KONKURS WIELKICH TALENTÓW
Bruce Liu zwycięzcą Konkursu Chopinowskiego. W tym łatwym do przewidzenia – przynajmniej od III etapu – werdykcie coś jednak zgrzyta. Wśród laureatów nie ma wcześniejszej faworytki Jewy Gieworgian.
Werdykt ogłoszono dopiero o godz. 2 w nocy ze środy na czwartek. Tego też się można było spodziewać. Jak słusznie zauważyła przewodnicząca jury Katarzyna Popowa-Zydroń, konkursy bywają okrutne nie tylko dla uczestników, ale też dla jurorów. O publiczności przewodnicząca nie wspomniała, a ta z podziwu godną wytrwałością czekała do środka nocy na wynik zarówno w sali lustrzanej Filharmonii Narodowej, jak i przed ekranami telewizorów oraz laptopów.
Werdykt okazał się szokujący tylko w jednym przypadku. Jurorzy zupełnie pominęli 17-letnią Jewę Gieworgian reprezentującą Rosję i Armenię. To wyjątkowy talent pianistyczny, który objawił się nam na tegorocznym konkursie. Jury pomyliło się zresztą już wcześniej, nie dopuszczając do gry po II etapie znakomitego Chińczyka Yuchonga Wu. Ale z Gieworgian sprawa jest bardziej złożona.
SREBRNY MEDAL NA PÓŁ
Zacznijmy jednak od innych zaskoczeń. Zdziwienie budzi wysokie uplasowanie się na podium 27-letniego Alexandra Gadjieva, który otrzymał II nagrodę do podziału z jego rówieśnikiem – Japończykiem Kyohei Soritą. Gadjiev to bardzo dobry pianista i było jasne, że jury będzie go promować do kolejnych etapów, mimo że ewidentnie nie przygotował w pełni programu. W jego grze szokołowały chaos i improwizacja w złym tego słowa znaczeniu, a także pewna skłonność do kiczu (Barkarola Fis-dur, „Marsz żałobny” z Sonaty b-moll). Jednocześnie jest w grze włosko-słoweńskiego pianisty jakaś siła – i nie chodzi mi tylko o siłę dociskania klawiszy oraz prawego pedału, chociaż i tu Gadjiev radzi sobie momentami aż za dobrze.
Gadjiev otrzymał też od jurorów nagrodę specjalną za najlepsze wykonanie sonaty ufundowaną przez Krystiana Zimermana (10 tys. euro).
„Jego Sonata b-moll była wspaniała, zwłaszcza »Grave. Doppio movimento« (cz. I) i »Scherzo« (cz. II). W cz. I ścierały się z gigantyczną siłą dwie energie – burzliwe wyładowania akordów tematu pierwszego i łagodna fraza tematu drugiego; ciągły dialog między nimi, symbolizujący jakąś tytaniczną walkę wewnętrzną, wreszcie wzniosła coda dumnie zawieszona na końcowych akordach. W scherzu powróciły wszystkie te piekielne namiętności, a Gadjiev grał jak w transie. Wreszcie »Marsz żałobny« – i tu poczułam niesmak, ponieważ Gadjiev nadużywał prawego pedału, marsz tonął więc w charakterystycznym pogłosie i nagle zrobiło się kiczowato” – pisałam na łamach „Wyborczej” po III etapie.
Finał? Rozumiem. Ale żeby zaraz II nagroda? I to dzielona z tak wybornym i niezawodnym pianistą jak Kyohei Sorita?
Drugie zaskoczenie – pozytywne
– to IV nagroda dla 25-letniego Jakuba Kuszlika (do podziału z Japonką Aimi Kobayashi).
Tak, oczywiście można ironizować, że nagroda dla studenta przewodniczącej jury to żadne zaskoczenie, warto jednak pamiętać, że profesorowie nie głosują w konkursie na swoich studentów. No a poza tym Jakub Kuszlik jest jednym z najbardziej muzykalnych polskich uczestników 18. Konkursu (do finałowej dwunastki dostał się również 23-letni Kamil Pacholec), który ma też zadatki na świetnego kameralistę.
W jego grze jest coś takiego, co sprawia, że chce się go słuchać, a o to przecież chodzi w sztuce. Pianista rodem z Bochni otrzymał również niezwykle prestiżową nagrodę Polskiego Radia za najlepsze wykonanie mazurków – znakomicie wyczuwa puls tańców, w II etapie świetnie grał też walce z op. 34.
Nie przyznano natomiast nagrody specjalnej za najlepsze wykonanie poloneza. Czy interpretacja Kamila Pacholca (Polonez fis-moll) lub Kyohei Sority (Polonez As-dur op. 53) nie zasługiwały na ten laur?
Gdy Hiszpan Martin Garcia Garcia wykonał w finale Koncert fortepianowy f-moll op. 21, nie mogło być wątpliwości, że zajdzie w finale wysoko. Interpretacja ta była kapitalna, można by jej słuchać godzinami – jury podzieliło zdanie zachwyconej publiczności i przyznało Garcii Garcii nagrodę specjalną za najlepsze wykonanie koncertu.
Hiszpan dostał brązowy medal
– czy to aby nie za mało, zwłaszcza w kontekście srebra dla Gadjieva? Warto pamiętać, że w 2010 r. brązowy medal dostał Daniił Trifonow, dziś pianista numer jeden młodego pokolenia; trzecie miejsce w Konkursie Chopinowskim nie oznacza wcale mniejszych możliwości zrobienia kariery.
DLACZEGO GIEWORGIAN NIE DOSTAŁA NAGRODY
Trudno jednak o większe zaskoczenie niż nieobecność nazwiska Jewy Gieworgian na liście laureatów. Wprawdzie 24-letni Kanadyjczyk Bruce Liu był pewnym kandydatem do I nagrody, zwłaszcza po błyskotliwym wykonaniu Koncertu e-moll w finale, ale Jewa nadal miała szanse na II lub III miejsce. To przecież talent wielkiej miary – nie chodzi tylko o rekordową liczbę nagród w młodzieżowych konkursach pianistycznych, które zdołała uzbierać w tak krótkim czasie.
Chodzi o pewność i głębokie przekonanie wewnętrzne pianistki do wykonywanych utworów, również niezawodną technikę, której poziom jest w jej wieku fenomenem. Pisanie o namiętnej miłości do muzyki byłoby w tym przypadku truizmem. Nie wiem, co mogło kierować jurorami, którzy w tak ostentacyjny wręcz sposób pominęli Gieworgian, hojnie rozdając nagrody innym pianistom (zamiast regulaminowych sześciu przyznali ich osiem).
Z nieoficjalnych informacji wiem, że jury było w jej sprawie podzielone – entuzjazm części sędziów szedł w kontrze do sceptycyzmu innych. Niedawno Jewa Gieworgian wygrała młodzieżowy konkurs Jeune Chopin, w którego jury zasiadały m.in. Martha Argerich oraz Akiko Ebi, później jurorka 18. Konkursu Chopinowskiego w Warszawie. Obie miały być zachwycone niezwykłą dojrzałością środków pianistycznych, którymi młodziutka Rosjanka dysponuje. Zarazem jednak przekaz emocjonalny jej gry miały uznać za nie do końca ukształtowany.
Nie przeszkodziło to Jewie w wygraniu Jeune Chopin, ale podobne obserwacje mogły zaważyć na decyzji jurorów Konkursu Chopinowskiego, nawet jeśli Marthy Argerich w nim nie było (podobno jednak pilnie obserwowała przebieg turnieju). To prawda, że Gieworgian ma jeszcze czas na rozkwit i wszystko przed sobą, ale decyzję jurorów, aby pozostawić ją bez żadnej z głównych bądź specjalnych nagród, trzeba uznać za krzywdzącą.
Ciekawe, że w przeszłości jurorzy konkursu często stawiali na młodych (I nagroda dla 18-letniego Maurizia Polliniego, 18-letniego Yundi Li, 19-letniego Krystiana Zimermana i 20-letniego Rafała Blechacza). Tym razem jednak jurorzy wprawdzie dopuścili do finału troje 17-latków (oprócz Gieworgian także Hao Rao z Chin i Kanadyjczyka JJ Jun Li Bui, który otrzymał VI nagrodę), ale uznało ich, jak widać, za jeszcze niegotowych do udźwignięcia odpowiedzialności, z jaką wiąże się otrzymanie na
gród w tak prestiżowym i legendarnym konkursie.
Warto śledzić dalsze poczynania tej trójki. Za dwa lata mogą np. błysnąć na Konkursie im. Czajkowskiego w Moskwie. A w samym Konkursie Chopinowskim mogą wystartować jeszcze dwa razy; limit wiekowy to 16-30 lat. O tym, że warto próbować, mogą świadczyć historie wspomnianej Aimi Kobayashi (IV nagroda pospołu z Jakubem Kuszlikiem), finalistki z 2015 r., oraz Włoszki Leonory Armellini (V miejsce), która 11 lat temu dotarła do III etapu.
Bruce Liu rozkręcał się powoli, ale już od III etapu był stuprocentowym kandydatem do I nagrody (wydawało się, że zagrozić mu może tylko Gieworgian). Zaważyło na tym genialne – nie ma na to lepszego słowa – wykonanie Wariacji B-dur op. 2; Liu zdawał się tu przywoływać brzmienie orkiestry symfonicznej, kreować w naszej wyobraźni arie i sceny operowe (utwór inspirowany jest duetem z opery „Don Giovanni” Mozarta), a nawet wirtuozowskie solo skrzypiec. Na coś takiego nie zdobył się żaden inny uczestnik 18. Konkursu.
Nawet „Rondo à la Mazur” w fenomenalnym wykonaniu JJ Jun Li Bui nie mogło się z tym równać. Zaś zagrany w finale Koncert e-moll był wspaniałym popisem wirtuozerii i mistrzowskiego w swej elastyczności i swobodzie dotknięcia klawiatury.
WIELKIE TALENTY
18. Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina w Warszawie zostanie zapamiętany jako konkurs wielkich talentów. Jurorzy mieli problem z odsiewem uczestników od I etapu, dlatego dopuszczali do dalszej gry większą ich liczbę, niż to wynika z regulaminu – i tak było aż do finału, a przecież i nagród jest więcej niż zwykle.
Idea konkursów muzycznych jest słusznie krytykowana od dłuższego czasu – nie da się ukryć, że często o nagrodach decyduje w nich nie tylko propozycja artystyczna ich uczestników, ale również interesy wielu czynników działających przy organizacji takich imprez. Zaplanowany na przyszły rok Międzynarodowy Konkurs Skrzypcowy im. Henryka Wieniawskiego w Poznaniu ma się odbyć z udziałem jury, w którym mają dominować skrzypkowie koncertujący, a w dużo mniejszym stopniu pedagodzy. Taka idea przyświecała też odnowionemu Konkursowi Chopinowskiemu w 2010 r. (w całości już organizował go Narodowy Instytut Fryderyka Chopina, wcześniej było to Towarzystwo im. F. Chopina) – po 11 latach widać, że tamta idea trochę się wyrodziła.
17-osobowe jury składało się w dużej mierze z pianistów koncertujących, którzy jednocześnie prowadzą ożywioną działalność pedagogiczną, a wielu z nich miało swoich studentów w tych rozgrywkach (Dang Thai Son, Ewa Pobłocka, Katarzyna Popowa-Zydroń, Dmitrij Aleksiejew). Im więcej pedagogów i ich studentów w konkursie, tym większe podejrzenie o brak obiektywizmu, a może nawet niechęć do innych pedagogów, których studenci też startują w konkursie i mają z tego powodu utrudnione zadanie.
W 2015 r. juror Philippe Entremont głosował przeciwko Seong-Jin Cho, którego jurorzy zgodnie typowali na zwycięzcę. Później się okazało, że Entremont był w zadawnionym konflikcie z profesorem Cho – Michelem Beroffem.
O tym, czy i w tym konkursie pojawiły się skrajne oceny, przekonamy się, gdy Narodowy Instytut Fryderyka Chopina zgodnie z regulaminem ujawni karty głosowania jury.
Czy jury 18. konkursu miało rację, pokaże jednak przede wszystkim czas. +