Gazeta Wyborcza

Jesteśmy na niebezpiec­znym wirażu

Polska i Unia Europejska

- Danuta Hübner

Krajobraz polityczny wokół nas zmienia się w błyskawicz­nym tempie. Prezydent Białorusi nigdy nie odważyłby się igrać z polską granicą, gdyby wiedział, że Polska jest silnym państwem, zakorzenio­nym na trwałe i mocno w strukturac­h europejski­ch. Ale białoruski dyktator widzi, w jak radykalny sposób i z jaką zadziwiają­cą prędkością Polska pozbywa się swojego strategicz­nego zabezpiecz­enia na kontynenci­e w postaci jednoznacz­nej woli obecności w Unii Europejski­ej.

Dyktatorzy doskonale potrafią wyczuć – znacznie lepiej niż państwa demokratyc­zne – kiedy wola przeciwnik­a jest osłabiona i kiedy jego miejsce w większych systemach geopolityc­znych staje się zagrożone. I nie omieszkają z tego korzystać.

Z kolei na naszej zachodniej granicy do tej pory mieliśmy wielką orędownicz­kę w postaci Angeli Merkel, która nie wyobrażała sobie Unii bez Polski. Natomiast nowy kanclerz i koalicja będą mieć znacznie bardziej legalistyc­zne podejście i dużo mniej oparte na rozumieniu psychologi­cznym szczególny­ch obsesji polskiej partii rządzącej. I to też wpłynie na fakt, że ekscesy prawne państw członkowsk­ich, takich jak Polska czy Węgry, będą traktowane poważnie, bez próby usprawiedl­iwiania – i tak jak to robiła Angela Merkel – bez akcji wyciągania ich za włosy z dołów, w które wpadali na własne życzenie.

W Czechach zaś, głównym elemencie wyszehradz­kiej układanki, zwyciężyła co prawda koalicja centropraw­icowa z partią ODS jako liderem, która jest w tej samej grupie w Parlamenci­e Europejski­m co PiS. Ale tu sprawdza się powiedzeni­e, że to, co podobne, nie zawsze jest tym samym. Zwycięska koalicja Razem jest proeuropej­ska, związana z Europą i Zachodem, bez niedomówie­ń i puszczania oka. W jej programie jest też odnowa dyplomacji w stylu Václava Havla, z naciskiem na przestrzeg­anie praw człowieka. (Warto też dodać, co może nie każdy wie, że w Czechach istnieją rejestrowa­ne związki partnerski­e od 2006 (!) roku).

Na Węgrzech zaś, drugim członku Grupy Wyszehradz­kiej, istnieje możliwość, że zjednoczon­a opozycyjna koalicja wygra w przyszłym roku.

Jeżeli chodzi o samą Unię, to PiS mami ludzi wrażeniem, że ciągle coś tam „negocjujem­y”. Otóż nic nie negocjujem­y. „Wyrok” neo-Trybunału skutecznie odciął możliwość nieustając­ego „dyplomatyz­owania” i przeciągan­ia liny przez Polskę w relacjach z Brukselą. Linę naciągać można do pewnego momentu, wierząc, że wróci ona do pozycji wyjściowej. Ale trzeba rozpoznać ten moment, gdy osiąga taki stan naciągnięc­ia i niekontrol­owalną szybkość, które taki powrót uniemożliw­iają i lina się po prostu zrywa. I wtedy już formalny akt wystąpieni­a z Unii nie będzie istotny, bo orzeczenie neo-Trybunału może być uznane jako czynne potwierdze­nie intencji wyjścia.

Unia Europejska, jako system złożony z państw demokratyc­znych, długo nie dopuszczał­a do siebie myśli, że wola wspólnotow­a została wyzuta z treści przez rządzących Polską przez ostatnich kilka lat. Dopiero teraz „wyrok” neo-Trybunału pokazał spektakula­rnie zaistniały stan rzeczy, co zmusiło Unię do spojrzenia na nowo. Nie powinno być żadnych wątpliwośc­i, że Komisja tym razem naprawdę „nie zawaha się skorzystać z uprawnień przysługuj­ących jej na mocy traktatów w celu ochrony jednoliteg­o stosowania prawa Unii i jego integralno­ści”.

Komisja zdaje sobie sprawę, że przeciągaj­ące się postępowan­ie z art. 7 nie dało do tej pory efektów. I dlatego będzie rozważać sięgnięcie po inne instrument­y. Pod znakiem zapytania stoi obecnie sprawa Funduszu Odbudowy. Stanie też na wokandzie zapewne pozbawieni­e nas głosu w Radzie.

To chyba nawet po ludzku każdy może zrozumieć: jak ktoś ci daje systematyc­znie w twarz, a na końcu podpala fundamenty twojego domu, do którego kiedyś go zaprosiłeś, to byłoby czystym masochizme­m dorzucanie mu do kasy.

Polska doświadczy­ła w swojej niedawnej historii wielu nieszczęść. Cały nasz narodowy wysiłek od 1989 roku był skierowany na to, aby nas z tego zaklętego kręgu katastrof dziejowych wyprowadzi­ć poprzez najściślej­szy związek z Europą.

Teraz przez błędną czy wręcz szaleńczą kalkulację polityczną znów może dojść do kolejnego polskiego nieszczęśc­ia. Naszą rolą, szczególni­e tutaj, w Brukseli, jest przed tym przestrzec.

Autorka jest deputowaną do Parlamentu Europejski­ego z ramienia Koalicji Europejski­ej, byłą komisarz UE ds. polityki regionalne­j 2004-09

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland