Od poniedziałku testy dla nauczycieli klas I-III na COVID-19
Krytycy komentują: „To akcja propagandowa. Sens miałyby tylko regularne testy”
Testowanie nauczycieli w ostatnim tygodniu ferii to propaganda – ocenia była minister edukacji Krystyna Szumilas. – Nie wystarczy zrobić badania w ostatnim tygodniu ferii. Jak państwo wiedzą, wirus nie zatrzymuje się w momencie, gdy człowiek jest badany. Jeżeli nauczyciele nie mają szans na szczepienia przed powrotem do szkół, to proszę wziąć pod uwagę wariant, że będą testowani nie tylko w tym propagandowym tygodniu. Proszę podejść do nich jak do pracowników służby zdrowia i testować ich częściej, np. raz w tygodniu – proponowała.
Posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk twierdzi, że kierunek jest dobry: testować trzeba. – Należy testować nauczycieli, ale częściej i bardziej systemowo. Jak medyków. Jednorazowe testowanie nie załatwi sprawy przy kilkunastu tysiącach zakażeń dziennie – mówiła podczas posiedzenia sejmowej komisji zdrowia, które odbyło się w tym tygodniu.
Zauważa jednak absurdy działań rządu: minister Czarnek nie chce wiązać powrotu nauczycieli do szkół ze szczepieniami, uzależnia jednak ich powrót od wyniku testu przeprowadzonego tydzień przed powrotem.
Na posiedzeniu komisji do wypowiedzi posłanek odnosił się minister Michał Dworczyk odpowiedzialny za Narodowy Program Szczepień. Absurdów nie skomentował.
– Chcemy stworzyć taką bramkę, która spowoduje, że nauczyciele, którzy będą mieli koronawirusa, będą musieli się udać jeszcze na nauczanie zdalne czy w ogóle na izolację, natomiast do szkół wrócą tylko ci, którzy nie mają koronawirusa – mówił minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. Jeśli nauczyciel trafi na kwarantannę, a szkoły będą otwarte, otrzyma 80 proc. wynagrodzenia jak na chorobowym. A nauczyciel, który do testu nie podejdzie w ogóle, do szkoły wróci bez przeszkód.
Nauczyciele klas I-III i pracownicy szkolnej administracji oraz obsługi będą mogli się przetestować testem RT-PCR na obecność koronawirusa już od poniedziałku. Testy będą dobrowolne, a za ich przeprowadzenie mają odpowiadać sanepid oraz kuratoria. Testy będzie można wykonać również w mobilnych punktach drive-thru. Akcja potrwa do piątku.
Nauczyciele narzekają, że ten system nie ma sensu, bo skoro przetestują ich np. 11 stycznia, to nie ma gwarancji, że nie zakażą się np. 13. Dostrzegają organizacyjny bałagan. Niektórzy – wskutek pomyłki systemu – otrzymali informację o zapisie na testy np. 1 lutego.
Według danych podanych przez Ministerstwo Edukacji i Nauki ochotników jest blisko 190 tys. Przypomnijmy, że według danych GUS mamy 511 tys. nauczycieli szkolnych, z czego ponad 270 tys. pracuje w szkołach podstawowych, a 111 tys. – w przedszkolach. Dla nauczycieli przedszkoli ministerstwo darmowych testów jednak nie ma, mimo że ci nauczyciele pracują nieprzerwanie od maja.
Szef Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz zaznacza, że akcja testowania powinna zostać przeprowadzona już dużo wcześniej: na wiosnę, a potem we wrześniu. O to zresztą związkowcy nieustannie apelowali. Dowiedzieli się jednak od ówczesnego ministra edukacji Dariusza Piontkowskiego, że „wówczas powinni testować również sklepowe, bo i w sklepie można się zakazić”. – Nie posłuchano nas, a przed nami trzecia fala epidemii. Testowanie powinno być bardziej systematyczne, powinna być na to jakaś metoda: testować na tych obszarach, gdzie jest dużo zakażeń. Powinna być w tym konsekwencja: np. raz na tydzień, ale dyskusja o tym powinna się odbyć w marcu. Teraz mamy szczepionkę, wiemy już, że to nauczyciele są grupą, dzięki której społeczeństwo może pracować. Zainwestujmy w nią! – podkreśla. •