Alians ropy, władzy i mediów
Polski autorytaryzm szwedzkim okiem Wolna Polska musi czuć, że ma wokół siebie wielu przyjaciół. Szwecja historycznie takim przyjacielem była
W dzisiejszym wydaniu „Dagens Nyheter” ukazał się komentarz dotyczący wolności mediów w Polsce. Jego autorem jest Peter Wolodarski, redaktor naczelny dziennika. Publikujemy tłumaczenie jego tekstu.
Wydaje się, jakby to było wczoraj, ale przecież minęło już pięć lat. Jesienią 2015 r. polscy nacjonaliści szli po władzę i nie ukrywali, jak zamierzają jej użyć. Rozpoczęli bezwzględne ataki na niezależne instytucje i wolne media, na cel biorąc najpierw media publiczne i ich dziennikarzy.
Gdy nowy minister kultury Piotr Gliński w telewizyjnym studiu musiał stawić czoła trudnym pytaniom prowadzącej wywiad dziennikarki, odparował arogancko: „Wasza stacja uprawia propagandę i manipulację od kilku lat. I to się skończy”.
Niektórzy wówczas sądzili, że słowa te nie mają większego znaczenia. Rząd państwa członkowskiego Unii Europejskiej nie prześladowałby przecież dziennikarzy. Nie traktowałby ich jak wrogów. Byłby to gwałt na polskiej pokojowej rewolucji, która 30 lat temu utorowała drogę do demokracji w Europie Wschodniej i Środkowej. Przecież polski rząd nie mógłby podważać fundamentów społeczeństwa otwartego...
Jednak od pięciu lat rządzący Polską nacjonaliści właśnie to robią. Zaczęli od zdeptania mediów publicznych, wyrzucili z pracy kilkuset dziennikarzy, przekształcili telewizyjne programy w reżimową propagandę. Do cna, dosłownie.
Telewizja Polska nadaje pod starym szyldem, ale w niczym nie przypomina dawnej stacji. Ton programów jest zwykle agresywny i zarazem agitatorski, jak w jakiejś pośledniejszej kopii amerykańskiej Fox News. Profesjonalne dziennikarstwo zepchnięto na margines. Bije w oczy to, że TVP przeciwników władzy uznaje za wrogów, w tym osoby homoseksualne, imigrantów, feministki, działaczy na rzecz ochrony środowiska.
Rządzący w Polsce nacjonaliści doszli do tego samego wniosku, co reżim Putina – do większości obywateli dociera się za pośrednictwem telewizji, więc polityczna kontrola nad telewizją ma kluczowe znaczenie.
Ale tak, jak się obawiano, władza nie poprzestała na przejęciu telewizji publicznej. Sądy, niezależne organy państwa, żaden ważny sektor społeczeństwa nie uchronił się w ostatnich latach przed nieposkromioną łapczywością władzy. Również – czego można się było spodziewać – niezależne media.
Prywatne redakcje, które miały odwagę przeciwstawiać się władzy, polski rząd traktował podobnie jak Donald Trump nieprzychylne mu media w USA. Nie ograniczało się to jedynie do retoryki – rząd zadbał o to, by państwowe urzędy i spółki nie zamieszczały ogłoszeń i reklam w niezależnych gazetach takich jak „Gazeta Wyborcza”, która odegrała kluczową rolę w narodzinach demokracji w Polsce.
Dzisiaj wszystko wskazuje na to, że polski rząd szykuje kolejną ofensywę medialną. Po propagandowych atakach, po serii wytoczonych redakcjom procesów sądowych zaczynają się przejęcia niezależnych mediów. Na rynek prasowy wkracza bowiem kontrolowany przez państwo koncern paliwowy Orlen.
Jak się niedawno okazało, Orlen ma połknąć wydawcę Polska Press, do którego należy większość regionalnych mediów w Polsce: 20 dzienników, 150 tygodników lokalnych i 500 portali internetowych.
Nie dość na tym. Orlen, którego prezes jest faworytem nacjonalistycznego przywódcy Jarosława Kaczyńskiego, wcześniej kupił Ruch, spółkę, która dystrybuuje gazety i czasopisma w całej Polsce. A ostatnio krążą spekulacje, że koncern naftowy sposobi się do przejęcia również renomowanego dziennika „Rzeczpospolita”.
Alians ropy naftowej, władzy państwowej i mediów to schemat znany m.in. z Rosji; dla każdego demokraty powinien stanowić sygnał alarmowy.
W roku 2020, który przejdzie do historii jako rok koronawirusa, politycy dążący do podporządkowania sobie wolnych mediów wykorzystali w tym celu kryzys i pandemiczne obostrzenia. Widzieliśmy to przed wyborami w Ameryce, gdzie dziennikarzy – za przyzwoleniem prezydenta Trumpa – lżono, atakowano fizycznie, nawet aresztowano.
Również w Polsce kryzys pandemiczny wzmacnia tendencje autorytarne. Rządzący nacjonaliści wprowadzają w życie coraz więcej z tego, co zapowiadali, i to mimo głośnych protestów ze strony Unii Europejskiej.
Podobne procesy, zachodzące zresztą nie tylko w Stanach Zjednoczonych i Polsce, dowodzą, że zarówno stare, jak i młode demokracje mogą ulec zakażeniu wirusem autorytaryzmu. A demokracja nie jest w stanie się obronić, jeśli zaatakowany zostanie jej rdzeń. Siła społeczeństwa otwartego jest również jego nieodłączną słabością – wolność może być nadużywana do tłumienia wolności, jeśli mechanizmy ochronne nie są wystarczająco mocne.
Pięć lat temu niewielu przewidywało to, czego byliśmy i jesteśmy świadkami w Stanach Zjednoczonych i w Polsce. Rok 2020 roku przyniósł nam kolejne ostrzeżenie.
Koszmar w USA chyba się właśnie kończy. W Polsce trwa w najlepsze.
Wolna Polska musi czuć, że ma wokół siebie wielu przyjaciół. Szwecja historycznie takim przyjacielem była.
Nasze wsparcie jest potrzebne bardziej niż kiedykolwiek. I niech nam się nie wydaje, że nic z tego, co wydarzyło się w Polsce, nie mogłoby się wydarzyć w Szwecji.
Peter Wolodarski, „Dagens Nyheter” Tłumaczył: Bartosz T. Wieliński