Prawna apokalipsa zombi
Destrukcja państwa prawa Instytucje prawa i państwa polskiego stopniowo są przekształcane w krwiożercze zombi atakujące obywateli
Polski system prawny przez ostatnie kilka lat uległ już nieomal całkowicie procesowi zombifikacji. Instytucje publiczne, mechanizmy kontrolne, a nawet znaczenie określonych pojęć prawnych przypominają siebie już tylko z dawnej nazwy i obranej formy. Tak jak zombi jedynie przypomina człowieka, którym niegdyś było.
Przy wejściu do budynku przy al. Szucha nadal widnieje tabliczka z napisem „Trybunał Konstytucyjny”. Nie zapadają tam już jednak niezależne orzeczenia. Al. Ujazdowskie nadal goszczą gmach Ministerstwa Sprawiedliwości, jednak to właśnie tam powstają projekty ustaw, które wymiar sprawiedliwości niszczą. Prokuratura wciąż organizuje konferencje pod orlim godłem – rozprawiając się przy okazji z prokuratorską niezależnością.
Zombifikacja prawa to zjawisko na tyle niebezpieczne, że prędzej czy później dotrze pod każdą strzechę i zagrozi każdemu. Najlepszym i najbliższym przykładem pozostaje kwestia traktowania rozporządzeń nieomal jak pisemnych edyktów królewskich przez organy upoważnione do ich wydawania. Rozporządzenia w swoim pierwotnym założeniu stanowiły formę technicznego aktu prawnego mającego zapewnić wykonanie treści zawartej w granicach wyznaczonych przez ustawę. Dziś zostaliśmy nieomal przyzwyczajeni do tego, że zamiast dopełniać ustawy, niekiedy je nawet zastępują.
Władza w pełni świadomie korzysta z dużo wygodniejszej i prostszej formy stanowienia prawa poprzez sporządzenie oraz następcze opublikowanie np. listy nowych restrykcji, nazywając to działanie „wydaniem rozporządzenia”. Kto bowiem wolałby męczyć się nad przyjęciem nowelizacji właściwej ustawy albo – co gorsza – zastanawianiem się nad konstytucyjnością wprowadzanych rozwiązań. W konsekwencji wydawane rozporządzenia niejednokrotnie wykraczają poza ustawowo określone granice, ingerując przy tym w sposób nieproporcjonalny w prawa i wolności obywatelskie. Wystarczy przypomnieć o rozporządzeniach, którymi zamykano kolejne biznesy w trakcie pandemii czy też zakazywano pokojowych zgromadzeń.
Akty te zaczęły rozsadzać hierarchię źródeł prawa od wewnątrz – startując z przedostatniej pozycji (poniżej są jedynie akty prawa miejscowego), nie tylko wykraczały poza ustawy, ale raz nawet próbowano tym sposobem zawiesić jedną z konwencji genewskich. Rozporządzenie stało się ustami ministra, a jego arbitralność przywodzi na myśl zarządzenia królewskie.
Kolejnym przykładem instytucji przypominającej dawną siebie jedynie z nazwy to mechanizm kontroli konstytucyjności dokonywany przez Trybunał Konstytucyjny. Jeszcze do niedawna stanowił rodzaj bezpiecznika demokracji, dziś przekształcił się w ochronę niekonstytucyjnych działań władzy przed samą konstytucją oraz międzynarodowymi zobowiązaniami Polski. Decyzje obecnego Trybunału to dziś forma ucieczki przed polityczną odpowiedzialnością za podejmowane działania legislacyjne. Stanowią też próbę „nadpisania” wyroków trybunałów międzynarodowych oraz są sztuczną próbą obrony wprowadzanych zmian w zakresie wymiaru sprawiedliwości.
Najlepszym przykładem jest tu najnowsze orzeczenie, mające wyłączyć Trybunał Konstytucyjny spod takich wymogów jak niezależność czy bezstronność, zawartych w europejskiej konwencji praw człowieka. Wyroki TK pod kierownictwem Julii Przyłębskiej niekiedy stanowią otwartą broń polityczną, dzięki której władza wykonawcza mogła, wykorzystując majestat Trybunału Konstytucyjnego, uderzyć w przeciwników pełniących funkcje publiczne. W ten sposób TK podążył na odsiecz w przegranej bitwie o nowego RPO, zapewniając władzy skrócenie okresu pełnienia funkcji RPO przez dr. Adama Bodnara.
Trzecim, najbardziej dobitnym przykładem zombifikacji prawa i instytucji publicznych, do których powinniśmy mieć przecież zaufanie, jest sposób funkcjonowania prokuratury. Przywykliśmy do sytuacji, w której sprawy uznane za w jakimkolwiek stopniu polityczne są albo zagrożone radykalnymi oraz nieproporcjonalnymi działaniami śledczych, albo są bardzo szybko ucinane – umorzeniem lub odmową wszczęcia śledztwa. Obserwujemy również nowelizacje kodeksów, w sposób wyraźny wycelowane w konkretne postępowania. Taka zmiana zasad gry w trakcie jej trwania (gdyż zakaz działania prawa wstecz nie zawsze bywa przestrzegany) to jeden z objawów upolitycznienia prokuratury. Na tego rodzaju zagrania nie powinno być miejsca w prawidłowo rozumianym postępowaniu – przygotowawczym lub sądowym. Niezależność prokuratury to jej istota, zaś upolitycznienie to jej zombifikacja.
Kluczowym elementem zombifikacji prawa jest próba redefiniowania pojęć, które dotychczas nie wzbudzały większych kontrowersji. I chodzi tu o pojęcia istotne. Najlepszym przykładem tego zjawiska była sztuczna dyskusja zbudowana wokół słowa „praworządność”. Okazało się, że dla niektórych wartość ta, określona w art. 2 traktatu o Unii Europejskiej i równoznaczna z pojęciem demokratycznego państwa prawa określonego w art. 2 konstytucji polskiej, to fikcja. Ich zdaniem to pojęcie zostało ukute przez wrogów suwerennych państw. W debacie publicznej zaczęto więc posługiwać się określeniem „tzw. praworządność”, przekształcając ją w byt pusty, a nawet zepsuty. W zombi.
Zombi atakują ludzi. A obywateli atakują dziś zombifikowane instytucje i mechanizmy prawne. Nie stanowią już gwarancji niezależnych i bezstronnych trybunałów lub sądów. Udają prokuraturę, której można zaufać. Podszywając się pod niewinne rozporządzenia, zabierają nam prawa i wolności, czego w zwyczajnych warunkach czynić by nie mogły. Czy można przetrwać taką apokalipsę? Tylko w jeden sposób: ucząc się rozróżniać prawo prawdziwe od prawa gnijącego od wewnątrz. Nie dając się nabrać na to, że coś jest obowiązującym rozporządzeniem tylko dlatego, że tak zostało oznaczone.
●
Prokuratura zombi, trybunał zombi, rozporządzenia zombi
– w Polsce „dobrej zmiany” instytucje i mechanizmy prawne tylko udają to, czego nazwę noszą