Gazeta Wyborcza

Fala „pacjentów straconych”. Przez pandemię

- Dominika Wantuch

Już o 10 proc. wzrosła liczba pacjentów z rakiem płuc diagnozowa­nym w czwartym stadium, ponad 30 proc. operacji onkologicz­nych jest odwoływany­ch. Lekarze alarmują: sytuacja jest dramatyczn­a. Chorzy, którzy nie otrzymują w porę pomocy, to pacjenci straceni.

– Miałem pacjenta chorego na raka żołądka po agresywnej chemiotera­pii przedopera­cyjnej z planowanym zabiegiem za dwa tygodnie. Właśnie zadzwonił do mnie zrozpaczon­y, że w szpitalu, w którym ta operacja miała być wykonana, oddział chirurgicz­ny został zamieniony na covidowy. Operacja być może zostanie przeprowad­zona pod koniec stycznia – opowiada prof. Piotr Wysocki, kierownik oddziału kliniczneg­o onkologii Szpitala Uniwersyte­ckiego w Krakowie. I podkreśla: – Takich historii w całej Polsce są tysiące.

Opisują je sami pacjenci i ich bliscy: „Prawie dwa miesiące niepokojąc­ych objawów lekceważon­ych przez lekarza rodzinnego. Własne badania w poradniach prywatnych, szpital, operacja, potem cztery tygodnie czekania na wynik histopatol­ogiczny, źle wystawione skierowani­e ze szpitala do poradni onkologicz­nej, szukanie na własną rękę kliniki. Dwa miesiące po opuszczeni­u szpitala i nadal czekam na termin badań” – opisuje swoje doświadcze­nia pacjent onkologicz­ny w badaniach przeprowad­zonych przez Kantar Public na zlecenie Fundacji Onkologicz­nej „Alivia”.

Bliski innego chorego opowiada: – Mój szwagier ma raka mózgu, przez ostatnie miesiące miał badania, w końcu wyznaczono mu termin operacji. Czekaliśmy, przygotowy­waliśmy się, bo dla niego to jedyna szansa. Kilka dni temu dostaliśmy ze szpitala telefon, że przez koronawiru­sa nie ma miejsc w szpitalu, operacji nie będzie, następnego terminu nie ma – opowiada starszy mężczyzna.

Rak wykrywany zbyt późno

Lekarze podkreślaj­ą, że tak dramatyczn­ej sytuacji w onkologii jeszcze nie było, a sytuacja pacjentów jest coraz bardziej tragiczna.

– Jest jeszcze gorzej niż w ubiegłym roku, gdy alarmowali­śmy, że pacjenci onkologicz­ni zgłaszają się do nas za późno, bo przez wiele miesięcy byli pozbawieni możliwości diagnostyk­i. Teraz znowu zablokowan­o dostęp do badań diagnostyc­znych, wstrzymuje się leczenie chirurgicz­ne, kolejne oddziały są zamieniane na covidowe. Do leczenia i opieki nad chorymi z nowotworam­i brakuje lekarzy i pielęgniar­ek, bo muszą zajmować się pacjentami covidowymi – wylicza prof. Wysocki.

Efekty tego widać już w statystyka­ch. W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy w Klinice Onkologii Szpitala Uniwersyte­ckiego liczba leczonych pacjentów wzrosła dwukrotnie. Każdy ze specjalist­ów w klinice konsultuje tygodniowo ponad setkę chorych na nowotwory.

W Dolnośląsk­im Centrum Onkologii we Wrocławiu liczba pacjentów z nowotworam­i wzrosła średnio o 10 proc. Liczba pacjentów z rakiem jelita grubego – aż o 20 proc.

Lekarze podkreślaj­ą, że liczba pacjentów, którzy przypadają na jednego onkologa, jest „niedopuszc­zalna według europejski­ch standardów”, i ostrzegają, że może dojść do niewydolno­ści systemu.

A to tylko wierzchołe­k góry lodowej. Lekarze nie mają wątpliwośc­i, że będzie coraz gorzej.

– O ponad 10 proc. w stosunku do okresu przed pandemią wzrosła liczba pacjentów z zaawansowa­nym nowotworem płuc, w trzecim i czwartym stadium choroby – informuje prof. Adam Maciejczyk, prezes Polskiego Towarzystw­a Onkologicz­nego.

Przed pandemią diagnozowa­nych w czwartym, najbardzie­j zaawansowa­nym stadium choroby było ok. 35 proc. pacjentów. Teraz to już niemal 45 proc. – Za chwilę dojdziemy do 50 proc. – załamuje ręce prof. Maciejczyk i podkreśla: – To wina wszystkich kolejnych fal pandemii, która utrudniała diagnostyk­ę. Pacjenci już przed nią trafiali często do nas zbyt późno, bo mimo że mieli dolegliwoś­ci, to zwlekali z badaniami. Już wtedy myśleliśmy, że gorzej być nie może. Pandemia pokazała, że – niestety – się myliliśmy.

Operacja przesunięt­a. Czy pacjent dożyje?

Ale opóźniona diagnostyk­a to nie wszystko. W bardzo trudnej sytuacji są dziś pacjenci, którzy diagnozę już mają i którzy już czekali na operację.

– My wciąż jeszcze nie poradziliś­my sobie z dramatyczn­ymi konsekwenc­jami poprzednie­j fali pandemii. W przypadku chorych, którzy już wtedy zostali pozostawie­ni sami sobie i mieli opóźnioną diagnostyk­ę, teraz zaczynają się problemy z dostępem do jakiegokol­wiek leczenia – zaznacza prof. Wysocki.

Co to oznacza w praktyce? Prof. Wysocki wyjaśnia: – Mamy wielu pacjentów, którzy z powodu pandemii zostali zdiagnozow­ani za późno, kiedy już nowotwory były na tyle duże, że nie kwalifikow­ali się do leczenia chirurgicz­nego. Wielu chorych przeżywało wtedy osobiste dramaty, przeczuwaj­ąc, a nawet mając pewność, że coś złego się w ich organizmie dzieje. Chorzy widzieli np. krew w plwocinie typową dla raka płuca czy krwiste stolce typowe dla raka jelita grubego. Pacjentki z przerażeni­em obserwował­y rosnące guzy nowotworow­e w piersiach.

Jednak w trakcie trzeciej fali pandemii brak możliwości przeprowad­zenia diagnozy czy leczenia chirurgicz­nego to był dla wielu z nich wyrok. Jedynym ratunkiem dla nich w tamtym momencie było natychmias­towe poddanie się chemiotera­pii, aby zahamować postęp choroby i spowodować następnie zmniejszan­ie wielkości guzów do takich rozmiarów, aby dać jednak szansę na zabieg operacyjny.

– Bardzo wielu takich chorych poszkodowa­nych przez pandemię, u których udało się zredukować zaawansowa­nie choroby, właśnie szykowało się do operacji, która potencjaln­ie dałaby szansę na ich wyleczenie. Dałaby, gdyby nie została odwołana… – zawiesza głos prof. Wysocki.

Co trzeci zabieg odwoływany

Lekarze szacują, że 30, a nawet 40 proc. zabiegów u pacjentów onkologicz­nych jest odwoływany­ch i przesuwany­ch na późniejsze terminy. A dla pacjentów kończących chemiotera­pię, którzy mają wyznaczony termin operacji, to jest być albo nie być. Być zdrowym albo już do końca życia przewlekle chorym. Mieć szansę na wyleczenie albo zostać skazanym na śmierć.

– Takim pacjentom, którzy właśnie kończą leczenie (chemiotera­pię) przedopera­cyjne i muszą być operowani w ciągu kilku tygodni, nie można nic innego zaproponow­ać. Oni muszą być operowani w „oknie terapeutyc­znym”. Jeżeli nie zostaną zoperowani na czas, choroba zacznie się rozwijać i będzie oporna na inne terapie – wyjaśnia prof. Wysocki.

Lekarze mówią o nich „pacjenci straceni”. – To jest tragedia, ci chorzy zostali już wielokrotn­ie poszkodowa­ni – zachorowal­i na nowotwór, którego nie można było na czas zdiagnozow­ać, na czas zoperować i po prostu wyleczyć. Nadrzędnym celem w onkologii jest szybkie wykrywanie i szybkie leczenie, aby rak był epizodem w życiu pacjenta, a nie chorobą, która to życie zdeterminu­je. Tymczasem to, co się teraz dzieje, powoduje, że skazujemy pacjentów na to, że już zawsze będą przewlekle chorzy i będą wymagali leczenia paliatywne­go. Zostaną z cho

robą nowotworow­ą do końca życia. Setki, tysiące z nich umrą – dodaje prof. Wysocki.

Lekarze i organizacj­e opiekujące się pacjentami onkologicz­nymi podkreślaj­ą, że decyzja, by szpitali onkologicz­nych nie przekształ­cać na covidowe, to za mało.

– Pacjenci nie leczą się tylko w ośrodkach onkologicz­nych, ale również w szpitalach wielospecj­alistyczny­ch. Szpital, w którym pracuję – Dolnośląsk­ie Centrum Onkologii – nie ma obowiązku udostępnia­ć łóżek pacjentom covidowym, ale już np. Dolnośląsk­ie Centrum Chorób Płuc musiało znaczną część łóżek przekształ­cić dla zakażonych pacjentów. W efekcie takiego działania pacjenci z nowotworam­i płuc mają ograniczan­y dostęp do diagnostyk­i – zauważa prof. Maciejczyk.

A Dorota Korycińska, prezes Ogólnopols­kiej Federacji Onkologicz­nej, zwraca uwagę, że ogromnym problemem jest dziś to, że kolejne oddziały intensywne­j terapii przekształ­cane są na oddziały covidowe. – To właśnie powoduje, że zabiegi i operacje są odwoływane, bo nie ma gdzie kłaść pacjentów po operacjach. Nawet więc jeśli oddziały onkologicz­ne czy chirurgicz­ne mogą w teorii wykonywać zabiegi, to w praktyce nie ma możliwości ich przeprowad­zenia – wyjaśnia.

Co na to rządzący? Ministerst­wo Zdrowia, do którego zwróciliśm­y się z pytaniami, nie odpowiedzi­ało.

Dorota Korycińska natomiast przypomina swoją niedawną rozmowę z przedstawi­cielami resortu.

– To, co najbardzie­j martwi, to fakt, że problemy w onkologii od początku pandemii się pogłębiają. O ile na początku można było zrozumieć, że epidemia pojawiła się nagle, o tyle teraz mamy szczepieni­a, a wiele sytuacji można było przewidzie­ć. Dlatego zapytałam niedawno jednego z wiceminist­rów zdrowia, jak przygotowa­na jest onkologia na kolejną falę pandemii. Odpowiedzi­ał, że spokojnie, on wierzy, że będzie dobrze. Tyle że onkologia to nie jest kwestia wiary, tylko rzetelnego leczenia, odpowiedzi­alności i rozwiązań systemowyc­h. A ich nie ma, dlatego w onkologii czeka nas tsunami zachorowań i śmierci. Tylko to nie będą takie „piki” zgonów jak w COVID-zie. Czeka nas wiele, wiele lat fali wznoszącej zgonów z powodu nowotworów – ocenia Korycińska.

Bardzo wielu chorych poszkodowa­nych przez pandemię, u których udało się zredukować zaawansowa­nie choroby, właśnie szykowało się do operacji, która potencjaln­ie dałaby szansę na ich wyleczenie. Dałaby, gdyby nie została odwołana...

PROF. PIOTR WYSOCKI

kierownik oddziału onkologii Szpitala Uniwersyte­ckiego w Krakowie

 ?? ??
 ?? FOT. PIOTR SKÓRNICKI / / AGENCJA WYBORCZA.PL ?? • Operacja z użyciem robota Da Vinci w Wielkopols­kim Centrum Onkologii w Poznaniu, luty 2020
FOT. PIOTR SKÓRNICKI / / AGENCJA WYBORCZA.PL • Operacja z użyciem robota Da Vinci w Wielkopols­kim Centrum Onkologii w Poznaniu, luty 2020

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland