecko ma szanse na piątkę. Ja odpowiadam, że u mnie każdy ma szanse na szóstkę. Tylko musi chcieć. Dziecko. Nie rodzic – dodaje Grzeszkiewicz-Brzęcka. – A tu chodzi o to, żeby mniej wszystkim zależało na ocenie, a bardziej na tym, żeby się czegoś nauczyć – podsumowuje.
+
•
• Nauka hybrydowa dla klas I-III, reszta zdalnie
• Nauka stacjonarna dla klas I-III, hybrydowo maturzyści, ósmoklasiści i najwyższe roczniki szkół zawodowych
Ministrowie zdrowia i edukacji w ostatnich dniach zapewniają, że pracują nad kilkoma wariantami powrotu uczniów do stacjonarnej nauki po feriach.
– Najbardziej prawdopodobny scenariusz to powrót do szkół dzieci klas I-III. Liczę, że sytuacja ustabilizuje się na tyle, że będzie również możliwość hybrydowego powrotu do szkół starszych klas: ósmych i maturalnych – mówił we wtorek w Polskim Radiu minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek.
Zastrzegł, że powrót najmłodszych uczniów byłby możliwy „jeśli sytuacja pandemii koronawirusa utrzymywałaby się na poziomie około 10 tys. czy poniżej 10 tys. zakażeń dziennie. – Szkoły są dość duże, więc jest możliwość rozmieszczenia zajęć tak, żeby nie było kontaktu pomiędzy poszczególnymi grupami, co zmniejsza prawdopodobieństwo transmisji koronawirusa – dodał.
W ubiegłym tygodniu o powrocie do szkół po feriach mówił
Jedna ze znajomych opowiedziała córce o tych apaszkach, zdziwiona, że ktoś na to wpadł. A jej córka na to: mamo, a myślisz, że po co ten szaliczek w moim pokoju? To na angielski