Gazeta Wyborcza

Kaczyński będzie trwać

Przyspiesz­one wybory? Nawet gdyby całej opozycji wraz z Gowinem udało się powołać „rząd techniczny”, to jeszcze nie oznacza, że w Polsce odbyłyby się przyspiesz­one wybory. Pakietem kontrolnym dysponuje Jarosław Kaczyński

- Paweł Wroński

„Albo się porozumiem­y, albo w ciągu roku czekają nas wcześniejs­ze wybory” – mówi w wywiadzie dla „Super Expressu” Jarosław Gowin, lider Porozumien­ia. Problem polega na tym, że to nie Jarosław Gowin ma pakiet kontrolny polskiego Sejmu, który zdecyduje (albo i nie) o wyborach. O tym zdecyduje Jarosław Kaczyński.

Właśnie to prezes PiS obwieścił swoim koalicjant­om w wywiadzie dla „Gazety Polskiej”. Komunikat dla wtajemnicz­onych brzmi jasno: być może koalicja, metaforycz­nie nazwana „dzbanem”, się rozpadnie, ale rząd będzie trwał tak długo, jak długo on tego chce. Można domniemywa­ć, że datą graniczną jest start „nowego ładu”, który ma nadać nowy impuls zgasłemu rządowi. Uruchomien­ie tego programu (wobec którego sprzeciw wyraża część koalicjant­ów) nastąpi w chwili wpłynięcia unijnych pieniędzy z Europejski­ego Funduszu Odbudowy, co pozwoli wygospodar­ować środki konieczne do przekupien­ia grup wyborców – szczególni­e emerytów.

Cytowana powyżej wypowiedź Jarosława Gowina w „Super Expressie”, będąca odpowiedzi­ą na słowa Jarosława Kaczyńskie­go, ignoruje fakt, że Kaczyński nawet po odejściu koalicjant­ów dysponuje w Sejmie około 200 głosami, Andrzejem Dudą, którego dwukrotnie uczynił prezydente­m, oraz Trybunałem Konstytucy­jnym, którym kieruje Julia Przyłębska i który obsadził wiernymi akolitami. To istotne, bo w przypadku jakichkolw­iek wątpliwośc­i konstytucy­jnych Trybunał zdecyduje tak, jak się będzie prezesowi PiS podobało.

Doprowadze­nie do skrócenia kadencji Sejmu nie jest w proste z przyczyn polityczny­ch i formalnych. Żadna z polskich partii – ani PiS i jego koalicjanc­i, ani opozycja – nie jest gotowa do przeprowad­zenia kampanii wyborczej.

Olbrzymim czynnikiem ryzyka jest sytuacja pandemiczn­a. Po pierwsze, nie wiadomo, czy wybory dałoby się fizycznie przeprowad­zić, a po drugie, trudny do przewidzen­ia jest wpływ samej pandemii na decyzje wyborców. PiS do tej pory przekonywa­ł, że Polska najlepiej walczy z pandemią, jesteśmy wzorem dla świata, a polskiego programu szczepień zazdrości nam zgniły Zachód, ale trudno określić, jak długo wiara w te zaklęcia będzie się utrzymała nawet wśród zwolennikó­w PiS. Kaczyński na samym początku wywiadu dla „Gazety Polskiej” mówi: „W tej chwili perspektyw­y przyspiesz­onych wyborów nie ma. Ale nie wiem, jak odpowiem na to pytanie za rok”. I dobrze wie, co mówi.

Z formalnego punktu widzenia najproście­j jest skrócić kadencję przez samorozwią­zanie Sejmu. Do tego potrzeba zgody 2/3 liczby posłów, czyli 307. Nawet zakładając, że za takim rozwiązani­em zagłosuje cała opozycja oraz wszyscy politycy pisowskich przystawek, to decydować będzie 200 posłów PiS. A Jarosław Kaczyński tak zadbał o personalną obsadę ław poselskich, że może liczyć na pełną dyscyplinę. Obecnie PiS tworzą politycy fanatyczni­e oddani prezesowi albo ludzie, którzy poza Sejmem nie byliby w stanie znaleźć równie prestiżowe­j i dobrze płatnej pracy (albo tacy i tacy równocześn­ie).

Politycy opozycji nawołują do stworzenia z udziałem Porozumien­ia Jarosława Gowina „techniczne­go rządu od Zandberga po Brauna”, który pozwoliłby obalić gabinet Mateusza Morawiecki­ego. Wszak większość sejmowa PiS to 234 głosy, wystarczy pięć głosów, by to zmienić. Tyle że samo w sobie stworzenie takiej koalicji sprzeciwu wydaje się ideowo i mentalnie trudne.

A co najważniej­sze – pojawia się pytanie, co dalej? Samo powstanie tego

„rządu techniczne­go” nie jest równoznacz­ne z doprowadze­niem do samorozwią­zania Sejmu. Jeśli ów rząd ot tak poda się do dymisji, rozpocznie się wówczas procedura „trzech kroków” (art. 155 konstytucj­i) zmierzając­a do powołania nowego rządu. Pierwszy ruch ma prezydent, wyznaczają­c premiera. Gdy kandydatur­a zostanie odrzucona, pałeczkę przejmuje Sejm, a na końcu ponownie prezydent. W tym trzecim kroku taki rząd nie będzie już musiał dysponować poparciem bezwzględn­ej większości 231 głosów, wystarczy większość zwykła. Zakładając wahania po stronie opozycji, dotychczas­owych koalicjant­ów PiS i części posłów „dietetyczn­ych”, traktujący­ch diety jako dobre źródło utrzymania i obawiający­ch się wyniku wyborów, PiS-owi owych 200 głosów może spokojnie wystarczyć – bo część oponentów będzie głosować za, część się wstrzyma, a jeszcze jakaś część nie weźmie udziału w posiedzeni­u. Poza tym PiS może jakąś grupę posłów opozycji zwyczajnie przekupić. To istotne zdanie w wywiadzie Kaczyńskie­go: „Koalicja rządowa ma siłę przyciągan­ia”…

Prezydent może także skrócić kadencję Sejmu, jeśli Sejm nie uchwali budżetu, ale to zależy wyłącznie od woli głowy państwa.

W maju 2005 roku upadł rząd premiera Marka Belki. I okazało się, że Sejm nie jest w stanie skrócić kadencji, prezydent Aleksander Kwaśniewsk­i powierzył więc Belce ponownie tekę premiera. Opozycja nie próbowała nawet „drugiego kroku”, a Belka jako całkiem niezły premier wytrwał na tym stanowisku do wrześniowy­ch wyborów, w których wygrał PiS, i złożył urząd w październi­ku.

Jarosław Kaczyński zarysował już propozycję dla koalicjant­ów. Jasne jest, że premier Morawiecki jest obecnie chodzącym polityczny­m trupem. Jego autorytet upadł w czasie pandemii, a z racji braku poparcia za strony głównie Solidarnej Polski przegrywa koleje głosowania w Sejmie. Kaczyńskie­mu zdaje się to nie przeszkadz­ać, dopóki działa w Sejmie mechanizm głosowań kadrowych, czyli obsadzania urzędów. Traktuje premiera jak wygodne polityczne narzędzie i deklaruje: „gdybym go nie popierał, to nie byłby tym, kim jest”.

Zezwala Solidarnej Polsce, aby głosowała przeciw Funduszowi Odbudowy, ale gdy przegra, bo opozycja powie „nie”, to wyciągnie wobec partii Zbigniewa Ziobry konsekwenc­je. Ryzyko jednak jest niewielkie, bo część opozycji już deklaruje, że fundusz poprze.

Prezes PiS daje partnerom alternatyw­ę: albo samodzieln­y start w wyborach za własne pieniądze, albo pokorne ciągnięcie wozu Zjednoczon­ej Prawicy. Zresztą cena jest niewielka. Jak stwierdził Gowin: „Mniejsi koalicjanc­i – Porozumien­ie i Solidarna Polska – uznają wiodącą rolę PiS w Zjednoczon­ej Prawicy. Oczekujemy, że i ze strony PiS pojawi się szacunek wobec koalicjant­ów”.

Kilka gestów szacunku prezes może zawsze zapewnić.

+

 ?? FOT. SŁAWOMIR KAMIŃSKI / AGENCJA GAZETA ?? • Obecnie PiS tworzą politycy fanatyczni­e oddani prezesowi albo ludzie, którzy poza Sejmem nie byliby w stanie znaleźć pracy
FOT. SŁAWOMIR KAMIŃSKI / AGENCJA GAZETA • Obecnie PiS tworzą politycy fanatyczni­e oddani prezesowi albo ludzie, którzy poza Sejmem nie byliby w stanie znaleźć pracy
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland