OPASKA KAPITANA DLA KJAERA
Tym razem, po Euro 2020, najlepszą jedenastkę – a precyzyjniej: dwunastkę – turnieju wypada wyłaniać trochę inaczej niż zazwyczaj.
Czterech Włochów, trzech Anglików, dwóch Duńczyków, po jednym Hiszpanie i Francuzie znalazło się w jedenastce Euro 2020. Opaskę kapitana wręczamy Simonowi Kjaerowi (z prawej). Duńczyk po ataku serca Christiana Eriksena rozpoczął akcję ratunkową, zadbał o partnerkę piłkarza, ustawiał chroniący jego intymność kordon. Pomyślał o wszystkim ►
Mistrzostwa odbywały się w cieniu pandemii – dla pochłaniającej kolorowy spektakl publiczności telewizyjnej niedostrzegalnym, acz dotkliwym dla kibiców, którzy chcieli uczestniczyć w imprezie z bliska. Oni przedzierali się przez biurokratyczno-logistyczną dżunglę, czasami podróżowali na próżno i nie dostawali się na stadion, czasami władze państwa, w którym grali piłkarze, odradzały im przylot lub zatrzymywały na granicy.
Poza tym działo się wciągająco, nawet hipnotyzująco. Ze względu na poziom sportowy – wbrew obawom, że drużyny narodowe coraz wyraźniej ustępują klubowym – obejrzeliśmy mnóstwo fantastycznego futbolu. Ze względu na brawurową postawę małych, którzy rzucali wyzwanie wielkim i sprawili trochę niespodzianek. A także ze względu na gesty oraz sceny niepiłkarskie – dramatyczne, których nie chcielibyśmy oglądać, ale czyniące turniej niezapomnianym. Taki duch czasów, że pozasportowego wymiaru Euro 2020 przemilczeć nie sposób.
GIANLUIGI DONNARUMMA (Włochy)
Każdym ruchem przypominał o żywotności włoskiego futbolu, który jeszcze nie zdążył pożegnać Gianluigiego Buffona, 43-letniego uczestnika pięciu mundiali i czterech Euro, a już wpuścił do bramki młodzieńca skazanego na chronienie jej przez następną epokę. W Milanie debiutował Donnarumma tak wcześnie, że do dzisiaj (ma 22 lata!) zdążył uzbierać już 251 meczów w klubie i 33 w reprezentacji. Zapamiętamy go z trzech obronionych rzutów karnych czy idealnie wymierzonego wyrzutu piłki inicjującego kontratak zwieńczony golem w półfinale, ale przez całe mistrzostwa obniżał puls włoskich kibiców, działając z niewiarygodnym spokojem. Wystarczy powtórnie zerknąć na beznamiętność Włocha po zatrzymaniu strzału, który dał złoto – na Donnarummę musiało się zwalić pół drużyny, żeby zorientował się, że jest zdolny do uniesień. Rezerwa: Yann Sommer.
GIORGIO CHIELLINI (Włochy) SIMON KJAER (Dania)
Środkowi obrońcy. Kiedy patrzymy na Chielliniego wyśpiewującego hymn, wszyscy stajemy się na chwilę Włochami; kiedy wdaje się w fizyczną awanturę z rywalami, to może ich zdeprymować już sama konstatacja, że znój (i brud) walki sprawiają mu przyjemność; kiedy prowokuje ich werbalnie, podejrzewamy, że tym więcej w nim luzu, im wyższe napięcie meczu; a kiedy przybija piątki i obcałowuje kolegów, podziwiamy lidera wybitnie drużynotwórczego, wartego wielokrotnie więcej niż suma wnoszonych na murawę techniczno-fizyczno-taktycznych kompetencji. Ucieleśnienie szczytowej sztuki defensywnej.
Kjaer jest dyskretniejszy w ruchach, ale i jemu moglibyśmy założyć opaskę kapitana. Piłkarze wyewoluowali ostatnio w więcej niż sportowców, w ludzi zaangażowanych i dających osobisty przykład, a Duńczyk postępował wzorcowo w najbardziej krytycznej chwili na turnieju, gdy trzeba było przetworzyć gigabajty danych w ułamku sekundy – po ataku serca Christiana Eriksena rozpoczął akcję ratunkową, potem zadbał o partnerkę piłkarza, ustawiał chroniący jego intymność kordon złożony z kolegów z drużyny. Pomyślał o wszystkim i wszystkich. Rezerwowi: Leonardo Bonucci, Harry Maguire.
JOAKIM MAEHLE (Dania) LUKE SHAW (Anglia)
Obaj pełnili funkcję lewego obrońcy/lewego wahadłowego, czyli grali na najsilniej obsadzonej pozycji na turnieju, ale w superdrużynie Duńczyka przerzucamy na przeciwległą flankę – tam częściej gra w klubie, zresztą kopie głównie prawą nogą. To newralgiczna rola w nowoczesnym futbolu, wymagająca i końskiej wydolności (zasuwasz od jednej linii końcowej do drugiej), i wszechstronności umożliwiającej konstruowanie oraz finalizowanie ataków. Jej wpływ na wynik widzimy w wielkich, stawiających na taktyczną innowacyjność klubach (patrz: Atalanta czy Liverpool), widzieliśmy też w finale Euro 2020, gdy Anglicy objęli prowadzenie dzięki przerzutowi prawego obrońcy Trippiera do lewego obrońcy Shaw.
Ten ostatni ozdobił turniej golem i trzema asystami, Maehle zdobył dwie bramki i miał jedną asystę, ale obaj ustępowali niezmordowanemu Leonardo Spinazzoli – dopóki Włoch nie zerwał ścięgna Achillesa, przez co półfinał oglądał w telewizji, a finał o kulach, z trybun. Umieszczamy go w rezerwie, wraz z Jordim Albą.
PAUL POGBA (Francja) JORGINHO (Włochy) PEDRI (Hiszpania)
Jorginho to jedyny piłkarz, który wygrał w bieżącym sezonie zarówno Ligę Mistrzów, jak i Euro 2020 (Emerson dokonał tego formalnie, pierwszy finał przesiedział w rezerwie), jednak mógł skończyć jako bohater niewidzialny – zajmuje się na boisku drobnymi ruchami z piłką lub bez piłki, nadającymi rytm i spójność manewrom drużyny, lecz wykrywalnymi głównie dla wnikliwych badaczy anatomii gry. Jeśli zostanie zapamiętany, to ze względu na rzuty karne. Wykonuje je zazwyczaj perfekcyjnie, jak w półfinale z Danią, i finałowa pomyłka ogólnego werdyktu nie zmienia.
W sylwetce Pedriego była obietnica, że Hiszpania wkrótce wróci silniejsza. 18-latek w poprzednim sezonie biegał w drugiej lidze, a w bieżącym wytrzymał 62 mecze w Barcelonie i reprezentacji kraju, zamykając go olśniewającym show na Wembley. Wyluzowany,
zawsze z podniesioną głową i myślący, niecelne podanie przytrafiło mu się dopiero w dogrywce. Porównywany do maestro Andrésa Iniesty, który jednak w wieku Pedriego dopiero zapoznawał się z seniorską drużyną Barcelony, a na debiut w narodowej miał czekać jeszcze cztery sezony.
Tercet panujący w środku pola dopełniamy Pogbą, jedynym w superdrużynie zawodnikiem spoza grona półfinalistów. Zanim odpadł, był wirtuozem ponad wszystkich na turnieju, jego kunsztowne podania będą zawsze przypominać o bezmiarze talentu roztrwonionego przez Francję. Znów skłóconą, naburmuszoną, krztuszącą się od toksycznych emocji.
Rezerwowi: Kalvin Phillips, Sergio Busquets, Mikkel Damsgaard.
RAHEEM STERLING (Anglia) FEDERICO CHIESA (Włochy)
Gdyby finał zakończył się inaczej, wyspiarze mogliby rzucić się do promowania tego pierwszego jako laureata Złotej Piłki (też wystąpił w finale LM, jak Jorginho, ale oba najważniejsze starcia przegrał), wykorzystując zasięg języka angielskiego oraz romantyczną opowieść o biednym, pomagającym mamie sprzątać hotele chłopcu dorastającym w ogródku z widokiem na Wembley. Urodzony na Jamajce skrzydłowy to poza boiskiem sztandarowy przedstawiciel pokolenia gwiazd, które pochłania społeczny aktywizm, a na boisku wulkan energii, nieokiełznany drybler, gotowy jednym balansem ciała rozerwać szczelną defensywę, zaciągając do zwycięstwa zespół, któremu nie idzie. Czyli wypisz wymaluj sobowtór Chiesy, który miał nad Anglikiem pewną przewagę – chętniej wrzucał najwyższy bieg w momentach kulminacyjnych, zwłaszcza dogrywkowych, półfinałowych oraz finałowych. Rezerwowi: Dani Olmo, Lorenzo Insigne.
HARRY KANE (Anglia)
A może to jemu Anglicy próbowaliby podać Złotą Piłkę, gdyby wreszcie dopadli złota? W naszej superdrużynie do niedzielnego
wieczoru ustępował miejsca Patrickowi
Schickowi, który strzela gole bajeczne, prawie nierzeczywiste. Czecha odsuwamy jednak do rezerwy, ponieważ Kane w finale długo zachwycał jako wszędobylski rozgrywający z wizją, przy okazji eksponując turniejową udrękę środkowych napastników czołowych drużyn – surowo osądzanych wyłącznie za snajperską skuteczność, przy ignorowaniu zasług dla gry drużynowej. Masakrowano i Álvaro Moratę, i Ciro Immobile, do czasu obrywał też kapitan reprezentacji Anglii. Niesłusznie.
ROBERTO MANCINI (Włochy)
Znów: zanim obejrzeliśmy finał, trenerem superjedenastki był Gareth Southgate. Ze względu na konsekwentne trzymanie się strategii gry rozważnej, redukującej ryzyko, jakże sprzecznej z angielską mentalnością, godność, z jaką znosił nieznaną gdzie indziej presję, oraz troskę, z jaką chronił przed nią drużynę. I z powodu poruszającego, napisanego przed turniejem listu do rodaków, w którym uczłowieczał piłkarzy traktowanych często jak maszyny do wygrywania i wyrażał dumę z ich potrzeby walki o sprawy istotniejsze niż mecz. Reprezentacja ma strzelać gole, ale ma też propagować wartości, które uczynią Anglię lepszym krajem.
Tak, moment dziejowy nakazywałby wyróżnić Southgate’a. Jeśli jednak pozostaniemy wierni czystej piłce nożnej, to uhonorujemy przywództwo Roberto Manciniego – startował od zera, przejmując kadrę narodową pogrążoną w zamęcie; ozłocił ją w okolicznościach ekstremalnych, po przetrwaniu trzech dogrywek i dwóch konkursów rzutów karnych. W finale ożywił drużynę, gdy Anglikom – grającym jak w transie, pchanym przez 60 tys. ludzi, uprzywilejowanym przez cały turniej – zdawało się sprzyjać wszystko. Pozostaje co najwyżej pytanie, ile Mancini by zdziałał, gdyby nie niezłomność Bonucciego i Chielliniego, którzy nigdy nie kryli, że uwielbiają grać przy wrogim, ziejącym nienawiścią tłumie.
Ten drugi był największą, przytłaczającą wszystkich rywali osobowością na turnieju.