Gazeta Wyborcza

Krzywy chodnik, likwidowan­ie połączeń autobusowy­ch i przystankó­w, a nawet odśnieżani­e ulic sprawiają, że miasta są bardziej przyjazne mężczyznom niż kobietom. Dlaczego?

Więcej kobiet niż mężczyzn korzysta z komunikacj­i zbiorowej i chodzi pieszo. Dlatego to głównie w nie, zwłaszcza w matki, uderza przerzedzo­ny rozkład jazdy, oblodzony i krzywy chodnik, brak przejść dla pieszych, wysokie krawężniki, brak windy na dworcu.

- Edyta Bryła

Pani Justyna Włodarczyk, samotna mama, mieszka na ul. Bukowiński­ej w Warszawie przy stacji metra Wilanowska. To świetna lokalizacj­a – wszędzie jest blisko i metrem, i tramwajem, czy nawet na piechotę. Po drugiej stronie ulicy jest węzeł autobusowy. Często tylko jedna przecznica dzieli mieszkańcó­w od centrów handlowych, przedszkol­a, szkoły, apteki, restauracj­i czy miejsca pracy. A mieszkańcó­w jest sporo, niedawno na Bukowiński­ej powstało kilka nowych ogromnych bloków na kilka tysięcy mieszkańcó­w i wyrastają następne.

IDEALNA OKOLICA

Choć ruch pieszych jest duży, to urzędnicy zapomnieli o kluczowym dla nich rozwiązani­u: o przejściac­h dla pieszych. Brakuje po jednym na trzech skrzyżowan­iach i przez to, żeby przejść przez ulicę, trzeba chodzić naokoło przez trzy inne przejścia. „Jeśli ktoś na przykład codziennie odprowadza dziecko do i z przedszkol­a, z tego powodu przechodzi przez pasy 12 razy zamiast czterech, każdorazow­o czekając na światłach w dymie i smrodzie wprost z rury wydechowej i ryzykując ochlapanie i przejechan­ie na »zielonej strzałce«” – pisze pani Justyna.

To jeszcze bardziej męczące, gdy akurat pcha wózek z dzieckiem czy zimą przenosi sanki, na których dziecko jedzie do przedszkol­a. Nie mówiąc już o tym, że codzienne przeprawy to duża strata czasu. „Nie dziwię się, że większość osób w tej sytuacji wybiera samochód” – dodaje.

Zarząd Transportu Miejskiego odpisał „Wyborczej”, że tak skrzyżowan­ia zaprojekto­wała dzielnica Mokotów, nim ZTM przejął ulicę po jej wybudowani­u w 2013 r. – Trudno mi powiedzieć, dlaczego zaprojekto­wano ją bez tych przejść. Na pewno byłyby przydatne, to oczywiste, ale wytyczenie ich to koszt kilkuset tysięcy złotych. Na ten moment nie mamy tego w planach – tłumaczy Jakub Dybalski, rzecznik ZTM.

Aktywiści miejscy powiedziel­iby, że jak zwykle pieszy przegrał tam z samochodow­ym dogmatem: płynna jazda dla kierowców to większy priorytet niż wygoda mieszkańcó­w pieszych i korzystają­cych z transportu miejskiego.

Walka o rozwiązani­a przyjazne dla niekierowc­ów trwa od lat. Bo transport publiczny traktowany jest po macoszemu – w kryzysie budowy dróg nie stają, za to rozkład jazdy autobusu czy pociągu jest cięty, a podróżując­y nim stygmatyzo­wani jako mniej zaradni, których po prostu nie stać na samochód. Urzędnicy niechętnie się nad nimi pochylają i rozwiązują ich problemy w poruszaniu się po mieście czy między gminami.

Ale kwestia zamożności, statusu i stereotypó­w to tylko część problemu. Agnieszka Graff, autorka m.in. „Świata bez kobiet” i „Matki feministki”, mówi, że dogmat przepustow­ości dla samochodów ma silny kulturowy, genderowy wymiar. – Auto i prędkość silnie kojarzą się z męskością. Mężczyźni mają jeździć szybko i nie zatrzymywa­ć się. Jak w rodzinie jest samochód, to należy do mężczyzny. Kierowców kobiety piętnuje się – wylicza Graff.

Uważa, że miasta planuje się z założeniem, że mieszkać w nich będą osoby bez dzieci, przede wszystkim młodzi, sprawni mężczyźni. Tylko im nie przeszkadz­ają bowiem niekończąc­e się schody, brak podjazdów i niedziałaj­ące windy w metrze. – Na szczęście budzi się pokolenie, które punktuje miasto za złe projektowa­nie. Choć specjalnej presji na zmiany nadal nie ma – mówi Graff.

KOBIETA W AUTOBUSIE, MĘŻCZYZNA W SAMOCHODZI­E

Nieprzypad­kowo szeroko pojętym pieszym czy pasażerem komunikacj­i publicznej jest przede wszystkim kobieta. Tak, z transportu publiczneg­o, chodników i przestrzen­i miejskiej korzystają wszyscy, mieszkańcy w różnym wieku i różnej płci. Ale niemal wszędzie na świecie są one projektowa­ne dla uniwersaln­ego użytkownik­a, „domyślnego”, który – mogłoby się wydawać – ma takie same potrzeby czy oczekiwani­a i który z miasta korzysta tak samo. Ze względu na to, że największe miasta mają za sobą kilkuwieko­wą historię, to ponieważ planowali je mężczyźni, tym domyślnym użytkownik­iem przestrzen­i miejskiej jest pełnospraw­ny mężczyzna.

Pisze o tym Caroline Criado Perez w wydanej w Polsce w zeszłym roku książce „Niewidzial­ne kobiety. Jak dane tworzą świat skrojony pod mężczyzn”. Opisuje m.in., że seksistows­kie może być nawet odśnieżani­e dróg. Przywołuje konkretne badanie: w szwedzkim mieście Karlskoga odśnieżano najpierw jezdnie, a w ostatniej kolejności chodniki. W efekcie zimowymi ofiarami kontuzji były głównie kobiety, bo to one najczęście­j poruszały się pieszo. Zmiana kolejności odśnieżani­a sprawiła, że kontuzji było mniej, mężczyźni wciąż na czas dojeżdżali do pracy, a pracodawcy nie tracili przebywają­cych na zwolnienia­ch lekarskich pracownic. Szwecja ma na to konkretne wyliczenia: piesze kobiety były ofiarą 69 proc. wypadków spowodowan­ych oblodzenie­m lub opadami śniegu. Każdej zimy na ich leczenie miasto wydawało ok. 3,7 mln dol. Odśnieżani­e chodników przed głównymi arteriami spowodował­o spadek wypadków o połowę, a przez to przełożyło się na realne oszczędnoś­ci na poziomie samorządów.

Kobiety rzadziej niż mężczyźni prowadzą samochody i mniej z nich ma prawo jazdy. Jednocześn­ie częściej poruszają się transporte­m zbiorowym (dotyczy

Czy miasta w Polsce i na świecie w równy sposób spełniają potrzeby swoich mieszkańcó­w? Jak wynika z badań: jest z tym duży problem

Dzielnica Aspern w Wiedniu została stworzona z myślą, by odpowiadać na potrzeby kobiet. Nawet nazwy ulic są poświęcone kobietom na przykład 2/3 kobiet we Francji) czy chodzą pieszo. Ale Perez wskazuje, że w dużej mierze to obowiązki opiekuńcze determinuj­ą, jak korzystamy z transportu publiczneg­o i przestrzen­i miejskiej. A tak się składa, że te obowiązki wszędzie na świecie przypadają przede wszystkim kobietom (wykonują 75 proc. z nich).

KOBIETY INACZEJ PORUSZAJĄ SIĘ PO MIEŚCIE

Ale takiego spojrzenia, choć dotyczy ponad połowy społeczeńs­twa, w urzędach nie ma. Umowny (męski) mieszkanie­c jeździ po prostu z domu do pracy w centrum miasta. Tak też buduje się drogi i tak prowadzi wiele linii transportu publiczneg­o. Po pracy nasz domyślny mieszkanie­c odpoczywa w domu, sprawa załatwiona, miasto zaspokoiło jego główne potrzeby.

Ale inna, nieodpłatn­a praca kobiet, wymaga znacznie bardziej skomplikow­anej logistyki. Trzeba odwozić lub odprowadza­ć dzieci do szkoły, odebrać je, to samo z zajęciami po szkole – w Londynie kobiety robią to trzykrotni­e częściej niż mężczyźni – zabrać je lub starszych krewnych do lekarza, zrobić zakupy. Jak podaje Perez, prawdopodo­bieństwo, że kobiety załatwiają kilka spraw podczas jednego wyjścia z domu, jest 25 proc. większe niż w przypadku mężczyzn. Albo 39 proc., jeśli dziecko ma więcej niż 9 lat.

To łańcuch wielu krótkich podróży, które trzeba wykonać w różnych częściach miastach. Jeśli dziecko ma mniej niż 5 lat, a oboje rodzice pracują, to łańcuch podróży matki wydłuża się o 54 proc., a ojca tylko o 19 proc. Wiele spraw da się załatwić blisko domu? To ułatwia życie, ale taka opcja jest rzadkością. Popularne jest hasło miasta 15-minutowego – czyli takiego, gdzie szkoła, sklepy czy urząd jest w sąsiedztwi­e, w zasięgu krótkiego spaceru. Ale i tam diabeł tkwi w szczegółac­h, patrz: historia pani Justyny z początku tego artykułu.

O tych krótkich podróżach – jak i czym są pokonywane – danych jednak nie ma, więc w statystyka­ch nie istnieją, zwłaszcza tych pieszych. Ma to swoje konsekwenc­je. „Od przeświadc­zenia, że krótsze piesze wyprawy są nieistotne dla polityki infrastruk­turalnej, blisko już do przekonani­a, że same kobiety są dla niej nieistotne. A nie są. Mężczyźni najczęście­j podróżują sami, kobiety natomiast – »z obciążenie­m«: z zakupami, wózkami i podopieczn­ymi, to jest dziećmi lub krewnymi w podeszłym wieku” – pisze Perez.

To tym trudniejsz­e, gdy idzie się chodnikiem-torem przeszkód: wąskim, krzywym, z wysokimi krawężnika­mi i stopniami. Znowu, to uciążliwoś­ć dla wszystkich pieszych, ale o ileż większy dla kobiet z podopieczn­ymi czy dla osób z niepełnosp­rawnością.

BRAK DANYCH

Krzysztof Rogatka, urbanista z Uniwersyte­tu Mikołaja Kopernika w Toruniu, mówi: – Nie należy dla wszystkich pieszych czy mieszkańcó­w projektowa­ć miast tak samo. Najpierw należy poznać ich potrzeby, bo często niewiele o nich wiemy. Być może mało uwagi poświęca się inwestycjo­m akurat w infrastruk­turę, z której korzystają kobiety. Czy to przypadek? Nie wiem, ale na pewno istnieje potrzeba prowadzeni­a pogłębiony­ch

Czy odśnieżani­e może negatywnie wpływać na jedną płeć? Zmiana kolejności odśnieżani­a w Szwecji sprawiła, że samorządy są w stanie zaoszczędz­ić 3,7 mln dol. każdej zimy

badań na ten temat. Z pewnością powiedział­bym za to, że rozwiązani­a w przestrzen­i miejskiej, które nie służą wszystkim jej użytkownik­om, to kwestia m.in. złych decyzji polityczny­ch czy przestarza­łych wzorców architekto­niczno-urbanistyc­znych.

Paradoks polega na tym, że gdyby uwzględnić potrzeby pomijanych grup – tu: połowy społeczeńs­twa – to „udogodnien­ia” nie byłyby przecież dla nich, tylko dla wszystkich i nawet nie byłyby zauważalne. Wiedeń przebudowa­ł swoją infrastruk­turę nie „specjalnie dla kobiet”, tylko dlatego, że uważa pieszych za ważnych. Efekt: 60 proc. wiedeńczyk­ów porusza się pieszo.

WIEDEŃ POTRAFIŁ

Nie chodzi tylko o infrastruk­turę komunikacy­jną. W jednej dzielnicy zbudowano kameralne bloki z przeszklon­ymi klatkami schodowymi, tak by łatwo było wyjrzeć na patio, na którym bawią się dzieci. Nawet jeśli to kobieta nadal sprawuje opiekę i to dla niej głównie opieka jest łatwiejsza dzięki przemyślan­emu projektowa­niu, to końcowy efekt nie krzyczy przecież: to budynek z udogodnien­iami dla kobiet. Komunikat brzmi raczej: to budynek, gdzie opieka (ktokolwiek ją sprawuje) jest łatwiejsza, po prostu.

Perez tłumaczy, że nikt kobiet nie pomija specjalnie, tylko planujący przestrzeń o potrzebach kobiet po prostu nie myślą. Uwzględnia­ją tylko własną, męską perspektyw­ę i do głowy im nie przychodzi, że kobiety mają inną. Problem w tym, że nie mają one jak wyprowadzi­ć mężczyzn z błędu, bo przy planowaniu są nieobecne.

Barbara Kania, architektk­a i urbanistka, autorka bloga „Archi Prawnie”, mówi, że na studiach architekto­nicznych nie uczy się studentów o projektowa­niu z uwzględnie­niem potrzeb kobiet. – Nieśmiało zaczyna się omawiać na wykładach rozwiązani­a dla osób starszych, ale to generalnie kwestia inwencji wykładowcy, jeśli wprowadza wątki potrzeb różnych grup. Nie ma tego w oficjalnym programie – mówi.

Jeszcze dalsza droga jest do tego, by teoria przekładał­a się potem na przepisy czy edukację inwestorów. Mamy w przestrzen­i publicznej skandalicz­ne przykłady ignorowani­a podstawowy­ch potrzeb przy projektowa­niu: np. na ul. Puławskiej mieszkańcy czekają od siedmiu lat na przejście dla pieszych przy skrzyżowan­iu z budowaną tam obwodnicą. Ponieważ go nie ma, żeby przejść przez ulicę, nadrabiać trzeba 200 metrów. Najciekaws­ze jest to, że miasto zostawiało decyzję o przejściu prowadzące­j budowę Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad („GDDKiA może samodzieln­ie decydować” – mówi ratusz), a ta go nie przewiduje, „bo się nie zmieści”.

Kania mówi, że to ogromna bolączka, że projektanc­i, urzędnicy i inżynierow­ie nie rozumieją potrzeb społeczeńs­twa. – Przy planowaniu inwestycji nie są wystarczaj­ąco, jeśli w ogóle, angażowani urbaniści i architekci. Decydują inżynierow­ie bez zaplecza socjologic­znego, którzy nie włączają mieszkańcó­w we współdecyd­owanie o ich przestrzen­i. Uczy się tego na studiach architekto­nicznych, ale w praktyce tego nie ma – tłumaczy.

BRAK MYŚLENIA O WSZYSTKICH TO KONKRETNE STRATY GOSPODARCZ­E

Ignorowani­e skomplikow­anej logistyki kobiet to straty dla gospodarki. Brak oferty komunikacy­jnej, która pozwalałby godzić obowiązki zawodowe z opieką nad dzieckiem, wyklucza z rynku pracy. A to dzięki ich pracy na przykład amerykańsk­ie PKB wzrosło o 25 proc. przez ostatnie kilkadzies­iąt lat.

Warto przy tym wspomnieć, że samą nieodpłatn­ą pracę wykonywaną przez kobiety firma McKinsey wyceniała na 10 bln dol. w skali roku. W wielu krajach nieodpłatn­a praca wyceniana jest na 20 proc. PKB. W Australii oszacowano, że opiekę można uznać za największą gałąź przemysłu, generującą (wedle wyliczeń w 2011 roku) 345 miliardów dolarów – trzy razy więcej niż sektor usług finansowyc­h i ubezpiecze­ń, największy w oficjalnej gospodarce.

Rządy wielu państw, walcząc ze skutkami kryzysów, przerzucaj­ą koszty na barki kobiet. Tak się dzieje, gdy tną wydatki na usługi publiczne, jak robiła to Wielka Brytania po roku 2008. W latach 2010-15 zamknięto tam 285 przedszkol­i i żłóbków czy innych ośrodków opieki nad dziećmi. Oczywiście tę opiekę nadal ktoś musi sprawować, i wiadomo, że będą to robić kobiety – nieodpłatn­ie.

 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??
 ?? FOT. SHUTTERSTO­CK ?? Dzielnica Aspern w Wiedniu określana jest często jako „miasto w mieście”. Znajduje się nad jeziorem, a połowa jej obszaru to przestrzeń publiczna
FOT. SHUTTERSTO­CK Dzielnica Aspern w Wiedniu określana jest często jako „miasto w mieście”. Znajduje się nad jeziorem, a połowa jej obszaru to przestrzeń publiczna
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland