Wzorcowy demokrata
Jeden z najważniejszych przedstawicieli czechosłowackiej opozycji demokratycznej sprzed 1989 r., człowiek odważny, szlachetny i prawy, nasz przyjaciel. W środę w Pradze po długiej chorobie zmarł Petr Uhl, miał 80 lat.
Był absolwentem praskiej politechniki, ale już od młodych lat angażował się w działalność społeczną. Nie zaprzestał jej po agresji wojsk Układu Warszawskiego i zdławieniu Praskiej Wiosny 1968 r. Za swoją bezkompromisowość kilkakrotnie płacił więzieniem. Po raz pierwszy skazano go na cztery lata już w 1969 r., ponownie w 1979 r., m.in. razem z Václavem Havlem i Jiřím Dienstbierem – na pięć i pół roku. W sumie w komunistycznych więzieniach spędził ponad 10 lat.
Mimo wszystkich szykan był jednym z najaktywniejszych czeskich opozycjonistów – współtwórcą Karty 77, Komitetu Obrony Więzionych za Przekonania oraz Solidarności Polsko-Czesko-Słowackiej, redaktorem samizdatowych „Informacji o Karcie”, a także współzałożycielem Wschodnioeuropejskiej Agencji Informacyjnej. Wiele razy brał udział w polsko-czechosłowackich spotkaniach opozycji na górskich szlakach w Karkonoszach. A przed aksamitną rewolucją 1989 r. to właśnie do niego dzwoniliśmy z „Gazety” po najświeższe, niezależne informacje z Pragi.
Po upadku komunizmu w Czechosłowacji Petr z takim samym zapałem uczestniczył w życiu publicznym: był posłem do Zgromadzenia Federalnego, pierwszym od 1948 r. niekomunistycznym dyrektorem i reformatorem Czechosłowackiej Agencji Prasowej CzTK, komentatorem lewicowego dziennika „Pravo”. Aktywnie zajmował się wsparciem ludzi wykluczonych (szczególnie Romów czy mniejszości narodowych) i obroną praw człowieka – także jako pełnomocnik rządu. Ale gdy jego żona Anna Šabatová została czeską ombudsmanką, zrezygnował ze wszystkich funkcji rządowych, by poświęcić się dziennikarstwu.
Był zawsze człowiekiem lewicy, w młodości nawet radykalnej, ale nigdy nie należał do partii komunistycznej. Swoim poglądom pozostał wierny także po upadku komunizmu, kiedy lewicowość nie była szczególnie modna i takie określenie stało się wręcz inwektywą. Był jednak też Petr wzorcowym demokratą, który nie tolerował jedynie kłamstwa i podłości, więc budził szacunek nawet wśród osób niepodzielających jego poglądów.
„Mam dużą wrażliwość na problemy społeczne, na dyskryminację i krzywdę ludzką. Politycznie uważam się za socjalistę, który ma blisko do socjaldemokracji. Ponadto jestem lewicowym liberałem, na którego bardzo wielki wpływ wywarło zielone myślenie” – mówił o sobie w jednym z wywiadów. A jego ostatnia książka, wydana w tym roku na
80. urodziny, nosi jakże aktualny tytuł: „O wolność trzeba bez przerwy walczyć”.
Spotykaliśmy się często, przeważnie w Pradze, czasem w Warszawie czy Wrocławiu, bo Petr był także wspaniałym rozmówcą i kompanem – nawet gdy się czasem w czymś nie zgadzaliśmy. Jak trudno jest pisać o nim w czasie przeszłym…
Żegnaj, kochany Petrze!
●