Problemy elektrowni Turów
Nowy, wybudowany za ponad 4 mld zł blok energetyczny w Turowie został wyłączony już po miesiącu działalności. Teraz się okazuje, że błędy popełniono i przy projektowaniu, i przy uruchamianiu elektrowni.
W sobotę, 17 lipca, napisaliśmy, że oddany w połowie maja blok elektrowni Turów w Bogatyni (województwo dolnośląskie) pracował ledwie ponad miesiąc. Nieczynny jest już od 19 czerwca.
Teraz się okazuje, że cała sprawa wiąże się ze złym projektem, niedopasowanym do warunków kopalni i elektrowni Turów.
– Od dłuższego czasu do tego bloku przyjeżdżali ludzie, którzy naprawiali urządzenia. Blok działał w systemie awaryjnym, a wszystkie funkcje automatyczne musiały zostać wyłączone, bo cały układ został źle skonstruowany – mówi nam osoba, która zna szczegóły prac w elektrowni Turów.
System ma bowiem przepuszczać zbyt duże grudy węgla.
– Blok jest niedostosowany do jakości węgla z kopalni Turów. Jakość tego surowca jest zbyt słaba jak na potrzeby nowego bloku – mówi nam nasz informator.
Właśnie dlatego zatkały się filtry, przez co elektrownia jest unieruchomiona od 19 czerwca.
Jakość węgla dostarczanego przez kopalnię Turów spadła po osunięciu się zwałowiska wydobywczego, do którego doszło we wrześniu 2016 r. Jednakże projektu nowego bloku nie zmieniono.
Przez użycie złego węgla instalacja ponoć nie jest już objęta gwarancją producenta. – To nie jest jedyna usterka, bo inwestycja była odbierana na szybko – słyszymy w okolicach kopalni.
Ma być między innymi zepsuty wentylator wyciągowy (ma utrzymywać podciśnienie w piecu), który również miał się zatykać w trakcie uruchamiania bloku.
PGE nie odpowiada na pytania
Według naszego informatora unieruchomienie bloku było jednym z powodów odwołania prezeski spółki PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna Wioletty Czmiel-Grzybowskiej, która sprawowała swoją funkcję od kwietnia 2020 r.
PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna to jedna ze spółek grupy PGE nadzorowanej przez Ministerstwo Aktywów Państwowych Jacka Sasina.
Na stronach internetowych firmy nie ma żadnej informacji o awarii. We wtorek wysłaliśmy pytania do rzeczniczki PGE GiEK Sandry Apanasionek.
Zapytaliśmy m.in., do jakiej awarii doszło w elektrowni Turów, jakie są jej przyczyny, kto jest odpowiedzialny za tę awarię, ile czasu będzie nieczynny nowy blok i jakie straty poniesie spółka z uwagi na wyłączenie bloku i z jakiego tytułu. Żadnej odpowiedzi nie otrzymaliśmy.
Pieniądze wyrzucone w błoto?
Nowy blok na 496 MW będzie emitował co roku do atmosfery 2,7 mln ton dwutlenku węgla.
Ekolodzy wskazują, że potężne pieniądze zostały wyrzucone w błoto.
– Niestety, prawie 5 mld zł zamiast na budowę nowego bloku mogłoby zostać wydane na sprawiedliwą transformację regionu, dzięki czemu skorzystaliby mieszkańcy, a nie firmy budujące ten blok energetyczny – komentuje Katarzyna Kubiczek, koordynatorka projektów stowarzyszenia Eko Unia.
Oddanie nowego bloku na węgiel zbiegło się w czasie z historycznym rekordem. Cena emisji dwutlenku węgla w unijnym systemie handlu emisjami EU ETS przebiła bowiem w maju psychologiczną barierę 50 euro za tonę. To oznacza, że eksploatacja elektrowni będzie jeszcze droższa niż do tej pory.
– Inwestowanie w węgiel jest porażką rządu i nas pogrąża. Powinniśmy inwestować pieniądze w transformację energetyczną opartą na odnawialnych źródłach energii – mówi Patrycja Stefanek z fundacji Rozwój Tak – Odkrywki Nie. – W Bełchatowie jest już plan dla wychodzenia z węgla i zaczęły się konkretniejsze działania. A w Turowie brakuje takich działań. Działalność 2044 r. jest kompletnie nierealna, zwłaszcza że Komisja Europejska przedstawiła projekt dostosowania europejskiej gospodarki do cięcia emisji o 55 proc. do 2030 r.
Historia bloku w Turowie
Inwestycję rozpoczęto jeszcze za czasów koalicji PO-PSL. – To dowód na to, że jesteśmy konsekwentni w realizowaniu polskiej polityki energetycznej – powiedziała w 2015 r. premier Ewa Kopacz podczas inauguracji budowy nowego bloku energetycznego.
Rząd PiS ją kontynuował mimo znacznych zmian w energetycznej i klimatycznej polityce unijnej.
Budowa kosztowała aż 4,3 mld zł, choć jeszcze w ubiegłym roku była mowa o 3,6 mld zł. Realizowało ją konsorcjum pod przewodnictwem firmy Mitsubishi Hitachi Power System.
Cały czas trwa też polsko-czeski spór o kopalnię Turów. W Pradze we wtorek zorganizowano kolejną turę polsko-czeskich negocjacji. W tym tygodniu w grupach roboczych toczyły się też ustalenia w kwestiach technicznych oraz prawno-traktatowych. Od ich wyników zależy dalszy tok rozmów. Kolejne spotkanie międzyrządowe jest przewidziane na przyszły czwartek.
– Negocjacje nie są łatwe, bo strona czeska zaproponowała trudny do zaakceptowania projekt umowy międzyrządowej – powiedział Artur Soboń, wiceminister aktywów państwowych, na początku lipca na antenie Programu 1 Polskiego Radia.
Szczegóły projektu umowy dotyczącej kopalni Turów nie zostały do tej pory ujawnione. Ze wcześniejszych wypowiedzi oraz nieoficjalnych informacji wiadomo, że Czesi domagają się m.in. zapłaty za rozbudowę ujęć wody po stronie czeskiej, a także stworzenia funduszu na ekologiczne projekty na pograniczu. Powstanie też mieszana komisja ekspertów, która będzie monitorować stan środowiska wokół Turowa.
W związku z niedostosowaniem się Polski do prawomocnego orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE o wstrzymaniu wydobycia w odkrywce do czasu wyroku grozi nam kara finansowa. O jej nałożenie Czechy zawnioskowały do TSUE. Zaproponowały, żeby Polska płaciła aż 5 mln euro za każdy dzień nielegalnej pracy odkrywki.
+
Nowy blok na 496 MW będzie emitował co roku do atmosfery 2,7 mln ton dwutlenku węgla