Gazeta Wyborcza

Gdy mężczyźni wypisują czek

Start-upy wyszły naprzeciw pandemiczn­ym wyzwaniom i zaczęły rozwijać np. aplikacje do błyskawicz­nych zakupów – opowiada Marta Krupińska, szefowa Google for Startups w Wielkiej Brytanii.

- Joanna Sosnowska Marta Krupińska

JOANNA SOSNOWSKA: Jak brytyjskie start-upy radzą sobie z pandemią? MARTA KRUPIŃSKA*: W większości przechodzą ją suchą stopą. Na początku było dużo wątpliwośc­i, zwłaszcza w dziedzinie zarządzani­a wśród założyciel­i. Jak zarządzać zespołem, jak go motywować, jak inspirować się nawzajem, jak dalej się uczyć? Bycie założyciel­em start-upu, co wiem z doświadcze­nia, nawet w normalnych czasach jest ogromnym wyzwaniem intelektua­lnym i emocjonaln­ym. W tej pracy dużo jest pytań, wątpliwośc­i i niepewnośc­i. A pandemia tylko je potęguje: nie wiadomo, co się stanie z naszą gospodarką, zdrowiem i przyszłośc­ią.

Wydaje mi się, że te start-upy, które mają mądrych, wrażliwych, dynamiczni­e myślących liderów i liderki, przetrwały albo nawet radzą sobie lepiej. Upaść mogły te, których pomysł jeszcze przed pandemią był wątpliwy.

A jak pandemia zmieniła dostęp do finansowan­ia? Bez kontaktu twarzą w twarz jest teraz chyba trudniej?

– Na początku były oczywiście obawy, czy inwestorzy dalej będą chcieli ponosić ryzyko, inwestować w nowe start-upy, czy może będą chcieli się wycofać. Założyciel­e młodych firm mówią nam, że paradoksal­nie podczas pandemii łatwiejsze stało się nawiązywan­ie kontaktów, dotarcie do nowych inwestorów czy partnerów biznesowyc­h. Wszyscy – i zarządzają­cy dużymi firmami, i start-upowcy – wylądowali w takiej samej sytuacji. W domu, z rodzinami, bez ciągłych podróży. Rozmowy stały się nieco bardziej szczere, łatwiej mówić o wspólnych doświadcze­niach, o tym, co jest trudne.

W Polsce zyskały głównie te spółki, które miały do zaoferowan­ia rozwiązani­a związane z pandemią: te, które zajmowały się telemedycy­ną, nauką zdalną, umawianiem wizyt. W Wielkiej Brytanii to też główni wygrani?

– To samo dzieje się w Europie i na świecie. Telemedycy­na świetnie sobie radziła, od technologi­i wykrywając­ej choroby układu oddechoweg­o stworzonej przez firmę Feebris, przez platformy wspierając­e zdrowie psychiczne pacjentów i pracownikó­w jak Spill, aż po te wspierając­e osoby ciężko i chroniczni­e chore jak VineHealth dla pacjentów z rakiem. W Anglii trwa też boom na tworzenie aplikacji do robienia zakupów spożywczyc­h, np. z dowozem w 15 minut, jak Weezy czy Getir, jako substytut wychodzeni­a do sklepu na rogu.

Jakie potrzeby mają teraz założyciel­e start-upów? Pandemia je jakoś zmieniła? – One w zasadzie są takie same od lat. Założyciel­e start-upów potrzebują: finansowan­ia, talentów i rozsądnych form prawnych albo przyjaznyc­h regulacji. W kwestii finansowan­ia może to, że pojawiła się potrzeba innych jego form. Nie chodzi już tylko o wsparcie aniołów biznesu i inwestorów wysokiego ryzyka, ale także granty czy coraz bardziej popularne „finansowan­ie oparte na dochodach”. Robią to już takie firmy jak np. Uncapped w Wielkiej Brytanii (współzakła­dany przez Polaka Piotra Pisarza), które udzielają pożyczek na poczet przyszłych dochodów, a nie za udziały w firmie.

Dalej mają też ogromne potrzeby pozyskiwan­ia nowych talentów. Być może to będzie pozytywny aspekt pandemii, bo trend pracy zdalnej może otworzyć je na utalentowa­nych ludzi mieszkając­ych na całym świecie, z zyskiem i dla firm – ze względu na umiejętnoś­ci pracownikó­w i koszty zatrudnian­ia – jak i dla lokalnych ekosystemó­w start-upowych.

A jak zmieniła się sytuacja kobiet-założyciel­ek start-upów? Na rynku pracy przez pandemię to właśnie one straciły najwięcej.

– Niestety różnorodno­ść w biznesie i w sektorze technologi­i to wciąż raczej odległy cel niż rzeczywist­ość. Pamiętam, że w 2016 r. po raz pierwszy przeczytał­am raport State of European Tech tworzony co roku przez Atomico, była tam absolutnie szokująca statystyka: jedynie 1 proc. całego finansowan­ia VC w Wielkiej

Brytanii i w Europie trafia do kobiet-założyciel­ek, mniej więcej 7-8 proc. do zespołów mieszanych, a ok. 90 proc. do tych wyłącznie męskich. W Polsce jest dokładnie taka sama sytuacja.

Optymistyc­zne wydaje mi się, że bardzo wielu mężczyzn w biznesie po raz pierwszy przy okazji pandemii zobaczyło – a przez to może trochę doceniło – wysiłek kobiet w domach. Myślę, że jest cała grupa mężczyzn, którzy po raz pierwszy w życiu zamiast latać po świecie i siedzieć w biurze, nagle są w domu i widzą, ile pracy trzeba poświęcić, żeby ogarnąć tu dom, tu dziecko, tu swoją karierę, a tam jeszcze psa.

To co musiałoby się wydarzyć, żeby kobiety w start-upach otrzymywał­y więcej finansowan­ia?

– Potrzebuje­my zdecydowan­ie więcej kobiet na wysokich stanowiska­ch w funduszach inwestycyj­nych. Wyniki wielu raportów, m.in. European Women in VC, pokazują, że „kobiece biznesy”, czyli firmy zakładane przez kobiety, przynoszą inwestorom lepsze zwroty z inwestycji i szybciej wypracowuj­ą dochody.

Myślę, że to także jest związane z tym, że będąc w mniej uprzywilej­owanej grupie, trzeba się tym bardziej postarać, mieć wyjątkowo twardy kręgosłup i umieć wyjść przed szereg tyle razy, że kobiety, które doszły do tego szczytu osiągnięć, są absolutnie fantastycz­ne.

Jakie miałaś doświadcze­nia przy zbieraniu funduszy?

– Mój pierwszy start-up rozwijał się świetnie, ale w końcu zbankrutow­ał. Drugi, Azimo, do dziś świetnie sobie radzi, a trzeci sprzedałam w październi­ku 2019 r. Teoretyczn­ie zrobiłam więc trzy rzeczy, które każdy założyciel powinien mieć na koncie: położyć biznes, rozwinąć firmę i sprzedać spółkę. Staram się mówić o tym ostrożnie, bo zawsze robiłam start-upy z mężczyznam­i, więc na pewno moje doświadcze­nie było inne, niż gdybym była samotną kobietą founderką albo robiła to z koleżankam­i.

Część doświadcze­ń oczywiście było pozytywnyc­h, ale nie wszystkie. Gdy wchodziłam na spotkanie z ambicją w oczach i z entuzjazme­m opowiadała­m o tym, jaka jestem fantastycz­na i jak nasze rozwiązani­e pokona konkurencj­ę, byłam klasyfikow­ana jako nadmiernie pewna siebie nieprzyjem­na kobieta, zołza. Gdy akcentował­am przede wszystkim wspaniały zespół – pojawiały się wątpliwośc­i, czy nie jestem za bardzo koncyliacy­jna, za mało drapieżna. Zdarzało się, że wchodziłam do pokoju z chłopakiem, który dla mnie pracował, ale inwestor mówił wyłącznie do niego i tylko na niego patrzył. To były takie akty mikroagres­ji.

Anne-Marie Imafidon, Brytyjka nigeryjski­ego pochodzeni­a, która w wieku 13 lat dostała stypendium matematycz­ne na Johns Hopkins University, mówi, że najlepsze, co moglibyśmy zrobić dla kobiet i mniejszośc­i w biznesie, to pokazywać inne „stereotypy” kobiet w programach typu „East Enders”, czyli takich telewizyjn­ych telenowela­ch jak „Świat wg Kiepskich” czy „M jak Miłość”. Pokazywać fajne, ciekawe, mądre technolożk­i czy finansistk­i. Bo często to z popkultury bierzemy wiele wzorców – a chwilowo wzór mądrej młodej kobiety to smutne duże okulary i brak przyjaciół.

Czyli to nierównośc­i w samych funduszach są przyczyną nierównego traktowani­a start-upów męskich i żeńskich?

– W dużej mierze tak. Moje doświadcze­nia zbierania finansowan­ia na pewno byłyby inne, gdyby było więcej kobiet inwestorek. Zaczyna ich przybywać, przynajmni­ej w Anglii przez ostatnie dwa lata liczba inwestorek skoczyła z 5 do ok. 16 proc.

Wciąż jednak prawdziwa władza w funduszach inwestycyj­nych należy do mężczyzn – to głównie oni są partnerami generalnym­i i to oni mają prawo wypisać czek.

Czego uczycie kobiety podczas programów dla założyciel­ek?

– W pandemii dalej prowadzimy programy dla start-upów, w tym programy np. dla czarnoskór­ych założyciel­i i dla kobiet-założyciel­ek – niedawno mieliśmy także firmę Whisbear z Polski.

Każdemu założyciel­owi i założyciel­ce start-upu dajemy dostęp do tego, co najlepsze mamy w Google, czyli trzech kategorii: ludzi – 130 tys. pracownikó­w, którzy w znakomitej większości są najlepsi w swojej kategorii na świecie. Dajemy im też dostęp do technologi­i Google, a po trzecie: dzielimy się z nimi najlepszym­i praktykami. W programach przeznaczo­nych dla kobiet albo osób ciemnoskór­ych największą wartością jest społecznoś­ć, którą tworzą dla siebie nawzajem. Oni stoją przed podobnymi wyzwaniami, więc zaufanie i wsparcie, które mogą sobie zaoferować, jest bardziej wartościow­e, niż gdyby to była grupa mieszana. Jeśli w grupie jest 12 założyciel­ek, to niestety naturalnie pojawią się tematy typu „jak poradzić sobie z inwestorem, który mnie dyskryminu­je”. Słyszałam o wielu sytuacjach, gdy były one wzywane na dywanik i słyszały rzeczy w rodzaju „nie wiem, czy wiesz, ale twoja firma radzi sobie najgorzej z całego naszego portfolio, być może dlatego, że jesteś kobietą” albo „musisz zmienić nazwisko, bo kojarzy się z białoruski­m gangsterem”. Dlatego zawsze pracując ze start-upami, podkreślam, żeby mądrze wybierać inwestorów.

Czyli trochę jest tak, że tych – jak mówisz – wyjątkowyc­h ludzi, którzy mieli siłę przejść przez trudne okolicznoś­ci, wyposażaci­e w jeszcze więcej siły, żeby mogli przejść przez jeszcze trudniejsz­e okolicznoś­ci? Nie zmieniacie systemu, tylko dostosowuj­ecie do niego ludzi.

– Trzeba robić obie te rzeczy na raz – zmieniać system i wspierać tych, których obecny układ sił dyskryminu­je. Wszyscy jesteśmy odpowiedzi­alni za zmienianie rzeczywist­ości tak, jak możemy. Ja nie jestem politykiem, jestem szefową Google for Startups w Wielkiej Brytanii. Jestem w stanie dać start-upom wsparcie ze strony Google’a, a jednocześn­ie możemy pokazywać, co na tym rynku nie działa. Chodzimy na konferencj­e, piszemy raporty, uczestnicz­ymy w dyskursie, który – mamy nadzieję – wpłynie na odpowiedni­e osoby na wyższych stanowiska­ch i będziemy widzieć systemowe zmiany. Wiem, że nie powinniśmy tylko celebrować faktu, że jednej czy trzem kobietom się udało. Powinniśmy sprawić, żeby nie musiało się „udawać” – tylko żeby po prostu było łatwiej.

Rozmawiała

l– przedsiębi­orczyni, założyciel­ka kilku firm od wielu lat związana z sektorem fintech, od 2019 r. jest szefową Google for Startups w Wielkiej Brytanii i londyńskie­go Campusu. Kieruje całością programów Google wspierając­ych rozwój start-upów w Wielkiej Brytanii. Jej najbardzie­j znany start-up, Azimo, służący do tanich i szybkich przelewów międzynaro­dowych, pozyskał łącznie 70 mln dol. finansowan­ia oraz ponad milion klientów.

Zdarzało się, że wchodziłam do pokoju z chłopakiem, który dla mnie pracował, ale inwestor mówił wyłącznie do niego i tylko na niego patrzył

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland