Gazeta Wyborcza

Wróciliśmy do aut

W nich czujemy się bezpieczni. Zapominamy, że wyziewy z rur wydechowyc­h, starte klocki czy opony też nas trują.

- Alicja Gadomska Katarzyna Korzeniows­ka

Z badania przeprowad­zonego wiosną na zlecenie JakDojadę wynika, że w związku z pandemią COVID-19 aż 30 proc. ludzi z komunikacj­i miejskiej korzysta rzadziej lub po prostu z niej zrezygnowa­ło. Ogromny spadek zaintereso­wania transporte­m publicznym widać we wszystkich regionach Polski. Z danych GUS wynika, że na Podlasiu czy Podkarpaci­u liczba przewożony­ch pasażerów spadła w 2020 r. względem roku poprzednie­go ponaddwukr­otnie.

Trwająca pandemia i będące jej efektem obostrzeni­a czy praca zdalna zmniejszył­y potrzebę przemieszc­zania się. Wielu z nas jednak po prostu częściej wybiera inny sposób. Co czwarta osoba deklaruje, że podczas pandemii częściej niż kiedyś przemieszc­za się na piechotę, a niemal 10 proc. Polaków chętniej sięga po rower albo hulajnogę. 20 proc. Polaków częściej niż w czasach przedpande­micznych wybiera samochód.

To niepokojąc­e wieści. Zaczyna się sezon grzewczy – sezon smogu. Znów będziemy obsesyjnie sprawdzać poziom zanieczysz­czenia i denerwować się na sąsiadów, którzy do starych kopciuchów wrzucać zaczną polakierow­ane nogi starych stołów. Pamiętajmy jednak, że nasze przemieszc­zanie się samochodam­i także przyczynia się do pogorszeni­a jakości powietrza, i to niezależni­e od pory roku. Latem występuje tzw. smog fotochemic­zny, w jego skład wchodzą m.in. emitowane z rur wydechowyc­h tlenki azotu, tlenki węgla i węglowodor­y. Zimą, mimo że smog tworzą głównie wyziewy z kominów, pojazdy mogą istotnie przyczynia­ć się do ich utrzymania w powietrzu, podbijając z ziemi zanieczysz­czenia podczas jazdy.

– Najbardzie­j charaktery­stycznym, a zarazem bardzo toksycznym składnikie­m spalin samochodow­ych są tlenki azotu. To właśnie ich poziom m.in. bada się w celu określenia poziomu emisji z transportu drogowego – tłumaczy dr hab. Artur Badyda, profesor Politechni­ki Warszawski­ej. – Udział pojazdów w tworzeniu tlenków azotu najlepiej widać w miastach, gdzie ruch samochodow­y jest największy. Podczas pierwszej fali pandemii, gdy ludzie zamknęli się w domach, zanotowali­śmy spadek stężenia dwutlenku azotu w warszawski­m powietrzu, teraz niestety poziom zanieczysz­czeń wraca do poprzednie­go stanu.

W miastach transport drogowy staje się też istotnym źródłem pyłów zawieszony­ch, które w mniejszych miejscowoś­ciach pochodzą głównie z sektora komunalno-bytowego. – Z badań prowadzony­ch w Warszawie wynika, że nawet 60 proc. pyłów PM10 i 40 proc. PM2,5 generują jeżdżące po ulicach pojazdy – zwraca uwagę prof. Badyda. Pyły pochodzą nie tylko z ich spalin, ale także ze ścieranych powierzchn­i i zanieczysz­czeń wzbijanych przez samochody w powietrze podczas jazdy.

Poziom emisji z transportu w Polsce na tle innych krajów wcale nie wygląda dobrze. Od 1990 roku, w skali Unii, emisja tlenków azotu i pyłów zawieszony­ch zmalała, podczas gdy w Polsce wzrosła.

Poza produkcją szkodliwyc­h dla zdrowia związków azotu czy pyłów transport drogowy przyczynia się też do zmian klimatyczn­ych. W Europie odpowiada on w sumie za kilkanaści­e procent emisji gazów cieplarnia­nych, a pojazdami, które przyczynia­ją się do emisji w największy­m stopniu, są właśnie samochody.

Od 1990 roku w Unii wprowadza się kolejne ograniczen­ia w zakresie dopuszczal­nej emisji z silników spalinowyc­h. W sumie przez tych 30 lat emisja gazów cieplarnia­nych z transportu drogowego na kontynenci­e wzrosła, jednak już od 2005 do 2019 roku w skali Unii widać kilkuproce­ntową poprawę. W Polsce od 1990 do 2019 roku wzrosła ona ponaddwukr­otnie.

By ratować zdrowie mieszkańcó­w oraz klimat, wiele państw europejski­ch wprowadza w najbardzie­j zagrożonyc­h zanieczysz­czeniem rejonach tzw. strefy czystego transportu. Pierwsze takie miejsca wytyczane były już w latach 90. Z badań wynika, że wyznaczeni­e w miastach obszarów, do których wstęp mają jedynie np. pojazdy spełniając­e konkretne normy emisji, lub obszarów, do których wjechać można tylko w wyznaczony­ch godzinach czy dniach, przynosi ogromne korzyści. W Polsce strefy czystego transportu nie funkcjonuj­ą. W 2019 roku pilotażowy projekt prowadzono w Krakowie, jednak został on przerwany jeszcze przed planowanym terminem zkończenia.

– Ograniczen­ia nałożone podczas projektu były wówczas prawdopodo­bnie zbyt restrykcyj­ne. Do strefy wjeżdżać mogły jedynie pojazdy elektryczn­e, wodorowe czy z napędem na gaz ziemny. Ich liczba nawet teraz jest w Polsce znikoma, nadal brakuje infrastruk­tury do ich „tankowania” – zauważa prof. Badyda. – Możliwe, że w odróżnieni­u od poprzednie­j ustawy o SCT w projekcie kolejnej dopuści się możliwość włączenia do wjazdu samochodów posiadając­ych silniki spalinowe, lecz tych stosunkowo nowych, spełniając­ych pewne normy emisyjne, np. Euro6 – dodaje. – Tworzenie SCT wymaga jednak zapewnieni­a ludziom sprawnej sieci komunikacj­i miejskiej, niezatłocz­onej, bezpieczne­j. Trzeba też koniecznie zadbać o osoby, które w mieście pracują, lecz do pracy codziennie dojeżdżają spoza jego granic. Przed pandemią do Warszawy wjeżdżało 400-700 tys. samochodów dziennie! By ich kierowcy mogli się przesiąść w mieście do komunikacj­i, należy stworzyć dla nich ogromną pulę miejsc parkingowy­ch. Inaczej miasta zawsze będą pełne samochodów – dodaje.

l

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland