Kto poprze rząd bułgarskiego Kukiza?
Po niedzielnych wyborach w Bułgarii żadna z partii nie ma samodzielnej większości. Niedawny premier Bojko Borisow jest w opałach, a nowa gwiazda – piosenkarz i showman telewizyjny Sławi Trifonow – zapowiada próbę stworzenia rządu.
W Bułgarii trwa walka polityczna między środowiskiem byłego centroprawicowego premiera Bojka Borisowa, który z przerwami rządził krajem przez ostatnią dekadę, a nowymi partiami protestu.
Największa z nich to Jest Taki Naród popularnego piosenkarza i gospodarza programów telewizyjnych Sławiego Trifonowa. W niedzielnych wyborach najprawdopodobniej minimalnie zwyciężyła (po przeliczeniu niemal 99 proc. głosów ma 23,9 proc., a GERB Borisowa – 23,7 proc.). Partie dzieli niecałe 6 tys. głosów. Do przeliczenia pozostały okręgi z zagranicy, gdzie lepiej wypada Trifonow.
Do parlamentu wejdą też dwa kolejne ugrupowania domagające się zdecydowanej walki z korupcją: Demokratyczna Bułgaria (12,6 proc.) i Powstańcie, Precz z Mafiozami (5 proc.), a ponadto socjaliści (13,5 proc.) i partia mniejszości tureckiej (10,7 proc.).Bułgarzy poszli do urn już drugi raz w tym roku, bo po kwietniowych wyborach, w których Borisow wypadł nieco lepiej, a Trifonow nieco gorzej, nikomu nie udało się stworzyć rządu. Siedmiomilionowym krajem kieruje obecnie rząd techniczny.
Policzek dla Borisowa
Powołanie owego rządu przez Rumena Radewa, prezydenta z opozycyjnej Bułgarskiej Partii
Socjalistycznej, okazało się przekleństwem Borisowa. Nowa ekipa, zyskawszy dostęp do państwowych danych, wysuwa bowiem kolejne oskarżenia wobec byłego premiera. Obwiniła go m.in. o wydawanie miliardów lewów bez transparentnych procedur przetargowych i podsłuchiwanie opozycyjnych polityków. Borisow zaprzecza oskarżeniom.
– Ostatnie miesiące są dla niego katastrofalne. Rząd tymczasowy obnażył nie tylko straty funduszy publicznych, ale też mechanizmy kupowania głosów. Bardzo ważne były również sankcje nałożone przez amerykański Departament Skarbu m.in. na szarą eminencję poprzedniego rządu Deliana Peewskiego – mówi „Wyborczej” Ognian Georgiew, dziennikarz bułgarskiego tygodnika „Capital”.
Peewski to magnat medialny powiązany z Ahmedem Doganem, nestorem partii mniejszości tureckiej, reprezentującej jednocześnie interesy wpływowych środowisk biznesowych. Obaj wypracowali sobie w kraju ogromne wpływy i nieformalnie wspierali Borisowa. Waszyngton wciągnął Peewskiego na czarną listę wraz z dwoma innymi Bułgarami i ich 64 firmami za działania korupcyjne.
– Fakt, że Amerykanie głośno powiedzieli: słuchajcie, człowiek, który kontroluje część waszej gospodarki i sceny politycznej, ma zły wpływ, więc obejmiemy go sankcjami, był policzkiem dla Borisowa. Podczas kampanii jego partia skupiała się głównie na minimalizowaniu strat. To nie jest dobra pozycja – twierdzi Georgiew.
Korupcja toczy Bułgarię
Już latem zeszłego roku przez Bułgarię przetoczyła się największa od lat fala protestów antykorupcyjnych (choć akurat Trifonow nie był w nich aktywny). Przez wiele wieczorów w Sofii i innych dużych miastach protestujący, często młodzi, wyrażali swoje niezadowolenie z rządów oligarchów.
Prawnik i politolog z think tanku Centre for Liberal Strategies Daniel Smilow tłumaczył wówczas „Wyborczej”, że podłożem niezadowolenia jest strukturalna korupcja.
– Rząd nagradza grupy biznesmenów lukratywnymi kontraktami publicznymi, np. w sektorze energii czy budownictwa. A imperium biznesowe odwdzięcza mu się wsparciem medialnym, jako że kontroluje dużą część mediów. I ochroną prawną, jako że prokurator generalny i część sędziów są z nim powiązani – mówił Smilow.
Borisow wyszedł z tego kryzysu osłabiony. Zwłaszcza że do mediów wyciekły zdjęcia przedstawiające go śpiącego w sypialni z pistoletem na szafce nocnej. Na niektórych widać było otwartą szufladę, a w niej pliki banknotów euro i sztabki złota.
Raport think tanku Centre for the Study of Democracy podaje, że według lokalnych przedsiębiorców korupcja dotyczy co najmniej 35 proc. organizowanych w kraju przetargów publicznych. W zeszłorocznym rankingu percepcji korupcji Transparency International Bułgaria zajęła wspólnie z Węgrami i Rumunią 69. miejsce, najgorsze w UE.
Będą kolejne wybory?
W poniedziałek w wystąpieniu transmitowanym na Facebooku i w jego własnej stacji telewizyjnej 7/8 niemal dwumetrowy Trifonow ogłosił, że nie będzie próbował budować koalicji, lecz spróbuje stworzyć rząd samemu. Przedstawił kandydatów na premiera i ministrów oraz zaprosił inne partie do jego poparcia.
– W ten sposób wyprzedza rozmowy o współpracy, które teraz mają odbywać się na jego zasadach. Wcześniej inne partie mówiły, że to do niego należy inicjatywa. Odkrył zatem karty i czeka na ich ruch. Jeśli go nie poprą, chce mieć lepszą pozycję przed kolejnymi wyborami – mówi Georgiew.
Nie wyklucza, że pozostałe dwie antykorupcyjne partie mogą zagłosować za nowym rządem. To wciąż jednak nie da większości Trifonowowi. Dlatego niebawem możliwe są kolejne wybory. Choć Georgiew nie przekreśla też dogadania się piosenkarza i spółki z socjalistami. Ci ostatni uzależnili swoje poparcie od uwzględnienia ich postulatów, przede wszystkim w sferze polityki socjalnej.
Teoretycznie inną opcją byłoby wyciągnięcie ręki do mniejszości tureckiej. Tyle że wspierała ona poprzednie rządy i zdaniem antysystemowców jest współodpowiedzialna za korupcję w kraju. Dlatego wśród komentatorów nie brak pesymistów. „Bułgaria, najbiedniejszy kraj UE, zmierza prawdopodobnie ku niestabilnemu rządowi, jeśli nie politycznemu paraliżowi”, ocenia „Financial Times”.
Jeśli gabinet Trifonowa nie uzyska większości w parlamencie, szansę dostanie GERB. Jednak w obecnym układzie sił nie ma żadnych szans na ukucie większościowej koalicji.
Bułgarski Kukiz
Polityczne szachy utrudnia to, że Trifonow, choć świetnie znany ze sceny muzycznej i programów talk-show, w których przez lata przepytywał bułgarskich celebrytów i polityków (w tym Borisowa), w świecie polityki wciąż jest zagadką. Długimi okresami milczy, tak jak podczas zeszłorocznych protestów lub tuż po kwietniowych wyborach. A jak już zabiera głos, to w swojej telewizji lub na Facebooku.
Nie ma większego doświadczenia politycznego, wyłączając zainicjowanie w 2016 r. referendum w sprawie praw wyborczych i finansowania partii politycznych oraz osobliwe reality show, w którym urządził casting na nowe pokolenie bułgarskich polityków.
Nie wszyscy wierzą w jego żarliwe obietnice walki z korupcją.
– Koniec końców, może zamienimy jednego populistę na drugiego – ostrzega w Politico Róża Smilowa, politolożka z Uniwersytetu w Sofii.
Komentatorów martwi też frekwencja, która według wstępnych danych w niedzielnych wyborach wyniosła ok. 35 proc. – o 15 pkt proc. mniej niż w kwietniu. Sugeruje to zmęczenie Bułgarów przeciągającym się kryzysem politycznym.
Opozycja chce zbliżenia z UE
W poniedziałkowym wystąpieniu Trifonow przedstawił zarys programu. To miks postulatów naprawy demokracji i walki z korupcją, inwestycji oraz efektownych dodatków, które mają podziałać na wyobraźnię wyborców, vide – przystąpienie Bułgarii do Europejskiej Agencji Kosmicznej i wysłanie w kosmos dwóch astronautów.
Jest Taki Naród jest zdecydowanie proeuropejska i domaga się ściślejszej integracji z UE, m.in. przystąpienia do strefy euro i strefy Schengen.
Kandydatem Trifonowa na premiera jest Nikołaj Wasilew, były wicepremier i minister finansów z czasów, gdy bułgarskim rządem kierował były car Symeon Sakskoburggotski (2001-05) oraz były minister ds. administracji w rządzie socjalistów (2005-09). Trifonow twierdzi, że zaoferował utrzymanie stanowisk niektórym ministrom z rządu technicznego – w tym ministrowi finansów Asenowi Wasilewowi – ale odmówili.