Kto będzie liczył nadmiarowe zgony
Przez wzgląd na grupkę kilku posłów, którzy grzmią o rzekomym „dzieleniu narodu”, rząd nie zrobił nic, by powstrzymać falę zakażeń i w efekcie zapewnić chorym niecovidowym normalne leczenie. Niech się elektorat nie dzieli, niech wymiera
Już rok temu jesienią pisaliśmy o tym, że koronawirus odciął chorych na raka od leczenia. Wtedy przywoływaliśmy na dowód drastyczny spadek liczby kart DiLO, czyli kart diagnostyki i leczenia onkologicznego. Chorych na raka nie ma prawa ubywać. Przeciwnie: od lat z roku na rok ich liczba zwiększa się o kilka procent. Mniej kart DiLO oznaczało więc, że wielu pacjentów nie dostało się do lekarza i nie miało postawionej diagnozy. Podawaliśmy liczne przykłady osób, które z tego powodu zmarły.
– Sytuacja nas przerosła – przyznał miesiąc później w Sejmie wiceminister Sławomir Gadomski, odpowiedzialny w resorcie zdrowia właśnie za onkologię.
Największy spadek liczby wydanych kart był wiosną 2020 r., ale kolejny dołek dało się zauważyć właśnie w październiku i listopadzie zeszłego roku podczas kolejnej fali epidemii, a potem w kwietniu tego roku, kiedy znów Polska biła rekordy zakażeń. A ministerstwo nadal bezradnie rozkłada ręce.
Jeśli dziś porównać liczbę kart wydanych od stycznia do października tego roku z liczbą kart wydanych w analogicznym okresie w 2020 r., to widzimy, że jest więcej o prawie jedną czwartą. Aż tak jednak rok do roku zachorowania na nowotwory nie wzrastają. To właśnie nadrabianie strat z zeszłego roku, kiedy pozamykane szpitale i oddziały przerobione na covidowe odcięły chorym możliwość diagnozy. Wielu z nich rozpoczęło więc leczenie z opóźnieniem – i oto teraz sytuacja się powtarza. Znów mamy zamykanie oddziałów leczących chorych na raka i odwoływanie im operacji, bo potrzeba łóżek dla chorych na COVID albo brakuje personelu. Za chwilę będzie dla nich za późno.
Rządzący patrzą na to z założonymi rękami. A mogli zrobić wiele, by ograniczyć zakażenia, choćby przez wprowadzenie certyfikatów covidowych i ograniczenia dla niezaszczepionych albo przez umożliwienie pracodawcom sprawdzania, który pracownik jest zaszczepiony. Albo przez prawdziwe, a nie iluzoryczne kontrolowanie noszenia maseczek.
Nie zrobili tego i nadal – mimo apeli lekarzy z Rady Medycznej – nie robią. Wszystko przez wzgląd na grupkę kilku posłów we własnych szeregach, którzy grzmią o rzekomym „dzieleniu narodu”, i na ryzyko, że Konfederacja podbierze im jakąś cząstkę elektoratu. Koronawirus, rak, inne choroby – za parę miesięcy znów będziemy usiłowali doliczyć się wszystkich dziesiątek tysięcy nadmiarowych zgonów. Dlaczego to nie działa na wyobraźnię i sumienia rządzących?
●