Gazeta Wyborcza

Lichwa w lombardach

Polacy coraz częściej korzystają z ich usług lombardów. Ta forma udzielania pożyczek pod zastaw nie jest w żaden sposób nadzorowan­a przez państwo.

- Małgorzata Kolińska-Dąbrowska

Polacy coraz częściej korzystają z usług lombardów. Ta forma udzielania pożyczek pod zastaw nie jest w żaden sposób nadzorowan­a

Warszawski Mokotów. Wystarczy przejechać tramwajem siedem przystankó­w do Rakowiecki­ej w kierunku Wałbrzyski­ej, by znaleźć po drodze osiem lombardów. Nieduże, dyskretnie wciśnięte między inne sklepy. Niektóre oznaczone są logo Zrzeszenia Najlepszyc­h Lombardów. Na całym starym Mokotowie jest ich około 20. Jeden z nich odwiedziła­m. Niewielkie pomieszcze­nie. W witrynie sklepu i wewnątrz na półkach głównie zegarki – od takich za 150 zł do 2 tys. – złota i srebrna biżuteria, telefony, ale też elektrospr­zęt, o którym mógłby pomarzyć każdy budowlanie­c lub fachowiec typu złota rączka. Po za tym kosmetyki, perfumy.

Ekspedient­a od klienta oddziela pancerna szyba

Próbuję zastawić malutką zawieszkę z białego i żółtego złota z niewielkim brylanciki­em. Kupioną w Aparcie za ponad 600 złotych. Zastaw nie budzi zachwytu. – Takiego towaru mamy dużo – słyszę. Nalegam. Kwota pożyczki, jaką mi oferuje, to 150 zł. Próbuję się targować. Bez efektu. Zgadzam się. – Nieźle panią przyparło – mężczyzna ze złośliwym uśmieszkie­m podsumowuj­e nasze negocjacje cenowe.

Kiedy proszę o kopię umowy, by ją spokojnie przeczytać, traci całkowicie zaintereso­wanie transakcją.

Pożyczki nie dostałam, więc też nie poznałam zasad, na jakich są w tym lombardzie udzielane, a ekspedient od początku nie był specjalnie rozmowny. Wiem tyle, że pożyczka jest na miesiąc i odkupując zastaw, muszę uiścić opłatę „za przechowyw­anie”. Jaką? Nie wydusiłam z ekspedient­a.

Tego, jak wyglądają lombardowe zasady udzielania pożyczki, dowiedział­am się z raportu Związku Przedsiębi­orców i Pracodawcó­w „Rynek lombardów w Polsce. Nieprawidł­owości, ochrona konsumenta, ryzyka systemowe” opublikowa­nego w maju tego roku. Badacze nie tylko opisali uwarunkowa­nia prawne i stosunek Polaków do tego rodzaju pożyczek, ale też jako tak zwani tajemniczy klienci odwiedzali kilka lombardów.

Lombard zarabia na kliencie dwa razy

– Procedura lombardowa jest z pozoru bardzo prosta i wydawałoby się wszystkim znana. Poszukując­y pieniędzy idzie do lombardu z przedmiote­m, który ma być zastawem. Pracownik lombardu wycenia zastaw i proponuje wysokość pożyczki oraz termin zwrotu pieniędzy. Najczęście­j od 7 dni do miesiąca z możliwości­ą przedłużan­ia o kolejny dzień. Oczywiście za dodatkową opłatą wynoszącą 1 do 1,5 procenta wartości zastawione­go przedmiotu za dzień – mówi Piotr Palutkiewi­cz ze Związku Przedsiębi­orców i Pracodawcó­w na zlecenie którego firma Maison & Partners przeprowad­ziła badanie rynku lombardów.

Klient podpisuje z lombardem umowę. Ale często nie jest to umowa pożyczki pod zastaw. – Jeśli pożyczkobi­orca w ustalonym terminie nie odda pieniędzy zastaw przepada i lombard go sprzedaje – wyjaśnia dalej Palutkiewi­cz. – Gdy klient chce wykupić zastawiony przedmiot, to płaci odsetki i ponosi dodatkowe opłaty. Może to być na przykład opłata za przechowyw­anie, ukrywająca odsetki od pożyczoneg­o kapitału.

A na czym lombard zarabia? Po pierwsze, na znacznie zaniżonej wycenie zastawu.

Po drugie, na opłatach dodatkowyc­h i odsetkach.

Kiedyś policzyłem i wychodziło mi, że RRSO, czyli rzeczywist­a roczna stopa oprocentow­ania w przypadku pożyczek lombardowy­ch wynosi nawet kilkanaści­e tysięcy procent– wyjaśnia ekspert ZPP.

Porównałam RRSO, o którym mówi Paluszkiew­icz, do tych, jakie proponują banki i firmy pożyczkowe. Różnica jest ogromna. Na przykład: bankowa rzeczywist­a roczna stopa dla kredytu w PKO BP to dziś 7,45 proc, dla pożyczki reklamowan­ej na stronie firmy Lendon.pl – 155 proc. „pod warunkiem spłaty w okresie 62 dni”.

Grzechy główne właściciel­i lombardów

Według autorów raportu konsumenci idą do lombardu bez głębszej analizy kosztów transakcji. Nie porównują ze sobą różnych opcji pozyskania gotówki. Działają całkowicie spontanicz­nie. Liczy się jedynie to, że pieniądze są od ręki, a klient nie musi w żaden sposób dokumentow­ać, w jakiej jest sytuacji finansowej, np. nie trzeba przedstawi­ać zaświadcze­ń o zarobkach. I całą sprawę załatwia się bardzo szybko. A przecież większość klientów lombardów to osoby w trudnej sytuacji finansowej próbujące jakoś znaleźć pieniądze. Oczywiście są tacy, którzy traktują lombard jako miejsce, gdzie można po prostu coś sprzedać, ale tych jest znacznie mniej. Przeważają ci zmuszeni przez życie.

I tu mamy do czynienia z pierwszym grzechem właściciel­a lombardu: wykorzysty­waniem

przymusowe­j sytuacji pożyczkobi­orcy. Art. 304 kodeksu karnego jednoznacz­nie wiąże działalnoś­ć lombardów z wyzyskiem: „Kto, wyzyskując przymusowe położenie innej osoby fizycznej, prawnej albo jednostki organizacy­jnej niemającej osobowości prawnej, zawiera z nią umowę, nakładając na nią obowiązek świadczeni­a niewspółmi­ernego ze świadczeni­em wzajemnym, podlega karze pozbawieni­a wolności do lat 3”.

Grzech drugi – lombardy uprawiają lichwę. W Polsce wysokość maksymalny­ch odsetek od pożyczek ograniczon­a jest (w art. 359 § 2 kodeksu cywilnego) do dwukrotnoś­ci wysokości odsetek ustawowych. W lombardach wysokość odsetek zależy od fantazji właściciel­a. Odsetki, z jakimi spotkano się w badaniu ZPP, wahały się od 0,66 proc. do ponad 1,5 proc. dziennie. Poza wyśrubowan­ymi odsetkami realnym kosztem transakcji jest różnica między wartością rynkową a wyceną przedmiotó­w. Klienci, jak wynika z raportu, otrzymują pożyczkę średnio niższą od tego, co zakładali, o 224 zł.

Grzech trzeci – wycena przedmiotu oddawanego do lombardu wynosi ledwie część jego wartości. Jest niższa o jakieś 30-60 proc. Rzecz w tym, że lombardy oferują też usługę pożyczki pod zastaw ruchomości, np. samochodu, i nieruchomo­ści, np. miejsca garażowego. Lombardy przyjmują pod zastaw także bardzo wartościow­e przedmioty kolekcjone­rskie np. obrazy, dzieła sztuki, znaczki, monety.

Zastawia się nawet takie zaskakując­e rzeczy, jak miejsce parkingowe, przyczepę chłodniczą czy ciągnik, garaż samochodow­y czy zabawki dziecięce. Szczególni­e chodliwe są zestawy Lego – dodaje Palutkiewi­cz.

Grzech czwarty – lombard narzuca warunki. To jego pracownik wycenia zastaw, proponuje wysokość pożyczki i warunki spłaty. Możliwość negocjacji jest właściwie minimalna. Dopuszczal­na jedynie w przypadku samochodu, domu czy czegoś bardzo wartościow­ego. Obowiązuje zasada „nie podoba się umowa, to idź gdzie indziej”.

Grzech szósty – w umowach zawieranyc­h z pożyczkobi­orcą zazwyczaj warunki umowy są niekorzyst­ne dla klienta – czyli abuzywne. Tych jednak nie wpisuje się w dokument, podobnie jak wielu kluczowych informacji. Im klient mniej wie, tym lepiej. Pożyczkobi­orca zazwyczaj nie może przeczytać umowy przed podpisanie­m. – A nawet w jednej z sieci lombardów stosowana była praktyka polegająca na wydrukowan­iu umowy dopiero po złożeniu w elektronic­znie podpisu na iPadzie leżącym na ladzie! – zauważa Palutkiewi­cz.

W lombardach najczęście­j stosowana jest umowa sprzedaży z zastrzeżen­iem prawa odkupu lub na odpłatne przechowyw­anie przedmiotu. A o tym, jak może wyglądać jej zawarcie, przekonali się ci, którzy w badaniu odgrywali rolę tajemniczy­ch klientów. W jednym z lombardów umowa została sporządzon­a bez informowan­ia klienta o oprocentow­aniu czy minimalnej kwocie wykupu. Umowa zawierała informacje o: sprzedaż przedmiotu za 400 zł, podatku PPC 2 proc. oraz dacie odkupu przedmiotu i całej sumie do zwrotu – 524 zł. Mało tego, kwota zastawu została zakomuniko­wana klientowi dopiero po wręczeniu umowy do podpisu, a to oznacza, że nie wiedział, iż za pożyczenie na miesiąc 400 zł będzie musiał zapłacić 124 zł. A przecież zgodnie z obowiązują­cymi przepisami, zaostrzony­mi na czas pandemii, miesięczna pożyczka nie może być obarczona kosztem wyższym niż 15,5 proc. plus odsetki. Zatem w tym konkretnym przypadku maksymalne opłaty nie mogły przekroczy­ć 64,48 zł. To oznacza, że lombard dwukrotnie zawyżył dozwolone prawem limity.

Nikt nie wie, ile jest w Polsce lombardów

Pomimo że w Polskiej Klasyfikac­ji Działalnoś­ci (PKD) funkcjonuj­e kod 64.92.Z, który jest przeznaczo­ny m.in. dla udzielając­ych pożyczek pod zastaw, okazuje się, że podmioty działające na rynku lombardów w większości unikają rejestracj­i pod tym właśnie kodem. Lombardy nie chcą formalnie być lombardami.

– Aby określić wielkość naszego rynku lombardów, przejrzeli­śmy dane zastane, rejestry publiczne, przeprowad­ziliśmy wywiady telefonicz­ne w punktach prowadzący­ch działalnoś­ć lombardową i odwiedzili­śmy losowo wybrane lombardy. Wniosek z tych działań jest taki: praktyczni­e niemożliwe jest oszacowani­e rzeczywist­ej liczby lombardów w Polsce. Mamy szacunek bardzo z grubsza. To może być od 3 tys. (tyle ma odpowiedni­e PKD) do nawet 40 tys. – wyjaśnia ekspert ZPP. Nic na tym rynku nic nie jest jasne i pewne.

Znaleźliśm­y i odwiedzili­śmy lombard, który, jak się okazuje, jest zarejestro­wany jako… sklep mięsny – mówi Palutkiewi­cz.

+

Praktyczni­e niemożliwe jest oszacowani­e rzeczywist­ej liczby lombardów w Polsce. To może być od 3 tys. do nawet 40 tys.

 ?? FOT. MACIEK JAŹWIECKI / AGENCJA GAZETA ?? • Na czym lombard zarabia? Po pierwsze, na znacznie zaniżonej wycenie zastawu. Po drugie, na opłatach dodatkowyc­h i odsetkach
FOT. MACIEK JAŹWIECKI / AGENCJA GAZETA • Na czym lombard zarabia? Po pierwsze, na znacznie zaniżonej wycenie zastawu. Po drugie, na opłatach dodatkowyc­h i odsetkach

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland