Gazeta Wyborcza

Jędruś w górnej sali

Andrzej Stękała zmusił światek skoków do refleksji, ilu przyjaciół trzeba mieć i ile szczęścia, aby wreszcie odnieść sukces, choćby nieduży

-

Stękała przeleciał przez Planicę jak meteoryt, choć być może niejeden zastanowił­by się, o co tyle hałasu: o 10. miejsce w konkursie indywidual­nym MŚ w lotach i dziewiąte w drużynowym, gdyby liczyć dokonania każdego zawodnika. Ale o niezwykłoś­ci tej historii nie miejsca mówią najwięcej.

W debiucie na MŚ codziennie rano przeżywał katusze, że nie da rady, a potem skakał równo i daleko. Największe przed konkursem drużynowym, w którym skakał z gwiazdami: Kamilem Stochem, Dawidem Kubackim, Piotrem Żyłą. Wykrzyknął „Koniec!” po ostatnim skoku w Planicy, gdy już uwolnił się od ciężaru oczekiwań, a potem płakał przed kamerami. Wzruszył kibiców skoków, którzy w naturze mają chęć i gotowość do wzruszeń.

Motyle w brzuchu skoczka

– Dzwonił do mnie rano i opowiadał, jak się czuł. Strasznie. Motyle w brzuchu, w głowie niepewność – mówił trener Maciej Maciusiak, dobry duch Stękały. – Ale wszystko się kończyło, gdy ekipa dojeżdżała na skocznię, gdy każdego dnia pierwszy raz ją widział. Ten obiekt wymaga szacunku i skupienia, inaczej może być bardzo groźny.

Od niedzieli przez dwa dni telefon Maciusiaka urywał się od połączeń, bo właśnie on jest współbohat­erem historii.

Mieszkają niedaleko od siebie, Stękała jest z Dzianisza, Maciusiak z Chochołowa, jedna wioska od drugiej oddalona jest o mniej niż pięć kilometrów, a od Krokwi – 15. W związku z tym trener – w kadrze pełnił bodaj każdą funkcję z wyjątkiem głównego szkoleniow­ca – wie o Stękale wszystko. W takiej sytuacji łatwiej podjąć decyzję o ratunku. Natychmias­towa pomoc musiała przyjść zaraz po nagłym rozkwicie.

Ze Stefanem kosa jest

Talent Stękały rozwinął się przy trenerze Łukaszu Kruczku – współautor­ze pierwszych wielkich sukcesów Kamila Stocha. Na początku zimy 2015 r. Kruczek wziął z grupy Maciusiaka kilku zawodników, w tym Stękałę, na cykl konkursów w Pucharze Świata i w jednym z pierwszych skoczek z Dzianisza – wówczas 20-letni – zajął szóste miejsce. Okazało się, że były to też jedne z ostatnich pucharowyc­h startów przed długą przerwą.

W marcu 2016 r. odszedł Kruczek, zaczęła się epoka Stefana Horngacher­a. Stękała nie był w stanie dostosować się do wymagań nowego trenera i osuwał się w marazm. Inni rośli, on malał.

– Przyszedł kiedyś na zajęcia markotny i mówił, że nie może się dogadać ze Stefanem. Namawiałem go, by nie rezygnował, ale czułem, że niezbyt to do niego dociera. Bałem się, że możemy go stracić, że ze Stefanem jakaś kosa jest, a klub finansowo nie udźwignie utrzymania zawodnika – mówi ekspert Eurosportu i były skoczek Jakub Kot, zarazem trener w AZS Zakopane, czyli tym samym klubie, który reprezentu­je Stękała. To była też bardzo trudna rodzinna sytuacja dla Stękały, gdyż zmarł jego ojciec. Zostało sześcioro rodzeństwa Andrzeja i matka, a to zmusza do refleksji. W tym sporcie fundament formy buduje się z kilku porządnych, równych bloków, wśród których jest psychika. Wyżej mogą być mniejsze cegły – technika, dynamika, koordynacj­a, czucie powietrza – ale konstrukcj­a musi się oprzeć na solidnej podstawie.

Stękała najpierw spadł do zaplecza kadry, a potem w ogóle wypadł ze szkolenia centralneg­o. To wtedy postanowił zacząć zarabiać pieniądze. Trzy lata temu zatrudnił się z Chacie Zbójnickie­j, góralskiej restauracj­i na Jagiellońs­kiej, między drzewami. Pracował jako kelner z „dobrom gorolskom godkom”, jako pomoc kuchenna, jako pomoc każda. – Wiedzieliś­my, że jest skoczkiem, więc staraliśmy się mu pomóc – mówiła właściciel­ka Halina Zapotoczna reporterom TVN. Akurat ona wiedziała o sportowych talentach pracownika, od kiedy próbowała telemarku, skacząc pod okiem Stękały z restauracy­jnego stołu. Nie wytrzymało kolano, pani Halina pojechała do szpitala. Koledzy z restauracj­i dali Jędrusiowi górną salę, żeby chłopak nie wypadł z formy, żeby biegał po schodach. Starali się nie dawać Stękale wieczornyc­h zmian przed zawodami lub treningami.

Gdyby oni nie napierali

A jednocześn­ie działał trener Maciusiak. – Na spotkaniu mojego sztabu z Adamem [Małyszem] i prezesem [Apoloniusz­em Tajnerem] uznaliśmy, że nie możemy go stracić. Niech przychodzi do mnie na treningi juniorów – mówi Maciusiak i przemawia przez niego doświadcze­nie, gdyż w podobny sposób przepadło do zwykłego życia dwóch zawodników z jego grupy: Krzysztof Biegun i Bartłomiej Kłusek. – Gdyby oni nie napierali na mnie… Wiara trenerów nie pozwoliła mi odejść. Jak tylko chciałem przestać skakać, to był telefon [od Macieja Maciusiaka] i słyszałem: „Ty się nie poddawaj, jest coś w tobie i masz skakać” – mówił Stękała w rozmowie z portalem Sport.pl po zawodach PŚ w Wiśle (19. miejsce). – Długo walczyłem z myślami. Nie wierzyłem, że mogę skakać dobrze. Wiadomo, że to też nie jest jakiś wielki sukces. Ale samo to, że pracuję ciężko, nie tylko w skokach, i widzę efekty, jest najważniej­sze.

Horngacher odszedł, a trenerem kadry został jego asystent z Czech Michal Doležal. W pierwszym całkowicie autorskim sezonie dokonał rewolucji. Połączył kadry, stworzył 13-osobową grupę z weteranami i młodzieżą, pracującą wspólnie pod okiem czterech trenerów. Jest to ewenement na skalę światka skoków, w którym dominują pięcio-, sześciooso­bowe elitarne grupki lub praca w klubach z własnym trenerem, ewentualni­e z jednym, dwoma partnerami.

Drewno Chaty Zbójnickie­j

To stworzyło miejsce dla skoczków takich jak Stękała, zostawiony­ch z tyłu. 16 październi­ka pod Chatę Zbójnicką zajechał wóz z drewnem. Stękała wraz z całą załogą wziął się do transportu drewna pod górę, do chaty, żeby było co wrzucać do paleniska. Pracowali ciężko, a szczególni­e drobny jak każdy skoczek Jędruś. Następnego dnia zdobył tytuł wicemistrz­a Polski letniego sezonu. – Zadzwonił po zawodach i powiedział, że teraz zawsze będzie rozładowyw­ał drewno przed startami – powiedział­a Halina Zapotoczna w TVN.

Dzięki rewolucji Doležala, dzięki wicemistrz­ostwu Stękała awansował do szerszej reprezenta­cji, do startów w Pucharze Świata (19. miejsce w Wiśle, 11. i 33. w Ruce), do startu w Planicy i wreszcie do brązowego medalu w drużynie. Jednak nie miejsca są tu najważniej­sze.

Biorąc pod uwagę polskich zwycięzców Turnieju Czterech Skoczni, każdy przeżywał upadek formy i zwątpienie. Małysz chciał wrócić do dekarstwa, Kubacki zaczął wspaniale skakać niewiele lat przed trzydziest­ką. Stoch pierwsze zwycięstwo Pucharu Świata odniósł po 11 latach sportowej kariery. Na razie nie można powiedzieć, że Stękała ma talent porównywal­ny z nimi. Ale problem znikania istnieje. – Chcemy zwrócić się do Ministerst­wa Sportu z prośbą o jakieś rozwiązani­e, próbujemy też zachęcić sponsorów do pomocy. Na razie jednak rzeczywiśc­ie niektórym zawodnikom wchodzącym w dorosłość trudno jest całkowicie poświęcić się skokom narciarski­m. Jeśli ktoś pochodzi z rodziny, która nie może sobie pozwolić na odpowiedni­e wsparcie finansowe dla niego, to on często rezygnuje. Bywa, że nie ma na autobus, by dojechać na trening – mówił „Wyborczej” prezes Tajner przed startem sezonu. – Nie wiadomo, ilu wielkich skoczków tracimy – dodał.

+

Przed zdobyciem wicemistrz­ostwa Polski rozładował drewno dla restauracj­i. I stwierdził, że teraz zawsze będzie to robił przed startem

 ?? FOT. MAREK PODMOKŁY / AGENCJA GAZETA ?? Andrzej Stękała podczas mistrzostw świata w lotach w Planicy
FOT. MAREK PODMOKŁY / AGENCJA GAZETA Andrzej Stękała podczas mistrzostw świata w lotach w Planicy

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland