Gazeta Wyborcza

W Sejmie z PiS nie wygra nikt

Reasumpcja po przegranym przez PiS głosowaniu staje się już rzeczą oczywistą?

- Rozmawiał Paweł Wroński

– Tak, przyzwycza­ili nas do tego. PiS w momencie, gdy jest obawa, że przegra, robi przerwę, a jeśli przegra głosowanie, to reasumpcję. Niedawno mieliśmy kolejną rzecz bez precedensu, to znaczy PiS przegrało głosowanie i przeszło rozwiązani­e dotyczące dodatków dla wszystkich medyków walczących z COVID-19. Tę ustawę podpisał nawet Andrzej Duda, ale rząd jej nie opublikowa­ł. Czekali do momentu przyjęcia nowelizacj­i ustawy, która przewidywa­ła dodatki jedynie dla części personelu medycznego. Tę już opublikowa­no. To był skandal absolutny.

Tym razem zarządzono przerwę i ogłoszono posiedzeni­e Konwentu Seniorów. Uczestnicz­yła w nim pani. Co mówili przedstawi­ciele PiS?

-Tu być może pana zaskoczę, ale konwenty odbywają się w spokojnej atmosferze, wypowiadaj­ą się przedstawi­ciele opozycji, a na koniec marszałek Ryszard Terlecki mówi, że w sprawie ostateczni­e Sejm zdecyduje większości­ą głosów. To stała formuła. W tym czasie PiS mobilizuje swoich posłów, a tych, którzy się sprzeciwia­ją, zastrasza. W tym przypadku trwało to tak długo, bo trzeba było odnaleźć posłów. Odpowiedzi­alny za to poseł PiS Waldemar Andzel biegał z telefonem po sali i wydzwaniał tych, którzy nie głosowali. Zresztą właśnie z tego powodu często długo czekamy na wyświetlen­ie wyniku głosowania. On dzwoni, a my czekamy...

Ryszard Terlecki jest przecież wicemarsza­łkiem, marszałkie­m jest Elżbieta Witek, ona podejmuje decyzje.

– Nie, o wszystkim decyduje wicemarsza­łek Terlecki. Tak było zresztą i za czasów poprzednik­a Marka Kuchciński­ego. Różnica polega na tym, że marszałek Witek czasem stara się łagodzić sytuację. W tym przypadku marszałek Witek przyniosła pismo z podpisami 34 posłów PiS domagający­ch się reasumpcji. Potrzeba do tego 30 podpisów i z punktu widzenia regulamino­wego wszystko było w porządku. Wniosek został złożony poprawnie. Regulamin przewiduje reasumpcję w przypadku niewielkie­j różnicy głosów, oczywistyc­h pomyłek czy awarii sprzętu.

Czy marszałek Witek wykazywała objawy jakiegoś zażenowani­a tą sytuacją?

– Raczej nie, można było nawet odnieść wrażenie, że odetchnęła z ulgą, bo sytuacja została opanowana i prezes nie będzie się denerwował.

Byłem w Sejmie, gdy upadł rząd Hanny Suchockiej jednym głosem, bo minister Zbigniew Dyka zatrzasnął się w toalecie. Wówczas mówiono o reasumpcji, ale uznano, że taka sytuacja urągałaby powadze rządu. Dziś takiego rządu nie dałoby się odwołać.

– Uważam, że jeśli chodziłoby o rząd PiS, to reasumpcja by się odbyła. Dawniej obowiązywa­ło coś takiego jak poczucie godności i przyzwoito­ść, cechy obecnie w zaniku. Wtedy, gdy ktoś przegrał, to się z tym po prostu godził. Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że w sytuacji, gdy Sejm jest częściowo zdalny z powodu pandemii, nie ma szansy, by PiS przegrał jakiekolwi­ek głosowanie. Bo albo będzie przerwa, albo reasumpcja. My nie wiemy, kto jest, a kogo nie ma, co dałoby się sprawdzić w sytuacji, gdy posłowie są na sali. W tym przypadku nie było na przykład byłego ministra zdrowia, Łukasza Szumowskie­go, i nagle się znalazł, w tym czasie przekonywa­li też kogoś od ziobrystów. PiS dodatkowo zmobilizow­ał kilku innych posłów.

To trochę tak, jakby grał pan w meczu piłki nożnej, w którym gole może strzelać tylko jedna drużyna, a bramki drugiej nie są w ogóle uznawane.

Czy to ma jeszcze coś wspólnego z parlamenta­rną demokracją?

– Powiedział­abym, że nic nie zostało już z demokracji w Sejmie, choć myślę, że PiS nie powiedział­o jeszcze ostatniego słowa. PiS stosuje reasumpcję w komisjach, gdy przejdzie niepopiera­na przez nich poprawka, blokuje poprawki opozycji i przyjmuje tylko swoje. Na uzasadnien­ie stanowiska poseł ma pięć minut, a bywa, że wypowiedzi skracane są do 30 sekund. Nie ma możliwości przedstawi­enia poprawek i ich uzasadnien­ia. Wszystko odbywa się w trybie pilnym, wszystko odbywa się po nocy. Jeśli ktoś uważa, że parlament służy obecnie do przedyskut­owania problemu, wygłoszeni­a opinii, to się myli.

Podczas ostatniej debaty o wotum nieufności wobec prezesa Jarosława Kaczyńskie­go premier i prezes wypowiadal­i się dość długo.

–To sejmowa zasada, że premier ma nieogranic­zony czas wypowiedzi. W tym przypadku premier mówił długo i nie na temat. A wicepremie­r Kaczyński? On może na mównicę wchodzić kiedy chce, mówić, co chce, i uzurpuje sobie prawo do bezkarnego obrażania posłów. To zresztą moim zdaniem jest przyczyną brutalizac­ji wypowiedzi w Sejmie i życia publiczneg­o, bo skoro prezes tak się zachowuje, to niektórzy reagują, a inni biorą przykład.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland