Świat zza pieluch
Mówili, że stracę kondycję, żebym pożegnała się z dotychczasową sylwetką i w ogóle ze swoim życiem. Nie dziwię się, że po takich przestrogach dla wielu kobiet podjęcie decyzji o urodzeniu dziecka jest trudne. A jak się mają te przestrogi do rzeczywistości?
W dniu porodu byłam dziewięć kilogramów cięższa niż przed zajściem w ciążę. Nie stosowałam żadnych specjalnych diet. Odżywiałam się zdrowo, ale ilościowo folgowałam sobie z przyjemnością. Na szczęście nie miałam zbyt dużej ochoty na słodycze, ale organizm domagał się nabiału, wiec twarożki i jogurty na słodko znikały w mgnieniu oka. Ot, mały grzeszek.
Dbałam o to, by każdego dnia się ruszać. I do tego namawiam przyszłe mamy, u których nie ma żadnych komplikacji. Ruch to był stały i najważniejszy punkt dnia, ruchowi przypisuję to, że nie miałam ani razu mdłości, a nogi puchły tylko w czasie wielogodzinnych jazd autem. Dzięki regularnym wysiłkom zachowałam również dobrą – jak na okoliczności – wagę ciała i w miarę fajny humor. Wiadomo, że płaczliwa byłam bardziej niż zwykle, bo tak działa mieszanka ciążowych hormonów. Jestem jednak pewna, że bez dawki endorfin, hormonów szczęścia wydzielanych w trakcie wysiłku fizycznego, ten czas byłby znacznie cięższy.
Ciąża okazała się całkiem fajnym doświadczeniem. Do samego rozwiązania byłam bardzo aktywna, pracowałam zawodowo. Lekko się stresowałam, gdy już blisko rozwiązania wybrałam się na mistrzostwa świata w biathlonie letnim do Nowego Miasta na Morawach. Oj, nie chciałam tam rodzić! Na szczęście udało się wrócić.
Oczywiście, jak każda Polka w ciąży, stałam się „własnością” ogółu. Byłam pouczana, nawet obrażana, że ruszać się nie powinnam, bo szkodzę i sobie, i dziecku, i w ogóle całemu światu. Brednie! Co ciekawe, najmocniej i najagresywniej atakowały kobiety, a przecież każda kobieta wie, jak ważny jest spokój w ciąży. Fałszywa troska. Na szczęście mój mądry Mąż zawsze potrafił mi wytłumaczyć, bym się głupotą ludzką nie przejmowała.
Ale i wsparcie dostawałam ogromne! Zalało mnie morze miłości i serdeczności, to była najlepsza z możliwych motywacji, by sobie trenować nawet w cięższe dni. Dziękuję. Zachęcam Was, dziewczyny, dostosujcie obciążenia do swoich możliwości i się ruszajcie. Nie każda musi na cztery dni przed porodem zdobywać Kasprowy, choć ja się nie mogłam oprzeć. Ale żwawy marsz po parku też zdziała cuda. Będzie zdrowiej i lżej. Dla Was obojga.
Wagę sprzed ciąży osiągnęłam dwanaście dni po porodzie, pojęcia nie mam, jakim cudem. Te kilkanaście dni to jedyny okres w moim życiu, gdy jadłam nawet w środku nocy. Pierwszy tydzień był ciężki. Nie ma co ukrywać, że zjazd hormonów miesza w nastroju, i warto, by każda z nas była tego świadoma i na to przygotowana. Będziesz beczeć! Najgorsze jednak było to, że trenować się nie da i pomocnych endorfin brakuje. Na lekki trening wyszłam w ósmej dobie po porodzie. Świat stał się od razu piękniejszy.
I to nieprawda, że teraz mam się wyrzec pracy, pasji itd. Nic takiego się nie stało. Młody człowiek jest cudownie absorbujący i spędzamy razem ogrom czasu, ale z pracy nie zrezygnowałam. Większość wykonuję zdalnie, choć na mistrzostwa Polski w biathlonie letnim do Dusznik przed ukończeniem pierwszego miesiąca już pojechaliśmy. Z powrotu do treningów też nie muszę rezygnować. Są odpowiednie wózki do aktywności z takimi maluszkami, chusty, nosidła. W domu przy kołysce można zrobić minitrening siłowy. Dziecko uwielbia być wożone, noszone i huśtane. Nie cierpi, gdy się zatrzymuję.
Trenowanie na zewnątrz też ma dla nas obojga same plusy. Maluch rośnie szybko i zdrowo. Noce nieprzespane mnie nie przerażają – w przeszłości leczyłam bezsenność, więc teraz czuję się wręcz luksusowo. Wspólnie z Mężem mamy podobny pogląd na opiekę i wychowanie, blisko nam do modelu skandynawskiego. Chorobami zarażają ludzie, więc malucha na razie od nich izolujemy. Za to staramy się przebywać jak najwięcej na powietrzu.
Mam czasem dość, ale w sumie fajnie się wszystko kręci. Dziewczyny sportsmenki, nie bójcie się, nie słuchajcie tych wszystkich przestróg i strachów. Macie silne ciała, odporne głowy i procesy regeneracyjne na poziomie, o jakim osoby straszące nawet marzyć nie mogą. Róbcie po swojemu i bądźcie szczęśliwe!
W ciąży dbałam, by każdego dnia się ruszać. I do tego namawiam przyszłe mamy, u których nie ma żadnych komplikacji
l