Hurkacz z Djokoviciem na ziemi Nadala?
Na kortach twardych w Miami kilkanaście dni temu Hubert Hurkacz był szczwanym rewolwerowcem. Czy równie mocny będzie na mączce w Monte Carlo?
Wojciech Fibak raczej nie zdejmuje nogi z gazu, gdy mówi o Hubercie Hurkaczu, pierwszym polskim zwycięzcy turnieju rangi Masters 1000. Po triumfie 24-latka w Miami były polski tenisista mówił nam m.in.: „Hubert to diament”, „W obronie lepiej od niego grają obecnie chyba tylko Novak Djoković i Rafael Nadal”, „Rywale strzelają po liniach, a piłka sekundę później i tak wraca na ich połowę kortu”, „Nie widzę u niego wyraźnych słabości”.
Dlatego gdy przed serią turniejów na mączce Fibak delikatnie zaleca umiar w prognozowaniu wyników Hurkacza, trzeba to rozumieć jako przestrogę, że 16. tenisiście rankingu ATP może być na wolnych ziemnych kortach naprawdę trudno.
Hurkacz i teoria Jerzego Brzęczka
W Miami wielkolud Hurkacz (196 cm wzrostu) mocnym i precyzyjnym serwisem, znakomitym returnem i świetnymi kontrami pokonał czterech zawodników z pierwszej dwudziestki rankingu, w tym dwóch z pierwszej dziesiątki. Internet rozgrzał się w wesoły sposób po takiej passie Polaka, wpisy kibiców szły w kierunku stworzenia określenia: „Jak Hurkacz w Miami”, które miałoby służyć do opisu przezwyciężenia skomplikowanej serii przeszkód. Argumenty potencjalnie deprecjonujące sukces Polaka, czyli te dotyczące nieobecności na Florydzie Djokovicia, Nadala czy Rogera Federera, nie mogły mieć wielkiej siły.
Na kortach ziemnych, gdzie piłka po odbiciu traci bardzo dużo prędkości, a także odbija się wyżej, mocne strony tenisa Hurkacza nie będą podobno aż tak mocne. „Podobno”, bo niewykluczone, że prognozowanie przyszłych wyników Polaka na podstawie jego poprzednich występów innych niż ten w Miami może być rozumowaniem mocno wadliwym.
Wielu kibiców piłkarskich aż brzuchy bolały ze śmiechu, gdy Jerzy Brzęczek mówił, że Piotrowi Zielińskiemu „musi tylko coś w głowie przeskoczyć” i wtedy zostanie światowej klasy rozgrywającym. Ówczesny selekcjoner nie próbował się nawet bronić, a mógł – choć to też byłoby ryzykowne – przytoczyć stare zdanie Federera, który po pierwszych wielkich sukcesach, gdy udało mu się przebić barierę czwartych rund i ćwierćfinałów w wielkich szlemach, powiedział, że gra tak samo jak wcześniej, tylko że teraz wygrywa.
Hurkacz, przed turniejem w Miami uznawany za kruchego psychicznie, wychodził na Florydzie z wielkich tarapatów niemal w każdym meczu. W porównaniu z 2019 rokiem, gdy odpadł w Monte Carlo w pierwszej rundzie (ubiegłoroczna edycja się nie odbyła), jest na pewno tenisistą w każdym wymiarze mocniejszym.
W oczekiwaniu na Djoko
W trzeciej rundzie Polak może zagrać z Novakiem Djokoviciem. Lider rankingu na 99 proc. będzie tam czekał, Hurkacz jednak w drugiej rundzie może grać z Serbem Dusanem
Lajoviciem, finalistą edycji z 2019 roku. W pierwszej rundzie wrocławianin będzie grał z kwalifikantem, włochem Thomasem Fabbiano (jego tożsamość w niedzielę przed zamknięciem tego wydania gazety nie była jeszcze znana).
Faworytem wszystkich najbliższych rozgrywek będzie Rafael Nadal. Hiszpan w czerwcu skończy 35 lat, niemniej na mączce będzie groźny dla każdego tenisisty na świecie chyba nawet po pięćdziesiątce. W jego bilans meczów na tej nawierzchni właściwie trudno uwierzyć – wygrał 445 meczów, przegrał jedynie 40, z czego 12, gdy był jeszcze nastolatkiem.
Turniej ATP Masters 1000 w Monte Carlo można oglądać od dzisiaj na Polsacie Sport. Hurkacz pierwszy mecz zagra dziś ok. godz. 14.30.
l