Polityka rządzi epidemią
Strefa żółta w kilkudziesięciu powiatach na wschodzie Polski, w wielu miejscach – czerwona. Gdyby rząd respektował kryteria, które sam ogłosił, obostrzenia już dawno powinny być wprowadzone. Ale na razie się wstrzymuje.
Najmniej zaszczepionych jest na wschodzie Polski. W województwie podkarpackim zaszczepiło się tylko 37,7 proc. mieszkańców, w lubelskim – niecałe 44 proc., a w podlaskim – 41,5 proc. Na Podkarpaciu nie widać na razie skutków niechęci do szczepień. Za to na Podlasiu i Lubelszczyźnie wskaźnik nowych zakażeń jest już kilkukrotnie wyższy niż w innych częściach kraju. Z ponad 2,6 tys. nowych przypadków, o których poinformowano w środę, 620 odnotowano na Lubelszczyźnie. W całym województwie zajęta jest już połowa łóżek covidowych. W obawie przed pogorszeniem się sytuacji we wtorek wojewoda lubelski zdecydował, że powstaną nowe.
Także na Podlasiu sytuacja jest coraz trudniejsza. – Dziś miałem telefon z fundacji pomagającej chorym na wątrobę. Szukali miejsca dla pacjenta, który potrzebuje przeszczepu i musi przejść badania. Niestety, nie mogliśmy go przyjąć, bo nasza klinika znów jest tylko dla chorych na COVID – mówi prof. Robert Flisiak, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, a jednocześnie prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.
Zdaniem prof. Flisiaka, który jest także członkiem Rady Medycznej przy premierze, w powiatach, w których jest najwięcej zakażeń, powinny już teraz obowiązywać ograniczenia odpowiednie dla stref żółtych i czerwonych. – To ostatni dzwonek. Dłuższe czekanie nie ma sensu, bo zakażenia będą się rozprzestrzeniać – uważa. Ale z Radą Medyczną nikt na ten temat nie rozmawia. Ostatnie pytanie, jakie premier zadał jej członkom, dotyczyło okresu ważności paszportów covidowych dla osób, które przyjęły trzecią dawkę szczepionki.
– Wprowadzając obostrzenia tam, gdzie jest najmniej zaszczepionych i najwięcej zakażeń, rząd egzekwowałby tylko to, co już wprowadził, i pokazał, że jest konsekwentny – podkreśla prof. Flisiak.
Co minister zdrowia powtarzał przez całe lato
Przywrócenie obostrzeń rząd zapowiadał wielokrotnie. Kiedy 28 czerwca po raz pierwszy od początku epidemii nie odnotowano ani jednego zgonu na COVID-19, premier Mateusz Morawiecki przestrzegał: – Ten optymizm musi być przez nas schłodzony. Współczynnik zaszczepienia jest za mały, żeby przerwać łańcuch zakażeń jesienią. Jeszcze nie wygraliśmy walki z epidemią.
A minister zdrowia Adam Niedzielski zapowiadał, że przy wzroście liczby zakażeń odsetek zaszczepionych będzie jednym z czynników decydujących o wprowadzeniu na danym terenie kolejnego lockdownu.
Niedzielski powtarzał to potem całe lato. Pod koniec sierpnia na konferencji prasowej ogłosił, że jeśli odsetek zaszczepionych będzie w jakimś powiecie wyższy od średniej krajowej, to strefa żółta będzie w nim wprowadzana przy liczbie 24, a nie 12 zachorowań na 10 tys. mieszkańców.
Zmienić się miało także kryterium nowych przypadków. Zimą strefę żółtą wprowadzano, jeżeli średnia zachorowań w ciągu siedmiu dni wyniosła przynajmniej sześć przypadków na 10 tys. mieszkańców. Jesienią, po zmianie, miało to być 12 przypadków na 10 tys. mieszkańców. Natomiast strefa czerwona miała się zaczynać nie od 12, ale od 24 przypadków na 10 tys. mieszkańców.
W województwach na wschodzie Polski odsetek zaszczepionych jest niższy niż średnia krajowa. W kilkunastu powiatach województw podlaskiego i lubelskiego wskaźnik nowych zakażeń przekracza 24 przypadki na 10 tys. mieszkańców. W powiecie bielskim na Podlasiu sięga on nawet 30 przypadków, a w powiecie kraśnickim na Lubelszczyźnie przekroczył 34. W obu województwach jest też najwięcej zgonów.
Niedzielski: Nie chcemy środków przymusu
Zapytaliśmy w Ministerstwie Zdrowia i w kancelarii premiera, dlaczego w takiej sytuacji rząd nie wprowadza obostrzeń w powiatach, które kwalifikują się do strefy czerwonej? Co stoi na przeszkodzie?
– Monitorujemy sytuację sanitarno-epidemiczną i jeśli zajdzie taka konieczność, zostaną wprowadzone dodatkowe zasady bezpieczeństwa – odpisała Justyna Maletka z Biura Komunikacji. – Wielokrotnie wskazywaliśmy również, że jednym z priorytetowych parametrów jest wskaźnik zajętości łóżek. Obecnie bufor łóżkowy jest znaczący, więc nie ma potrzeby wprowadzania dodatkowych obostrzeń.
W środę Niedzielski wystąpił w TVN 24. Powiedział, że według dostępnych mu prognoz szczyt zachorowań wystąpi na przełomie listopada i grudnia, ale przewidywania poszczególnych ośrodków bardzo różnią się co do możliwej dziennej liczby nowych zachorowań. Jedni podają, że będzie to 10, inni że aż 80 tys. przypadków dziennie.
Minister zapytany, czy rozważa rozwiązania wzorowane na francuskich, np. wprowadzenie zakazu wstępu do kin i restauracji dla osób niezaszczepionych, nie krył, że rząd nie chce się narażać osobom niechętnym szczepieniom. – Można wprowadzać różne regulacje, ale te regulacje powinny trafiać na odpowiednio przeanalizowane preferencje społeczne. A jeżeli mamy sytuację, gdzie jest te 30 proc. niechętnych, no to nie chcemy stosować żadnych środków przymusu, bo szczepienia z założenia mają być dobrowolne – stwierdził.
– Ograniczenia dla niezaszczepionych to nie są środki przymusu. To jak najbardziej uzasadnione środki prewencji – komentuje prof. Flisiak.
l