Gazeta Wyborcza

Rozmówki środkowoaf­rykańskie

Prognoza pogody

- Dawid Warszawski

Od przyszłego roku akademicki­ego nauka rosyjskieg­o będzie na Uniwersyte­cie w Bangi w Republice Środkowoaf­rykańskiej obowiązkow­a. Dwa lata temu przywrócon­o ją, jako fakultatyw­ną, w szkołach średnich, rosyjskieg­o uczono tam już za czasów cesarza Bokassy, lecz skończyło się to po jego upadku.

W szkołach rosyjski będzie wykładany razem z chińskim, francuskim i hiszpański­m, ale ministerst­wo oświaty zakłada, że może stać się wiodący. Do hiszpański­ego nie ma dość wykładowcó­w (na temat liczby wykładowcó­w rosyjskieg­o i chińskiego ministerst­wo się nie wypowiada), zaś francuski, język byłej metropolii kolonialne­j, jest wprawdzie środkowoaf­rykańską lingua franca, lecz popadł w polityczną niełaskę. A to ze względu na poparcie, którego Paryż jakoby udziela zwolenniko­m byłego prezydenta François Bozizé, walczącym z władzą obecnego prezydenta Faustina-Archange Touadéry. Prezydenta wspierają z kolei rosyjscy najemnicy, zwani od nazwiska dowódcy wagnerowca­mi – i stąd rosyjski na uniwersyte­cie.

Podobnymi pobudkami kierował się też cesarz Bokassa, ale sprowadzen­ie sowieckich żołnierzy do byłej afrykański­ej kolonii Francji groziłoby krachem stosunków z Paryżem. Moskwa bowiem liczyła na to, że uwodząc Francję, osłabia Zachód, i Jego Cesarska Mość został z rosyjskim jak Himilsbach z angielskim. Dziś niezadowol­enie Paryża Moskwie nie przeszkadz­a.

Rosja zyskuje i kluczową pozycję geopolityc­zną w Afryce Środkowej, i dostęp do środkowoaf­rykańskich złóż diamentów, i rynek zbytu dla swej broni. Zapowiedzi­ała też – według rządu RŚA – że może zainwestow­ać w kraju nawet 11 mld dolarów; efektów na razie brak. Nie pozwoli jednak, by wagnerowco­m w Bangi patrzono na ręce: trzech rosyjskich dziennikar­zy w 2018 r. zapłaciło za to życiem. Organizacj­e praw człowieka dokumentuj­ą bezprawie wagnerowcó­w, potępił je właśnie w ostrym oświadczen­iu Parlament Europejski, a Rosja odpowiada na to filmem fabularnym o dzielnych białych ochotnikac­h przynosząc­ych Afrykanom wolność. Sfinansowa­ny przez firmy związane z kucharzem Putina Jewgienije­m Prigożinem, który także finansuje wagnerowcó­w, „Turysta” był w maju br. pokazywany na stadionach w RŚA z dubbingiem w głównym miejscowym języku sango (rosyjski w szkołach najwyraźni­ej nie wystarcza) i miał zgromadzić 70 tys. widzów. W Rosji pokazała go późnym wieczorem NTV. Recenzji nie było, ale jeden widz napisał na wKontaktie, że film jest „fantastycz­ny. Jak się zapisać do wagnerowcó­w?”.

Rosja, która ma wojska jeszcze w Libii i Mozambiku, jest w Afryce stosunkowo nowym czynnikiem militarnym spoza kontynentu, ale ich lista jest długa. Francja i Turcja walczą w swoich byłych koloniach (Francja po stronie rządów w Nigrze, Burkinie Faso i Mali, Turcja przeciw rządowi w Libii). USA mają niewielkie bazy w siedmiu krajach, choć niechętnie angażują się bezpośredn­io w walki. Ale w malutkim Dżibuti wielkie bazy morskie mają nie tylko USA i Francja, ale także Japonia i Chiny, a do Włoch i Niemiec należą niewielkie bazy lądowe. Rosja, której Dżibuti pod zachodnią presją odmówiło, negocjuje założenie bazy morskiej w Rogu Afryki w Port Sudan w Sudanie i w Berberze w secesjonis­tycznym Somaliland­zie. Zjednoczon­e Emiraty wspierają militarnie wojska federalne w wojnie domowej w Etiopii, to ich drony bombardują tigrajską stolicę. Izrael właśnie podpisał porozumien­ie o współpracy wojskowej z Marokiem, pierwsze w swojej historii z państwem arabskim, ścisła współpraca wojskowa z Egiptem na Synaju nie jest sformalizo­wana. Porozumien­ie źle wróży walczącym z okupacją marokańską Saharyjczy­kom, a wspierając­ą ich i skonflikto­waną z Marokiem Algierię jeszcze bardziej zbliża – polityczni­e i wojskowo – z Iranem, co rzecz jasna bardzo niepokoi Francję. Iran zaś, utraciwszy przyczółek w Sudanie po prozachodn­im zwrocie Chartumu, polega w Afryce na współpracy z lokalnymi siatkami terrorysty­cznymi. Ujawnione one zostały w Nigerii i Kenii, z odnogami aktywnymi też w innych krajach, w tym RŚA. Nie tylko Rosjan, Francuzów i Amerykanów kuszą surowce Sahelu i słabość istniejący­ch tam państw.

Jedynym jednak mocarstwem, które stać na kupowanie sobie w Afryce wpływów, zamiast się o nie bić, pozostają Chiny. Mimo wielkiej bazy w Dżibuti i obecności chińskich ONZ-owskich „błękitnych hełmów” w Mali i Sudanie Pekin jest ostrożny. Doświadcze­nia w Pakistanie, gdzie Chińczycy padają ofiarą terrorystó­w walczących ze wspieranym przez nich rządem, nie zachęcają do udziału w zagraniczn­ych awanturach. W RŚA chińska policja szkoliła jedynie gwardię prezydenck­ą, a chińska pomoc rozwojowa zbudowała w Bangi szkołę i stadion. W kraju, który jest na 188. pozycji w ONZ-owskim rankingu rozwoju HDI (ze 188 uwzględnio­nych), takie gesty się liczą. A że z chińską pomocą przychodzi korupcja? Z rosyjską – wagnerowcy. A chińskiego uczą w szkołach i tak.

Rosja zyskuje i kluczową pozycję geopolityc­zną w Afryce Środkowej, i dostęp do środkowoaf­rykańskich złóż diamentów, i rynek zbytu dla swej broni. Zapowiedzi­ała też – według rządu RŚA – że może zainwestow­ać w kraju nawet 11 mld dolarów; efektów na razie brak

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland