Rząd Orbána inwigiluje opozycję
Rządzący Węgrami Fidesz zbiera na opozycję haki przed wyborami w przyszłym roku. Polecenie służbom wywiadowczym w tej sprawie miał dać przewodniczący parlamentu – informują węgierskie media.
– Dostaliśmy polecenie śledzenia polityków opozycji przed prawyborami i w ich trakcie – mówi węgierskiemu tygodnikowi „HVG” informator z jednej z agencji detektywistycznych. Dziennikarzom opowiedział, że współpracuje z byłymi oficerami służb specjalnych i policjantami, którzy obserwują wybranych polityków.
Śledzeni są zazwyczaj w miejscach publicznych. By nie łamać prawa, detektywi zbierają informacje z wywiadu środowiskowego, podpytując o nich np. w pubach, które odwiedzają, i podając się za krewnych. Mają również zbierać informacje na temat członków ich rodzin, które mogą w przyszłości posłużyć do skompromitowania polityków.
Według tygodnika na celowniku rządzących są ci członkowie opozycji, którzy odnieśli zwycięstwo w ostatnich prawyborach, a więc wygrali np. nominacje w jednomandatowych okręgach wyborczych. Celem jest zdyskredytowanie ich przed wyborami parlamentarnymi zaplanowanymi na wiosnę przyszłego roku.
Prawo jest ważne, lojalność ważniejsza
„HVG” opisał zbieranie haków na opozycję kilka dni po tym, jak portal śledczy Direkt36 ujawnił rozmowę przewodniczącego parlamentu László Kövéra z szefami węgierskich służb. Ten zaufany człowiek Viktora Orbána wyraźnie sugerował im, by zajęli się konkurencyjnymi politykami. Rozmowa miała miejsce w lutym 2020 r., podczas trzydziestolecia obchodów węgierskiego Urzędu Ochrony Konstytucji.
Kövér rozpoczął rozmowę od stwierdzenia, że zwraca się do oficerów „jak do kolegów”, ponieważ od dwudziestu lat „pozostaje członkiem parlamentarnej komisji ds. służb specjalnych”. Następnie powiedział, że kraj jest rozdarty „na dwa narody”. Według niego jedna ze stron węgierskiej klasy politycznej „myśli, wierzy i pracuje na rzecz samorządnego państwa ze wspólną świadomością narodową”. – Druga działa zgodnie z tradycją samopoświęcającej się państwowości i autodestrukcyjnej polityki narodowej – powiedział.
Przewodniczący węgierskiego parlamentu dodał, że opozycja stanowi „największe ryzyko dla bezpieczeństwa narodowego”, a obecne podziały „grożą chaosem, jaki nastąpił po I wojnie światowej”. – Prawo i instytucje są ważne, ale w czasach kryzysu najważniejsze są charakter, wartości i lojalność – stwierdził, a przemowę zakończył słowami: – Węgrzy, którzy działają na rzecz ochrony suwerennego, samoświadomego narodu, liczą na was, szanowni koledzy.
Kövér wiele razy wypowiadał się o opozycji w sposób polaryzujący Węgrów. W kwietniu 2020 r., a więc dwa miesiące po ujawnionej przemowie przed kierownictwem węgierskich służb, powiedział publicznie, że politycy opozycji „nie są częścią narodu, lecz usługują światowym elitom”.
Pegasus u właściciela opozycyjnego portalu
Węgierskie media przy okazji obydwu artykułów przypominają tajemnicze historie, które zostały opublikowane w prorządowych mediach. Jeden z artykułów sugerował romans przywódcy Jobbiku Pétera Jakaba, a ilustrowały go zdjęcia zrobione z ukrycia. Inny materiał przedstawiał zmanipulowane nagranie wypowiedzi Gordona Bajnaia, byłego premiera w latach 2009-10 za rządów socjalistów, który miał ugadywać z jednym z biznesmenów sprzedaż budynku ratusza w rządzonym przez jednego z liderów opozycji Gergelya Karacsonya Budapeszcie. Z nagrania miało wynikać, że Bajnai jest pośrednikiem w interesie, który może mieć korupcyjny charakter.
„HVG” pisze, że w ostatnich latach węgierskie służby częściej niż politykami opozycji zajmowały się śledzeniem węgierskich biznesmenów. Tygodnik przypomina, że uzyskanie samych billingów połączeń telefonicznych przez służby jest łatwe i nie wymaga nawet zgody sędziego lub ministra. Choć nie jest to tak efektywne jak podsłuch, to pozwala zorientować się w sieci kontaktów biznesmenów.
Latem tego roku na jaw wyszło, że rząd kupił program Pegasus, którym inwigilował dziennikarzy i węgierskich biznesmenów, w tym Zoltána Vargę, właściciela spółki, która wydaje jeden z największych portali 24.hu. Izraelski program szpiegowski jest w stanie całkowicie przejąć dane z telefonu, podsłuchiwać rozmowy oraz podglądać obraz z kamery bez alarmowania użytkownika. Lajos Kósa, wiceprzewodniczący Fideszu, stwierdził, występując miesiąc temu w parlamencie, że program ten używany jest zgodnie z prawem.
Kontrolowane przez Fidesz prorządowe media twierdzą, że cała afera jest wydumana, choć nie zaprzeczają, że rządzący mogą na różne sposoby inwigilować opozycję. Piszą jednak, że do podobnych sytuacji dochodziło też przed 2010 r., gdy krajem rządzili socjaliści.
Informator „HVG” przyznaje, że rzeczywiście w przeszłości klientami jego agencji byli politycy lewicy. Jednak obecnie jedynie Fidesz zamawia tego typu raporty. Powodem jest ich cena, wynosząca od miliona do półtora miliona forintów za jeden raport (13-19 tys. zł). A na takie stawki stać jest obecnie tylko rządzący Fidesz.
●