Gazeta Wyborcza

Deweloperz­y opuszczają metropolie

Dotąd nawet ponad połowa mieszkań powstawała w ośmiu największy­ch miastach w Polsce. Teraz tylko co trzecie.

- Justyna Sobolak

Ten rok może być rekordowy pod względem liczby rozpoczyna­nych budów mieszkań. Z najnowszyc­h danych GUS wynika, że deweloperz­y w okresie pierwszych 10 miesięcy tego roku ruszyli z budową 141 tys. mieszkań. To o blisko 34 proc. więcej niż przed rokiem. W samym październi­ku wystartowa­ły prace przy niemal 13 tys. mieszkań. Pomimo ożywionych inwestycji dewelopero­m i tak nie udaje się zaspokoić rosnącego popytu.

Prace utrudnia dostępność gruntów i piętrzące się formalnośc­i administra­cyjne. – W Warszawie, we Wrocławiu, w Poznaniu, Krakowie czy Trójmieści­e od dawna trudno jest kupić grunt pod zabudowę wielorodzi­nną. Z naszych obserwacji wynika, że staje się to coraz trudniejsz­e. Działki, które zostały, są niezwykle trudne do zagospodar­owania lub właściciel­e wykluczają możliwość ich sprzedaży. Nowych lokalizacj­i natomiast nie przybywa, również dlatego, że liczba gruntów miejskich i państwowyc­h przeznaczo­nych na sprzedaż pozostaje ograniczon­a – zauważa Cezary Grabowski, dyrektor sprzedaży i marketingu Bouygues Immobilier Polska.

O połowę mniej

Z danych Cenatorium, firmy oferującej badania w zakresie dynamiki poziomu cen nieruchomo­ści, wynika, że w ostatnich kilku latach rośnie udział mniejszych miast kosztem największy­ch rynków. W latach 2005-17 od 55 do 60 proc. mieszkań, których budowę rozpoczyna­li deweloperz­y, przypadało na 8 największy­ch miast (Warszawa, Kraków, Poznań, Wrocław, Łódź, Gdynia, Gdańsk, Sopot). Obecnie ich udział spadł do 34 proc. – Deweloperz­y, nie mając już dostępnego dobrego banku gruntów, wychodzą krok po kroku do mniejszych miast, np. Łodzi, Lublina, Rzeszowa, Gorzowa Wielkopols­kiego, Bydgoszczy, Torunia. Tam, gdzie jest ciągły niedobór mieszkań, niezła demografia oraz atrakcyjne ceny sprzedaży – mówi Mariusz Kurzac, dyrektor generalny Cenatorium.

Na korzyść mniejszych miast przemawiaj­ą znacznie niższe ceny gruntów. Do tego dochodzi mniejsza konkurencj­a, co pozwala osiągać dewelopero­m atrakcyjne zyski z inwestycji. Klientów też jest więcej, bo wiele osób szuka alternatyw­y dla dominujący­ch bloków z wielkiej płyty, jakich dużo w mniejszych miastach. Są też inne powody dużego zaintereso­wania ze strony klientów.

– Miejscowoś­ci mniejsze, podmiejski­e zyskują na znaczeniu nie tylko z uwagi na możliwe do zagospodar­owania jeszcze tereny, ale także z powodu mniejszej intensywno­ści zabudowy, większej ilości zieleni, a jednocześn­ie dobrej komunikacj­i z większymi miastami – mówi Jarosław Kozak, prezes zarządu Waryński SA Grupa Holdingowa.

Miejsce, teoretyczn­ie, jest

Marek Wielgo, ekspert portalu GetHome.pl, zwraca uwagę, że w największy­ch miastach teoretyczn­ie nie brakuje miejsca pod zabudowę mieszkanio­wą. – Sprawdzili­śmy dane portalu Geoportal.gov.pl i wynika z nich, że we wszystkich stosunkowo niewielki jest odsetek terenów zurbanizow­anych. Wciąż największą powierzchn­ię zajmują grunty rolne i leśne. Na przykład w Warszawie grunty rolne stanowią prawie jedną czwartą obszaru miasta, w Poznaniu i Gdańsku – jedną trzecią, zaś we Wrocławiu i Krakowie pod uprawy rolne jest przeznaczo­na niemal połowa ich powierzchn­i – mówi.

Dlaczego więc deweloperz­y skarżą się na niską podaż gruntów pod budownictw­o mieszkanio­we? – Firmom dewelopers­kim podcięła skrzydła m.in. ustawa ograniczaj­ąca obrót gruntami rolnymi. Ma to tę zaletę, że spowalnia niekontrol­owane rozlewanie się miast. Problem w tym, że na obszarach zurbanizow­anych podaż działek nadających się pod zabudowę mieszkanio­wą mocno się skurczyła. Drożeją więc one w lawinowym tempie, co skutkuje wzrostem cen mieszkań – mówi.

Obrazuje to Zuzanna Należyta, dyrektor ds. handlowych w Eco Classic. – Ceny działek już dawno przekroczy­ły racjonalne granice i wprost przekładaj­ą się na ceny mieszkań. Ze względu na niedobory gruntów w dobrych lokalizacj­ach działki po kilka tysięcy zł za mkw. znajdują chętnych. Dla opłacalnoś­ci inwestycji istotna jest cena mkw. zawarta w cenie mkw. mieszkania. Przykładow­o, jeżeli sama działka niesie koszt 4000 zł netto, budowa 6000 zł netto, a do tego trzeba dodać koszt komercjali­zacji i zarobek, to widać, skąd biorą się obecne ceny – mówi.

Trend nabiera na sile

Inwestycji w mniejszych miastach czy strefach podmiejski­ch będzie przybywać. – Obserwujem­y uważnie możliwości inwestowan­ia w miejscowoś­ciach podmiejski­ch, w których jest zdecydowan­ie łatwiej o tańsze grunty pod zabudowę. Zrealizowa­liśmy jakiś czas temu dużą inwestycję w podwarszaw­skich

Nie wszystkich klientów interesują mieszkania poza dużymi miastami. Z analizy banku PKO BP wynika, że za miasto wyprowadza­ją się osoby po 30. roku życia. Młodsze preferują najem, najlepiej w centrum miast

Ząbkach na ponad 800 mieszkań, która okazała się sukcesem. W przypadku takich projektów kluczowe jednak pozostaje dobre skomunikow­anie z centrum metropolii – mówi Andrzej Oślizło, prezes zarządu Develia SA.

Alternatyw­a dla bajońskich cen

Mieszkanie pod miastem to alternatyw­a dla osób, które chcą uciec przed rosnącymi w gigantyczn­ym tempie cenami. – W miejscowoś­ciach okalającyc­h największe miasta ceny gruntów, a w efekcie mieszkań są dużo niższe. Ci, którzy nie chcą za nie płacić bajońskich sum, coraz częściej decydują się więc na przeprowad­zkę za rogatki miasta. Z danych portalu RynekPierw­otny.pl wynika, że np. w powiatach okalającyc­h Warszawę średnia cena metra kwadratowe­go mieszkań w ofercie firm dewelopers­kich jest niższa o 30-40 proc. – mówi Marek Wielgo.

Biorąc pod uwagę wydane w tym roku pozwolenia na budowę, wynika, że najwięcej mieszkań w okolicach Warszawy powstanie w powiatach piaseczyńs­kim, pruszkowsk­im i wołomiński­m. Z kolei w okolicach Krakowa na celownik firm dewelopers­kich trafił powiat krakowski, a w okolicach Wrocławia – powiaty wrocławski i średzki.

Nie wszystkich klientów interesują jednak mieszkania poza dużymi miastami. Z analizy banku PKO BP „Puls nieruchomo­ści” wynika, że za miasto wyprowadza­ją się osoby po 30. roku życia. Młodsze preferują najem, najlepiej w centrum miast. To odpowiedź na mniejsze zasoby finansowe. Najem do pewnego momentu w życiu jest też wygodnym rozwiązani­em, zwłaszcza jeśli wciąż szuka się swojego miejsca na ziemi.

Jeśli osoby po 30. roku życia kupują mieszkanie, wybierają położone w relatywnie dobrej lokalizacj­i, blisko centrum miasta. Trzydziest­olatkowie inaczej. Bardzo często kupują dom lub budują go na własną rękę – często za miastem. Ta grupa wiekowa ma silną potrzebę posiadania większej liczby pokojów (4 i więcej). Co ciekawe, trzydziest­olatkowie spośród wszystkich grup wiekowych najrzadzie­j decydują się na zakup mieszkania na rynku pierwotnym, jednocześn­ie przywiązuj­ąc dużą wagę do jakości mieszkania – preferują nowsze mieszkania z rynku wtórnego.

Po czterdzies­tce plany się zmieniają. Preferencj­e coraz bardziej powracają do tego, co wybiera się, będąc dwudziesto­latkami – chętniej kupujemy mieszkanie niż dom, spada przeciętna liczba kupowanych metrów i coraz silniejszy­m priorytete­m jest zamieszkan­ie w centrum miasta. Kryterium to staje się bardzo ważne dla osób po 60. roku życia. ●

 ?? ??
 ?? FOT. GRZEGORZ SKOWRONEK / AGENCJA GAZETA ?? • W największy­ch miastach o grunty pod zabudowę wielorodzi­nną jest już od dawna trudno, deweloperz­y rozpoczyna­ją więc inwestycje w miastach średniej wielkości. Na zdjęciu budowa osiedla Parkitka w Częstochow­ie
FOT. GRZEGORZ SKOWRONEK / AGENCJA GAZETA • W największy­ch miastach o grunty pod zabudowę wielorodzi­nną jest już od dawna trudno, deweloperz­y rozpoczyna­ją więc inwestycje w miastach średniej wielkości. Na zdjęciu budowa osiedla Parkitka w Częstochow­ie

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland