Śmierć na granicy
Policjanci patrolujący śmigłowcem teren przy granicy z Białorusią na jednym z pól w okolicy wsi Klimówka dostrzegli ciało. Jak się okazało – 24-letniego obywatela Syrii. – Wstępne ustalenia wskazują, że są to zwłoki osoby wcześniej przebywającej na terenie Białorusi, o czym świadczą zabezpieczone obok dokumenty: białoruska wiza datowana na połowę września – informuje Tomasz Krupa, rzecznik podlaskiej policji. Wiza może świadczyć o tym, że mężczyzna skorzystał z białoruskiej „oferty turystycznej” obiecującej bezpieczne przekroczenie granicy unijnej. Ci, którzy dali się na to nabrać, są łapani przez polskie służby i wywożeni z powrotem na Białoruś. Tamtejsi pogranicznicy nie pozwalają im już wrócić do Mińska. Ludzie – także rodziny z małymi dziećmi – koczują tygodniami w pasie granicznym. Śmierć Syryjczyka bada prokuratura. Wcześniej doszło do co najmniej sześciu innych zgonów. Ostatnią ofiarą był 16-latek z Iraku, który wraz z rodziną 24 września miał się przedostać na polską stronę, ale cała grupa została wypchnięta na Białoruś. Chłopiec źle się czuł, wymiotował krwią, zmarł w nocy. Tego samego dnia polska SG podała informację o znalezieniu zwłok innego Irakijczyka, który zmarł prawdopodobnie na zawał serca. 19 września w trzech różnych miejscach w Podlaskiem znaleziono trzy ciała uchodźców. Mężczyźni zmarli z wychłodzenia i wycieńczenia. Natomiast na Białorusi, tuż przy granicy z Polską, znaleziono ciało kobiety. Była przy niej trójka dzieci i dwoje dorosłych. Tamtejsza straż graniczna oświadczyła, że „stwierdzono wyraźne ślady wleczenia ciała z Polski do Białorusi”. Odwodnieni, głodni, wychłodzeni, często w głębokiej hipotermii ludzie, których codziennie znajdują aktywiści działający w pobliżu granicy, mówią, że w lasach zwłok jest więcej.