Mandaty (nie) do przyjęcia
PiS chce zlikwidować możliwość odmowy przyjęcia mandatu. Trzeba będzie najpierw zapłacić, a potem samemu odwoływać się do sądu
Projekt ustawy zapewne powstał w resorcie sprawiedliwości, ale w Sejmie złożyła go w piątek grupa 32 posłów koalicji rządzącej (ich przedstawicielem jest poseł Solidarnej Polski Jan Kanthak). W ten sposób PiS kolejny raz korzysta z szybszej ścieżki legislacyjnej, omijając obowiązek konsultacji.
Siedem dni na odwołanie
PiS uzasadnia konieczność zmiany tym, że „odmowa przyjęcia mandatu niejednokrotnie ma charakter impulsywny i nieprzemyślany, a w konsekwencji powoduje konieczność podjęcia szeregu czynności związanych z wytoczeniem oskarżenia”.
Najważniejsza zmiana w proponowanej nowelizacji kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia dotyczy możliwości zaskarżenia mandatów. Dziś, jeśli odmówimy przyjęcia mandatu, policja kieruje do sądu wniosek o ukaranie. Po zmianach sprawca wykroczenia zostanie ukarany w momencie wręczenia mu mandatu. A jeśli nie poczuwa się do winy? Sam będzie musiał się odwołać do sądu rejonowego. Dostanie na to siedem dni, czyli tyle, ile będzie miał na zapłacenie kary. W przypadku kierowców brak odwołania zakończy się naliczeniem punktów karnych.
Według propozycji PiS postępowanie przed sądem ma się toczyć na specjalnych warunkach. Jeśli ukarany nie wskaże w odwołaniu wszystkich znanych mu dowodów swojej niewinności, później już nie będzie się mógł na nie powoływać. Sąd uchyli mandat albo go utrzyma. Ale może również wymierzyć surowszą karę. Policjanci mają informować ukaranych o takiej możliwości. Zapewne ma to zniechęcać do składania odwołania.
Zdaniem wielu prawników zmiana jest niekonstytucyjna. – Przewiduje nałożenie kary i konieczność jej uiszczenia mimo braku stwierdzenia winy prawomocnym orzeczeniem sądu – mówi dr hab. Mikołaj Małecki, karnista z UJ.
Dostajemy truciznę
Mecenas Agnieszka Helsztyńska, karnistka, przewiduje, że dochodzenie zwrotu zapłaconego uprzednio mandatu będzie długotrwałe i wymagające dużego nakładu pracy oraz wiedzy prawniczej. Jej zdaniem uzasadnienie projektu ujawnia protekcjonalne traktowanie obywatela i dążenie do formuły państwa policyjnego. – Represja wobec obywatela i umacnianie uprawnień policjantów mają być remedium na rosnące niezadowolenie społeczne. Zamiast lekarstwa dostajemy truciznę. W dużej dawce – mówi.
Uczestnicy masowych protestów przeciw ograniczeniu prawa do aborcji są hurtowo karani mandatami. Organizatorzy tych demonstracji wzywają, by ich nie przyjmować. Od dawna robią tak Obywatele RP protestujący przeciw polityce rządu, a statystyki pokazują, że sądy rzadko uznają winę demonstrantów. Z 800 spraw kwalifikowanych przez policję jako wykroczenia niewiele ponad 4 proc. zakończyło się wyrokami uznającymi winę – wynika z niedawnego raportu Obywateli RP.
Gowin: PiS nie konsultował z nami zmian
Uczestnicy protestów komentują na forach internetowych: „Idziesz protestować, szykuj portfel”, „Chodzi o efekt mrożący”. Zauważają, że mandaty uderzą zwłaszcza w licealistów czy studentów, którzy nie mają jeszcze źródła utrzymania. A takich osób na protestach w sprawie aborcji jest mnóstwo.
PiS-owi nie będzie jednak łatwo przeforsować zmianę w kodeksie wykroczeń. W sobotę Jarosław Gowin poinformował, że propozycja nowelizacji nie była konsultowana z Porozumieniem. A w niedzielę napisał na Twitterze, że partia „sprzeciwia się planom zakładającym zniesienie możliwości odmowy przyjęcia mandatu karnego”.
+ •
Represja wobec obywatela i umacnianie uprawnień policjantów mają być remedium na rosnące niezadowolenie społeczne
AGNIESZKA HELSZTYŃSKA adwokatka