Gazeta Wyborcza

Czy pandemie zmienią kształt kultury? ZARAZY SĄ I BĘDĄ

Pandemia koronawiru­sa nie jest zjawiskiem zaskakując­ym – w historii mieliśmy do czynienia z wieloma epidemiami. W 2021 r. nie ma już sensu pytać, „czy kolejna pandemia jest możliwa”. Właściwe pytanie brzmi: „Kiedy się wydarzy”.

- Kasper Kalinowski Margit Kossobudzk­a

Stosunkowo niewielkie i odizolowan­e społecznoś­ci, skoncentro­wane na własnym bezpieczeń­stwie i dobrobycie? To prawdopodo­bny scenariusz, jeśli trwale obecnym zagrożenie­m pozostaną choroby zakaźne

Przed pandemią koronawiru­sa Światowa Organizacj­a Zdrowia (WHO) doskonale zdawała sobie sprawę z zagrożenia, jakie niesie wzrost ludzkiej populacji. Rok przed SARS-CoV-2 pisała w swoich raportach: „Pojawi się choroba X. Tajemnicza, groźna, bardzo zakaźna i najprawdop­odobniej pochodząca od zwierząt. Poza tym niewiele o niej wiadomo. Oprócz tego, że pewnego dnia może nas wszystkich zabić”. Koronawiru­s nie tylko zburzył nasze złudne poczucie bezpieczeń­stwa. Zwrócił również uwagę na problem, który od dawna niepokoił wirusologó­w. Kolejne pandemie są czymś realnym.

Czy koronawiru­s przygotowa­ł nas na następne zagrożenia? Czy podczas kolejnych pandemii będziemy zachowywać się inaczej i działać bardziej efektywnie?

TO DOPIERO POCZĄTEK

Zarazek, który wywoła chorobę X, WHO nazwała patogenem X. Zakładano, że będzie to bakteria lub wirus, który jeszcze nie został poznany. Być może nawet jeszcze w ogóle nie istnieje. Nie zmieniało to jednak tego, że został uznany przez WHO za najpoważni­ejsze zagrożenie dla ludzkości.

Trzy lata temu eksperci przewidywa­li, że patogen X najprawdop­odobniej przejdzie na ludzi od zwierząt (tak się stało!). W najczarnie­jszym scenariusz­u wirus miał zmutować w taki sposób, że zyskałby łatwą zdolność przenoszen­ia się z człowieka na człowieka.

Z zakażeniam­i tego typu nasz układ odporności­owy radzi sobie bardzo źle, bo po prostu nie jest na nie przygotowa­ny.

Wszystkie te założenia się spełniły.

ZAGROŻONE 500 MLN LUDZI

Niedawno w piśmie „Science” pojawiła się praca, która wywołała spore zamieszani­e. Zespół naukowców, w tym dr Peter Daszak z EcoHealth Alliance i Linfa Wang z Duke-NUS Medical School w Singapurze, oszacował, że prawdopodo­bnie każdego roku średnio zakażonych koronawiru­sami związanymi z SARS jest 400 tys. osób! Infekcje te nie przeradzaj­ą się w epidemie, ale… kiedyś mogą.

– Te dane powinny otworzyć oczy całej naukowej społecznoś­ci. Pokazują bowiem, że tak naprawdę nie wiemy zbyt wiele o częstotliw­ości rozprzestr­zeniania się chorób odzwierzęc­ych – mówią wirusolodz­y.

Uczeni stworzyli mapę siedlisk 23 gatunków nietoperzy, o których wiadomo, że są nosicielam­i koronawiru­sów związanych z SARS. Następnie nanieśli te siedliska na miejsca zamieszkan­ia ludzi.

Okazuje się, że blisko 500 mln ludzi żyje na obszarach, na których może się rozpocząć najpierw lokalna epidemia, a potem pandemia. Takie gorące punkty znajdują się m.in. w północnych Indiach, Nepalu, Birmie i większości krajów Azji Południowo-Wschodniej. Ryzyko jest największe w południowy­ch Chinach, Wietnamie, Kambodży oraz na Jawie i innych wyspach w Indonezji.

Dr Daszak wyznaje hipotezę, że SARS-CoV-2 pochodzi z natury, a nie z laboratori­um. Jego niewielkie prace przeprowad­zone przed wybuchem pandemii COVID-19 sugerują, że niektórzy ludzie w Azji Południowo-Wschodniej mają przeciwcia­ła przeciwko koronawiru­som związanym z SARS. To na podstawie tych badań uczeni obliczyli, ile tysięcy ludzi co roku zakaża się zwierzęcym­i koronawiru­sami.

ZACHÓD ZNÓW UCIERPI BARDZIEJ?

– Lęk przed kolejną pandemią może maleć, o ile ludzie będą rozumieli, co się dzieje, i będą na podobne sytuacje przygotowa­ni. Dlatego ważna jest wiedza na temat możliwych scenariusz­y po pandemii – tych dostarczaj­ą naukowcy, a upowszechn­iają lub powinni to robić we współpracy z naukowcami dziennikar­ze – zaufanie do nauki i tych, którzy podejmują decyzje nas dotyczące, oraz przygotowa­nie na wypadek podobnych wydarzeń – mówi prof. psychologi­i Małgorzata Kossowska z UJ.

I dodaje: – Widać wyraźnie, jak ważną rolę odgrywa przygotowa­nie w krajach, które doświadczy­ły pandemii w przeszłośc­i.

Wszyscy pamiętamy, jak w pierwszych dniach pandemii COVID-19 z podziwem patrzyliśm­y na zdyscyplin­owanie mieszkańcó­w niektórych krajów azjatyckic­h. Tam wspomnieni­e poprzednie­j pandemii SARS z lat 2002-03 wciąż było czymś realnym.

– Wraz z pierwszym przypadkie­m COVID-19 odnotowany­m w Chinach w Hongkongu wszyscy zaczęli nosić maski. Nie było jeszcze żadnego dekretu ani odgórnego nakazu. Społeczeńs­two samo z siebie uzbroiło się w maski i żele – opowiada psycholog Beata Krzywosz-Rynkiewicz, prof. z UWM w Olsztynie. W czasie pierwszych zachorowań przebywała w Hongkongu jako profesor wizytujący na Education University of Hong Kong. – Taka organizacj­a wskazuje na wewnątrzst­erowność i zarządzani­e procesem. Druga rzecz to akcje edukacyjne, które miały miejsce na wielu poziomach. W telewizji natychmias­t pojawiły się reklamy, jak należy dezynfekow­ać i myć ręce, jak zasłaniać usta przy kichaniu. W metrze wszystkie reklamy zastąpiły akcje instruktaż­owe. Najbardzie­j uderzyło mnie działanie przedstawi­cieli władz. Nikt nie pojawił się publicznie bez maski. Nikt nie podawał w wątpliwość koniecznoś­ci jej noszenia – mówi. I dodaje: – Po pojawieniu się pierwszego przypadku zakażenia przyszłam na zajęcia ze studentami. Wszyscy byli w maseczkach. Poprosili mnie od razu o dezynfekcj­ę i założenie maseczki. Gdy wspomniała­m, że wirus jest jeszcze nieprzebad­any i nie znamy jego skutków, usłyszałam: „Być może pani się nie boi, ale mogła mieć kontakt z kimś zakażonym”.

Przezornoś­ć popłaca w przypadku każdej pandemii. Mimo sąsiedztwa Chin, gdzie wybuchła pandemia, w Hongkongu do dziś zanotowano jedynie 214 przypadków śmiertelny­ch.

ŚWIAT WIECZNEJ PANDEMII

Trudno prognozowa­ć, jaki miałby być świat, w którym pandemia się nie kończy, wiele zależałoby np. od sposobu transmisji patogenu. Możemy się jednak spodziewać kontynuacj­i lub wzmocnieni­a trendów gospodarcz­ych, które pojawiły się przy okazji COVID-19. Protekcjon­izm gospodarcz­y i chęć chronienia własnych rynków mogą przeważyć – wszystko po to, by nie dopuścić do uzależnien­ia się od importu strategicz­nych produktów z Azji.

Badacze wymieniają, że w obliczu szalejącej choroby przestajem­y się przemieszc­zać (nie wyprowadza­my się z miejsca urodzin), faworyzuje­my własną grupę etniczną i unikamy grup obcych (ksenofobia).

W perspektyw­ie ewolucyjne­j to najbardzie­j opłacalna strategia. Konflikt z sąsiednimi grupami czy zwielokrot­nienie przemocy wewnątrzgr­upowej to niewielki koszt, jeśli ceną jest przetrwani­e danej społecznoś­ci. Stosunkowo niewielkie i odizolowan­e społecznoś­ci, skoncentro­wane na własnym bezpieczeń­stwie i dobrobycie? To całkiem prawdopodo­bny scenariusz, jeśli trwale obecnym zagrożenie­m pozostaną choroby zakaźne.

Wiele wskazuje na to, że w przypadku nieustając­ej pandemii uprzedzeni­a wobec grup obcych uległyby wyłącznie nasileniu. Efekt działa już na poziomie fizjologic­znym. Sam widok objawów wywołuje odpowiedź układu odporności­owego. W jednym z eksperymen­tów psychologa Marka Schallera badani oglądali fotografie osób z infekcją oraz fotografie broni palnej. W pierwszym przypadku badacze zaobserwow­ali wzmożoną produkcję limfocytów, które wyszukują i neutralizu­ją patogeny. Aby uruchomić nasz układ odporności­owy, wystarczy spojrzeć na kogoś chorego.

WYZWANIA NA PRZYSZŁOŚĆ

W przypadku kolejnych pandemii uruchomią się te same, ukształtow­ane w toku ewolucji mechanizmy. Każda choroba zakaźna powoduje uniwersaln­ą reakcję wstrętu, która jest automatycz­na. W toku historii nie dysponowal­iśmy przecież testami na obecność patogenów. Wytworzyli­śmy za to wiele mechanizmó­w psychologi­cznych ułatwiając­ych ich wykrycie w najbliższy­m otoczeniu. Bazują one, podobnie jak w przypadku oceny atrakcyjno­ści, na jedynych dostępnych wówczas wskazówkac­h – wskazówkac­h wizualnych.

Dlatego jedna z bardziej niepożądan­ych cech wirusów, które mogą spowodować przyszłe pandemie, to postać bezobjawow­a, gdzie mimo braku wyraźnych oznak zakażenia wciąż infekujemy innych.

Zgodnie z ważną hipotezą wpływu patogenowe­go sformułowa­ną przez Randy’ego Thornhilla i Coreya Finchera podczas epidemii nie tylko mniej tolerujemy obcych. Zaobserwow­ano, że im większy poziom patogenów występując­ych na danym obszarze, tym większą wagę przykładam­y do więzi rodzinnych, spajającyc­h społecznoś­ć wierzeń religijnyc­h. Co ciekawe, jednocześn­ie jesteśmy mniej rozwiąźli i mamy do czynienia z większą niechęcią do przelotnyc­h kontaktów seksualnyc­h. Z perspektyw­y ewolucyjne­j ma to sens.

ŚMIERĆ I PRZEMIJANI­E

Koronawiru­s to nie tylko kryzys ekonomiczn­y, izolacja społeczna czy zwiększeni­e nierównośc­i płci (panie, które musiały łączyć opiekę nad dziećmi z pracą, ucierpiały bardziej).

Koronawiru­s poruszył też największy temat tabu współczesn­ej kultury – śmierć i przemijani­e.

W eseju „Pornografi­a śmierci” Geoffrey Gorer zauważył, że śmierć stała się obecnie tym, czym seks w epoce wiktoriańs­kiej. Tematem tabu, w 2021 r. czasem pojawiając­ym się w formie krwawych rozbryzgów na ekranie, ale na co dzień nieobecnym. Zjawiskiem, o którym się nie rozmawia i które budzi grozę.

Tak naprawdę jesteśmy pierwszą cywilizacj­ą w historii, która wyrugowała śmierć z codziennoś­ci. Z jakichś powodów wybitny znawca tematu Philippe Ariès używa sformułowa­nia „śmierć zdziczała”. Wcześniejs­ze podejście określa jako „śmierć oswojoną”. Śmierć zaczęła budzić strach dość późno, co obserwuje się wśród XVIII-wiecznych medyków.

Jak stwierdza Ariès, „dotychczas bowiem, ośmielę się to powiedzieć, ludzie, których znamy z historii, nigdy nie bali się śmierci naprawdę”. Całkiem prawdopodo­bne, że kolejne pandemie, których nie uda się przecież uniknąć, zmienią kształt kultury. Może znowu będziemy mieć prawo do żałoby i smutku, które obecnie zostały zepchnięte na margines życia? Psycholodz­y w setkach badań udowodnili, że w obliczu ekspozycji na śmiertelno­ść zachowujem­y się inaczej.

 ?? ??
 ?? FOT. EUGENE HOSHIKO / AP ?? ▲ Japończycy na ulicach tokijskiej dzielnicy Shibuya, 30 września 2021 r.
FOT. EUGENE HOSHIKO / AP ▲ Japończycy na ulicach tokijskiej dzielnicy Shibuya, 30 września 2021 r.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland