Mamy pandemię niegrzecznych dzieci?
Przyczyny zaburzeń zachowania „Uspokój się!”, „Skup się, gdy do ciebie mówię”, „Czy możesz przez chwilę usiedzieć na miejscu?” – powtarzają w kółko bezradni rodzice. Dlaczego dzieci są rozkojarzone i mają problemy z koncentracją?
Zdaniem psychologów nie ma niegrzecznych dzieci. Problem mają rodzice, którzy nie potrafią odpowiednio reagować i nie rozumieją, co dzieje się z ich dzieckiem. Niepokojące zachowanie dziecka może być związane z jego wiekiem rozwojowym. Czasem jest objawem zaburzenia albo wynika z tego, że rodzice nie wyznaczają mu granic.
– Dzieci, które są niegrzeczne, dają nam sygnał, że coś się z nimi dzieje – mówi dr n. med. Agata Misera, psychiatra dziecięcy. I oddaje: – Przyczyn zaburzeń koncentracji i niegrzeczności jest wiele. Jedną z nich jest brak autorytetów w otoczeniu dzieci. Wychowywane są w sposób partnerski, bo rodzice nie potrafią być rodzicami, wolą być dla swojego dziecka koleżanką lub kolegą. To oznacza, że od samego początku dziecko nie zna granic. Wolność jest wspaniała i trzeba do niej dążyć, ale jest też bardzo wymagająca. Mając wszystkie wolności świata, sami musimy wyznaczać sobie granice, żeby dobrze funkcjonować w życiu. Dzieci tego nie potrafią.
Zasady i reguły pomagają w odkrywaniu świata. Dzieci uczą się przez naśladownictwo i zdobywane doświadczenie. Są dobrymi obserwatorami, zauważającymi relacje przyczynowo-skutkowe. Mają też swoje przekonania oparte na zebranych przez siebie informacjach. Na zachowanie dzieci większy wpływ ma to, czego doświadczają i widzą, niż to, co im się mówi.
MÓW JASNO, PROSTO I KRÓTKO
Jak podają specjaliści z Uniwersytetu SWPS w Poznaniu, „dzieciom potrzebne są jasne oznaczenia, wskazujące właściwą drogę – bez nich łatwo skręcić w złą stronę. Kiedy granice są jasno określone i niezmienne, dzieciom łatwiej jest poznać ścieżkę i nią podążać. Jeśli
są niejasne lub często zmieniane bez racjonalnej przyczyny, dzieci często zbaczają z kursu i wpadają w kłopoty. Podstawową potrzebą dzieci jest posiadanie jasnego porządku świata – tego, co dobre, a co złe; tego, kto jaką funkcję pełni i jakie to ma znaczenie”.
Dzieci łatwo przejmują kontrolę w relacjach z dorosłymi. Często robią to, na co mają w danej chwili ochotę, i obserwują, co się wydarzy. Czy tym razem mama zwróci im uwagę, tata się zirytuje.
Kiedyś dzieci nie miały dużo do powiedzenia, nikt np. nie pytał ich, co chcą na śniadanie. Dostawały to, co miały dostać, i kropka. Dziś jest odwrotnie – dajemy im całkowitą swobodę. Pytając je, co chcą na śniadanie, prowokujemy odpowiedź, która postawi nas w trudnej sytuacji, w której nie będzie tego, na co dziecko ma ochotę. Ostatecznie będziemy musieli w poczuciu porażki powiedzieć mu, że ma zjeść to, co dostało, i nie marudzić, lub w pośpiechu biegniemy do sklepu, by zapobiec kolejnej awanturze. Sami jednak sobie to ściągamy na własne plecy. Najlepiej w takiej sytuacji dać dziecku pewną wolność wyboru, ale w ramach jasno określonych granic, mówiąc prosto, konkretnie i z szacunkiem, np.: „Dziś na śniadanie są jajka. Jak mam je przyrządzić – gotowane, sadzone czy wolisz jajecznicę?”.
Reguły dają dziecku poczucie bezpieczeństwa. Jeśli spełniamy wszystkie zachcianki dziecka i od razu poddajemy się, gdy tylko zaczyna marudzić czy się złościć, dziecko z jednej strony poczuje swoją moc nad rodzicami, ale to nie oznacza, że poczuje się bezpiecznie. Ono oczekuje od nas podpowiedzi, jak radzić sobie na co dzień z problemami, a nie tego, że same z nimi zostanie lub też, że my zawsze rozwiążemy je za nie.
NIE KŁADŹ NÓG NA STOLE?
Jak podkreślają psychologowie, przed wprowadzeniem zasad obowiązujących w domu warto odpowiedzieć sobie na kilka pytań:
co jest dla mnie ważne? Dlaczego akurat to? Dlaczego daję dziecku takie polecenie? Dlaczego w mojej rodzinie/grupie obowiązuje właśnie ta zasada? Jaki cel wychowawczy chcę osiągnąć, ucząc dzieci tych zasad? Jakie cechy i umiejętności chcę wykształcić w dzieciach, wymagając przestrzegania tych zasad? Co się może stać (teraz i w przyszłości), jeżeli dzieci będą ignorować to polecenie (tę zasadę)? Zasady muszą być określone jasno, najlepiej ze wskazaniem, czego oczekujemy, np.: „Jeśli wychodzisz z domu, zamknij drzwi na klucz”.
Im mniej słów, tym lepiej. Nie komunikuj zasad w sposób negatywny. Lepiej powiedzieć, że brudne rzeczy wkładamy do kosza na pranie, niż że nie zostawiamy brudnych ubrań na podłodze w pokoju. Inne przykłady?
Jak zaleca SWPS: zamiast „nie chodź po kuchni w czasie obiadu” powiedz „jedz obiad, siedząc przy stole”. Zamiast „nie rozrzucaj papierków po pokoju” – „śmieci wrzucaj do kosza” itp. Przypominając panujące w domu zasady, starajmy się zachować pewny ton głosu, być blisko dziecka i patrzeć na niego. Nie wprowadzamy więcej niż jedną, dwie zasady naraz. Nie chodzi tylko o to, że dziecko ich nie zapamięta, ale też o to, że nie będziemy w stanie egzekwować ich przestrzegania.
Kluczowa kwestia – dajemy przykład. Kiedy słowa i czyny rodziców są ze sobą zgodne, dzieci zaczynają traktować je poważnie i uczą się zasad, które są z nimi związane.
Zasady wprowadzamy na serio, nie stosujemy ich wybiórczo. Wszyscy opiekunowie dziecka muszą przestrzegać tych zasad i je akceptować. Jeśli rodzice będą mieli na ten temat inne zdanie, nic z wprowadzonych reguł nie będzie.
ŹLE JESZ, ŹLE SIĘ ZACHOWUJESZ
Odpowiednie wychowywanie dziecka to jedno, ale jego zdrowy styl życia to drugie. Jeśli dziecko za mało śpi, źle się odżywia i za mało się rusza, jest niemal pewne, że będzie miało kłopoty z zachowaniem się i koncentracją.
– To, że dzieci mają kłopoty, np. zaburzenia uwagi, może wynikać z tego, że od najmłodszych lat sadzane są przed telewizorem. Starsze oglądają go z komórką w ręce, a często też włączonym radiem w tle. Mózg dziecka nie umie sobie poradzić z takim nadmiarem bodźców – tłumaczy dr Misera.
Zwraca też uwagę na nieodpowiednią dietę dzieci. – Teraz dużo łatwiej można dostać produkty, które są przetworzone, niezdrowe, niż takie, które są wartościowe i tworzą zbilansowaną dietę dziecka – mówi. I dodaje: – Nie można też zapomnieć o jelicie. Pełni ono bardzo ważną funkcję w tym, w jaki sposób nasz organizm reaguje na stres. W jelicie żyje bardzo wiele różnych mikroorganizmów, to tzw. mikrobiota jelitowa. W zależności od tego, jaki jest skład tych organizmów, taki mają one wpływ na zachowanie się ludzi i zwierząt. Zły styl życia, niewystarczająca ilość snu (już małe dzieci śpią z telefonem pod poduszką), brak aktywności fizycznej zaburzają mikrobiotę jelitową, i ta zamiast nam pomagać lepiej funkcjonować w ciągu dnia, sprawia, że jesteśmy rozdrażnieni, odczuwamy niepokój, a nawet mamy zaburzenia depresyjne.
ROZKOJARZONE, BO GŁODNE
Przyczyn tego, że dziecko jest niegrzeczne i nie może się skupić, można też szukać gdzie indziej. Specjaliści od żywienia szacują, że od 10 do nawet 40 proc. dorosłych Polaków nie je codziennie pierwszego śniadania. Im młodsza osoba, tym większa szansa, że zaczyna dzień bez jedzenia. Częściej śniadanie odpuszczają dziewczynki.
Śniadanie bardzo poprawia nasze funkcje poznawcze. Po posiłku organizm ma dostęp do glukozy znajdującej się w krwi. Ma to kolosalne znaczenie dla mózgu. Codzienne jedzenie dobrych śniadań poprawia pamięć krótkotrwałą i epizodyczną. W dłuższym okresie następuje też poprawa naszego stanu odżywienia (nie należy go mylić z masą ciała). W ciele wzrasta ilość ważnych do życia związków: żelaza, jodu, cynku, witamin z grupy B. Osoba jedząca śniadania lepiej się uczy, zapamiętuje i odtwarza informacje.
Poza tym regularne jedzenie śniadań zmniejsza depresję, poprawia nastrój, gwarantuje lepszy odbiór bodźców wzrokowych, poprawia koncentrację, powoduje, że jesteśmy bardziej kreatywni. Spada nadpobudliwość, lepiej rozwiązujemy problemy, lepiej radzimy sobie z matematyką i łatwiej się porozumiewamy z innymi, ponieważ następuje poprawa komunikacji werbalnej.
Z badań wynika, że polska młodzież jedząca regularnie śniadania osiągała w testach średnio 72,8 proc. maksymalnej liczby punktów. Ci, którzy śniadania odpuszczali – tylko 65,5 proc. To ogromna różnica.
Także zbyt długie przerwy między posiłkami powodują m.in. znaczny spadek poziomu glukozy we krwi, co skutkuje spadkiem sprawności fizycznej i umysłowej oraz koncentracji, rozdrażnieniem i osłabieniem. W skrajnych przypadkach – agresją.
Podobnie jest w przypadku niedopojenia. Dziecko potrzebuje więcej wody w przeliczeniu na kilogram masy ciała. Według zaleceń żywieniowych powinno codziennie wypijać 100 ml wody na każdy z pierwszych dziesięciu kilogramów ciała, 50 ml na każdy z kolejnych dziesięciu i 20 ml na każdy kilogram powyżej 20 kg. Ważący 13 kg dwulatek powinien codziennie dostać nieco ponad litr (1150 ml) wody, a pięciolatek, którego waga wynosi 25 kg, nieco ponad 1,5 litra. Jest to tzw. zapotrzebowanie podstawowe, niezbędne dla podtrzymania wszystkich procesów fizjologicznych. Ale to nie znaczy, że dziecko musi tę wodę wypijać wyłącznie w postaci wody. Liczy się także woda zawarta w zupie, herbacie, sokach, kompotach, owocach, warzywach, mleku, a także w potrawach półpłynnych.
Powyższe wyliczenia dotyczą sytuacji, kiedy dziecko nie podejmuje aktywności fizycznej, która zwiększa zapotrzebowanie na wodę nawet dwukrotnie.
Dzieci potrzebują jasno określonych i niezmiennych granic, które porządkują im świat. Bez nich często zbaczają z kursu