OMIKRON TO ZNAK ZAPYTANIA
Nowy wariant koronawirusa W Afryce Południowej omikron wydaje się mniej zjadliwy niż wariant delta. Ale my mamy inną populację – starszą, schorowaną, cierpiącą na cukrzycę, z nadwagą, chorobami serca, płuc. Minister Niedzielski powiedział, że przy 40 tys
MARGIT KOSSOBUDZKA: Mamy w tej chwili w Polsce prawie 30 tys. zakażeń SARS-CoV-2 dziennie i grozi nam omikron – nowy wariant koronawirusa, którego boi się Światowa Organizacja Zdrowia. Mam wrażenie, że przez te dwa lata nic się nie zmieniło. Dlaczego to tak długo trwa? PROF. DR HAB. JOANNA ZAJKOWSKA*:
Wyższa liczba zaszczepionych zmniejszyłaby transmisję koronawirusa, ale u nas poziom wyszczepienia nie jest wystarczający. Wirus jest wciąż obecny w środowisku, stale się rozprzestrzenia.
Najpierw był to wariant oryginalny, potem – używając dawnej nomenklatury – indyjski, brytyjski itd. SARS-CoV-2 jest wciąż obecny na świecie, nie jesteśmy izolowaną wyspą. Nowe warianty szybko do nas przenikają, trafiając na podatny grunt.
Pierwsze informacje, jakie spływają od naukowców, są takie, że omikron wydaje się bardziej zakaźny, ale mniej zjadliwy. Czy to reguła, że gdy wirus zyskuje na zdolności do szybszego infekowania ludzi, to jednocześnie łagodnieje?
– Ja bym odwróciła tę sytuację. Wirus, który jest bardzo zakaźny, a mniej zjadliwy, czyli rzadziej wywołuje ciężkie zachorowania kończące się zgonem, jest szybciej transmitowany. Zakażone osoby przekazują go kolejnym ludziom z dużą łatwością – przy czym wirus nie zmniejsza istotnie populacji zakażonej, nie uśmierca.
Takie są prawa epidemii. Wirus, który jest bardzo śmiertelny, zmniejsza zakażoną populację – i jest przez to mniej transmitowany.
Czyli wirusowi nie jest to na rękę.
– Można tak powiedzieć, ale ja bym nie była tak spokojna, kiedy mówimy o omikronie. Owszem, omikron ma mutacje, które powodują, że jego zakaźność jest prawdopodobnie dużo większa, wydaje się, że większa nawet od wariantu delta.
Ale zjadliwości omikronu jeszcze w zasadzie nie znamy. Jest wciąż zbyt mało przypadków zachorowań, przynajmniej tych, o których wiemy. Opieramy się głównie na tym, co widać w Afryce Południowej, gdzie wcześniejszy wariant jest szybko zastępowany omikronem. Ale my mamy inną populację – starszą, schorowaną, cierpiącą na cukrzycę, z nadwagą, chorobami serca, płuc. Nie wiemy, co zrobi wirus w Polsce.
W tej chwili z raportu ECDC [Europejskiej Agencji ds. Kontroli Chorób i Prewencji] o przypadkach omikronu przywleczonych do Europy wynika, że wszystkie osoby, u których stwierdzono ten wariant, miały kontakt z Afryką. Czyli były to osoby podróżujące, młode, zapewne zdrowe, aktywne zawodowo czy rekreacyjnie.
Jako epidemiolodzy wyciągacie wnioski z poprzednich pandemii, oceniając tę i przewidując jej dalszy przebieg. Czy to wszystko się uspokoi, dopiero gdy wszyscy przechorujemy COVID-19 lub się zaszczepimy?
– Może nie wszyscy, ale musimy osiągnąć stan odporności populacyjnej – uzyskany za pomocą szczepień lub przechorowania. Na razie nam do tego daleko.
Obecnie najczęstszy i najgroźniejszy w Europie jest wariant delta, który wywołuje zakażenia przełamujące.
Czym jest zakażenie przełamujące?
– Szczepionka generuje poziom ochronnych przeciwciał neutralizujących, ale nie zabezpiecza nas przed zakażeniem koronawirusem. Jeżeli ktoś na nas nakicha i nas zakazi, to przy dobrze wytworzonej odporności możemy nawet tego nie zauważyć. Jednak do zakażenia dochodzi – to jest zakażenie bezobjawowe.
Część ludzi choruje, ale dzięki wygenerowanej odporności przechodzi zakażenie łagodniej. Takie zakażenia nazywamy przełamującymi, bo pokonują barierę przeciwciał neutralizujących i dają zazwyczaj skąpe objawy.
Zakażenia przełamujące są dużo łagodniejsze, rzadko prowadzą do ciężkiego rozwoju choroby, hospitalizacji i śmierci, ale są rejestrowane. Zakażenia te pojawiają się częściej, gdy populacja stopniowo wytraca odporność wytworzoną przez szczepienia, a jednocześnie spotyka się z nowym wariantem koronawirusa o wysokiej zakaźności i nieco mniejszym dopasowaniu do wytworzonych przez szczepionkę przeciwciał.
W związku z tym mamy znów dużą liczbę zarejestrowanych zakażeń, ale wśród osób zaszczepionych prawie nie mamy zgonów!
Każdy nowy wariant niepokoi. W tej chwili mamy dwa ostrzegające komunikaty ogłoszone przez ECDC.
Dotyczące omikronu?
– Jeden jest o omikronie. Karze on krajom europejskim zachować dużą ostrożność, zwiększyć niefarmakologiczne metody ochrony przed SARS-CoV-2, żeby zmniejszyć jego transmisję.
Drugi alert ostrzega, że w Europie przewidywany jest wzrost zakażeń wirusem delta.
Ich najwyższy wzrost jest prognozowany na przełomie grudnia i stycznia. Ta informacja jest kierowana do wszystkich krajów europejskich. I widać, że część z nich podejmuje już w tej chwili działania mające temu zapobiec – których u nas, niestety, nie widać.
Czy SARS-CoV-2 da się kiedyś wyeliminować ze środowiska, jak ospa prawdziwa? – Nie da się tego przewidzieć, ponieważ koronawirus pochodzi ze świata zwierzęcego. Mamy doniesienia, że jest odkrywany u różnych grup zwierząt – i tam może przetrwać.
W przypadku ospy prawdziwej wirus krążył wśród ludzi. Ludzie zakażali innych ludzi. Identyfikacja zakażonego człowieka, przecięcie dróg zakażenia i wygenerowanie odporności za pomocą szczepień mogło usunąć wirusa ospy prawdziwej ze środowiska. Podobnie jest z polio.
Koronawirus w obecnym wariancie może zniknie, jeśli nie będzie miał gdzie się namnażać, ale na pewno nie da się wyeliminować jego licznych kuzynów. Mogą się oni stać źródłem kolejnych epidemii – jak w przypadku SARS-1 czy MERS.
To w którym momencie mamy się przestać przejmować – kiedy koronawirus będzie wywoływał coś w rodzaju grypy? A może dopiero na etapie przeziębienia?
– To będzie zależało od liczby hospitalizacji i zgonów oraz ciężkich zapaleń płuc.
Kiedy COVID-19 stanie się chorobą niewymagającą hospitalizacji, jeśli nawet będzie wywoływał łagodne zapalenie płuc, ale takie, które można przebyć w domu, wtedy można będzie odetchnąć.
Jednak dopóki powoduje dramatyczne zmiany w płucach prowadzące do ich niewydolności, to mamy stan najwyższego alertu. COVID-19 na razie wciąż jest chorobą, która grozi śmiercią.
Czy zapowiadane leki przeciwcovidowe zmienią sytuację pandemiczną?
– Mogą zmniejszyć liczbę hospitalizacji. Tego zresztą oczekujemy. Te leki hamują namnażanie się wirusa. Podane w określonym oknie czasowym, gdy dopiero rozwija zakażenie, mogą zmniejszyć liczbę kopii wirusa, czyli złagodzić ciężkość choroby.
Czy to wpłynie na rozprzestrzenianie się koronawirusa? Obawiam się, że nie, bo zakażamy się nim, zanim pojawią się u nas objawy kliniczne.
Leki pozwolą na lepsze leczenie COVID-19, co jest wspaniałą wiadomością, ale nie zastąpią szczepień, jedynie je uzupełnią.
To może w opanowaniu koronawirusa coś zmieni długo wyczekiwana szczepionka dla dzieci w wieku 5-11 lat?
– To na pewno! Bardzo się cieszę, że ta szczepionka jest i w połowie grudnia ma być dostępna w Polsce. Dzieci potrafią bardzo ciężko chorować na COVID-19, a nawet umierać. Tylko ubolewam nad tym, że akcja promocyjna tych szczepień w zasadzie nie istnieje. Nad taką akcją powinien pracować sztab socjologów, pedagogów, psychologów, by była ona powszechna i trafiająca do rodziców, opiekunów.
Leki pozwolą na lepsze leczenie COVID-19, co jest wspaniałą wiadomością, ale nie zastąpią szczepień, jedynie je uzupełnią
*PROF. DR HAB. JOANNA ZAJKOWSKA Uniwersytet Medyczny w Białymstoku, ekspertka od chorób zakaźnych
Jaki jest według pani najgorszy i najbardziej optymistyczny scenariusz dalszego rozwoju epidemii w Polsce?
– Źle już jest, bo liczba zgonów jest porażająca. Mamy w szpitalu obłożone wszystkie łóżka, wyłączone są inne oddziały, które muszą przyjmować pacjentów covidowych.
W najgorszym scenariuszu obawiam się, że ta sytuacja może trwać aż do wiosny. Wprowadzone obostrzenia nie zmniejszą kontaktów między ludźmi związanych z zakupami przedświątecznymi, ze spotkaniami rodzinnymi. Pora zimowa też sprzyja infekcjom górnych dróg oddechowych.
– Myślę, że tak wysokiej liczby zakażeń raczej nie będzie, a nawet jeśli – to hospitalizacji nie będzie aż tyle, żeby system się załamał – to znaczy, żeby chory z COVID-19 nie znalazł miejsca w szpitalu.
Ale to nie znaczy, że system ochrony zdrowia jest w pełni wydolny. Nie jest. Cierpią na tym inni chorzy. Na szczęście efekt szczepionek działa, zakażenia przełamujące w większości nie wymagają hospitalizacji. Jeżeli jeszcze do tego pojawią się leki przeciwko COVID-19 – a słyszałam obiecujące informacje, że może tak być już w połowie grudnia – to jesteśmy niewątpliwie w lepszej sytuacji, niż byliśmy rok temu.
Dr Chise Broussard z zespołu, który stworzył szczepionkę Moderny, przekazała niezłe wieści. Z bardzo wstępnych danych wynika, że szczepionki mRNA wciąż działają, także przeciwko omikronowi, choć mogą dawać nieco niższą ochronę. W ciągu kilku dni mają spłynąć nowe dane z Izraela.
– To bardzo dobrze. Najwyraźniej działa odporność krzyżowa. Szczepionki i wcześniejsze zakażenia innymi wariantami koronawirusa generują odporność.
Rozmawiała Margit Kossobudzka