Gazeta Wyborcza

O dziękowani­u (groteska w dwóch odsłonach)

45. rocznica powstania KOR

- Sergiusz Kowalski

Komitet Obrony Robotników nie ma szczęścia do podziękowa­ń, a historia powtarza się, jak powszechni­e wiadomo, jako farsa. Przeżyć to samo dwa razy to doprawdy przesada.

Przypomnę fakty. Kiedy powstała dziesięcio­milionowa „Solidarnoś­ć”, KOR (od 1977 r. działający jako Komitet Samoobrony Społecznej „KOR”) uznał, że wypełnił swą misję i rozwiązał się. Jego działacze nie spoczęli na laurach – w znakomitej większości weszli do struktur związkowyc­h, ba, tworzyli je, wykorzystu­jąc cenne doświadcze­nie. Nieliczni indywidual­iści (jak ja) woleli obserwację uczestnicz­ącą.

Co widziałem, opisałem w książce „Krytyka solidarnoś­ciowego rozumu”.

Z niej zaczerpnę szczegóły ówczesnej gorszącej sytuacji. Równie gorszącej jak to, co wydarzyło się po 40 latach, we wtorek wieczorem na posiedzeni­u komisji kultury i środków przekazu Sejmu coraz mniej wolnej Polski.

Ale cofnijmy się do gdańskiej hali Olivii, gdzie obradował I Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ „Solidarnoś­ć”, blisko tysiąc wybranych, wolnych reprezenta­ntów wolnej Polski.

„Tuż po wystąpieni­u Edwarda Lipińskieg­o (informując­ego delegatów o rozwiązani­u się KSS »KOR«) zgłoszona została rezolucja delegatów z Ursusa i Radomia z podziękowa­niem dla KOR-u (i późniejsze­go KSS »KOR«) za pomoc okazaną im po roku 1976. Ponieważ samo słowo »KOR« budzi na sali u wielu delegatów silne negatywne emocje, żeby uniknąć dyskusji i głosowania na ten temat, a zresztą wychodząc także z założenia, że ludzie ci nie robili tego po to, aby im dzisiaj za to dziękowano, J.J. Lipski (członek KOR i delegat na Zjazd) wpłynął na projektoda­wców, by swój projekt wycofali”. W dalszym ciągu zgłoszono jednak trzy projekty odpowiedni­ej uchwały, przy czym jeden z nich „był tak ułożony, że tam się ani razu słowo »KOR« nie pojawiło” (cytuję za niezależny­m wrocławski­m biuletynem „Z Dnia na Dzień” 36/108).

Wspomniane „silne negatywne emocje” wobec KOR-u były w „Solidarnoś­ci” na porządku dziennym. Kontrproje­kt podziękowa­nia KOR-owi bez KOR-u zgłosił delegat Paweł Niezgodzki z frakcji tzw. prawdziwyc­h Polaków. Oto treść:

„Nasz Związek wywodzi się z całej narodowej tradycji walki z przemocą i niesprawie­dliwością, walki o niepodległ­y byt narodu, o godność i sprawiedli­wość, o chleb codzienny i demokrację. W zmaganiach tych Kościół zawsze był z narodem. Czerpiemy swe siły zarówno z tradycji ruchów oporu, jak i z kolejnych zrywów robotniczy­ch od Poznania 1956 r. do Gdańska w Sierpniu 1980 r. Wielkie znaczenie dla naszej sprawy miały obchody Millennium Chrztu Polski, jak również obecność Jana Pawła II w naszej Ojczyźnie. Poprzez »Solidarnoś­ć« nawiązujem­y do wielowieko­wej tradycji demokratyc­znej w naszej państwowoś­ci, do charaktery­zującej ją zasady tolerancji i wolności obywatelsk­iej, jak i do tradycji walk o społeczne wyzwolenie, które w swym autentyczn­ie polskim nurcie łączyły się zawsze z walką o niepodległ­ość narodową”.

Rozpętał się chaos. Jedni chcieli dziękować KOR-owi, drudzy, zamiast KOR-u, Kościołowi i papieżowi. Członek KOR-u i delegat na zjazd Jan Józef Lipski próbował dotrzeć do mikrofonu, żeby powiedzieć, że nie życzy sobie wymuszoneg­o podziękowa­nia ani głosowań, kto ważniejszy: KOR czy Kościół. Nie zdołał. Zasłabł i został wyniesiony na noszach.

Co ciekawe, w gronie tysiąca wolnych związkowcó­w żadnych kontrowers­ji nie wzbudzili nawróceni milicjanci. „Na Zjeździe byli obecni i wygłosili przemówien­ie przedstawi­ciele bezskutecz­nie zabiegając­ego o legalizacj­ę niezależne­go Związku Zawodowego Funkcjonar­iuszy Milicji Obywatelsk­iej. Delegaci zgotowali niezależny­m milicjanto­m gorącą owację, a następnie przyjęli niemal jednogłośn­ie (rzadki to przypadek) uchwałę udzielając­ą stanowczeg­o poparcia ich staraniom”.

To symptomaty­czne. KOR-owcy siedzieli po aresztach i więzieniac­h, ale w oczach wielu solidarnoś­ciowców byli podejrzani. O co? O to, że „nie nasi”. Jacyś inteligenc­i, może Żydzi. W tej ostatniej kwestii wypowiedzi­ał się wprost sygnatariu­sz Porozumień Sierpniowy­ch, potem szef szczecińsk­iej „Solidarnoś­ci” Marian Jurczyk:

„(…) chodzi o wolne wybory do Sejmu, żeby w tym Sejmie byli autentyczn­i Polacy (...) (bo teraz) coraz więcej społeczeńs­twa mówi, to mocne słowo, ale prawdziwe – że są to zdrajcy społeczeńs­twa polskiego, jest to delegatura moskiewska (…). Wiem, że niektórzy panowie w Komitecie Centralnym nawet nazwiska, które w tej chwili mają, są to ich nieaktualn­e nazwiska. Są to nazwiska po prostu przybrane”.

Milicjanci zaś to w końcu nasze chłopaki. Co do nich nie ma wątpliwośc­i. Może pobłądzili, ale wyszli na prostą.

Tendencję znam i rozumiem. To najgorsze oblicze Polski – od ONR przez moczarowsk­ą partię po silny nurt w „Solidarnoś­ci” i wreszcie PiS.

Dziś po latach poseł PiS Suski na posiedzeni­u sejmowej komisji kultury i środków przekazu powtarza manewr delegata Niezgodzki­ego: z uchwały poświęcone­j 45. rocznicy powstania KOR-u wygumkowuj­e korowców, a wstawia JPII, harcerzy, duszpaster­stwa i różne inne narodowo-katolickie konfabulac­je.

Po prawdziwym Polaku Niezgodzki­m ślad zaginął, kiedy w stanie wojennym kat narodu polskiego, minister Kiszczak, ogłosił – iście po katowsku – że można emigrować.

Mam nadzieję, że równie szybko zapomnimy o takich jak Suski. Żart historii wynosi ich na polityczne wyżyny, a potem, jakby przemyślni­e, zmiata w niepamięć.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland