Najstarszy dwunożny przodek człowieka
Chodził w tak przedziwny sposób, że wcześniej brano go za... niedźwiedzia.
Dwunożność to jedna z tych cech, które odróżniają człowieka od innych ssaków. Cała mechanika naszego ciała jest skierowana na utrzymywanie go w równowadze, kiedy znajduje się w ruchu. Człowiek opiera się wtedy przecież ledwie na jednej nodze, kontrolowanie upadając na drugą.
Jesteśmy w stanie poruszać się w ten sposób przez wiele kilometrów – nie tylko maszerując, ale też biegnąc, a więc czasowo utrzymując jednocześnie obie nogi w powietrzu, bez kontaktu z podłożem. Niektórzy naukowcy upierają się wręcz, że to dwunożność – umożliwiająca sprawne polowania na sawannie – była jednym z czynników (obok rozwoju mowy, wyobraźni i mocnych więzi społecznych), które spowodowały kaskadę zmian prowadzących do wielkiego sukcesu ewolucyjnego człowieka.
Długo sądzono, że musiała się ona rozwinąć u jednego gatunku praalbo przedludzkiego, który potem ewoluował w formy coraz bardziej współczesne. Jednak nauka obaliła ten mit.
METAFORA ŻYWOPŁOTU
Badania pokazują, że w ewolucji człowieka – a także innych organizmów zresztą – nie było nic prostego, co można by sobie wyobrazić, korzystając z metafory drzewa (ewolucyjnego).
Gatunki z rodzaju Homo powstawały, krzyżowały się z innymi i wymierały. Podobnie było z tymi jeszcze przedludzkimi, ale noszącymi wszelkie cechy przodków Homo sapiens. Dlatego do ewolucji gatunków bardziej pasuje metafora żywopłotu – z jego galimatiasem i poplątaniem.
Ślady najstarszych dwunożnych homininów (w systematyce to plemię ssaków obejmuje rodzaje Homo i Pan – czyli szympansy – a także wszystkich ich wymarłych już przodków) sięgają nawet siedmiu milionów lat. Przy czym te najbardziej pewne i uznawane przez wszystkich badaczy mają 3,66 mln lat i należą do gatunku Australopithecus afarensis – tego samego, do którego należała słynna Lucy sprzed 3,2 mln lat, której szczątki znaleziono w Etiopii.
Te ślady to seria tropów zostawionych w zastygłym wulkanicznym pyle w północnej Tanzanii na stanowisku Laetoli G. Odkryto je w 1978 r.
Dwa lata wcześniej niedaleko tego miejsca naukowcy znaleźli jednak inne dwunożne tropy z tego samego okresu (na stanowisku Laetoli A), a więc również sprzed 3,66 mln lat.
Choć ich odkrywcy nie mieli wątpliwości, że zostawiły je istoty dwunożne, były one tak dziwne, że w końcu przypisano je niedźwiedziom i zasypano ponownie pyłem, aby uchronić je przed zniszczeniem. Dlaczego niedźwiedziom? Bo odciśnięte w wulkanicznym pyle ślady stóp były szerokie (blisko 10 cm) i krótkie (ok. 16 cm) – notabene, ktokolwiek widział tropy zostawione przez niedźwiedzie, wie, jak ludzkie się one wydają. Wiadomo też, że niedźwiedzie czasem chodzą na dwóch nogach.
Zastanawiał też niezwykły chód istoty, która zostawiła te tropy.
KOŁYSZĄC BIODRAMI
Kroczyła ona jeszcze bardziej dziwnie niż modelka.
Modelki stawiają stopy w jednej linii, czego nikt normalnie nie robi. Dwunożna istota z Laetoli A musiała kołysać biodrami jeszcze bardziej, stawiając prawą stopę w linii lewego biodra, a lewą – w linii prawego.
Tak chwiejny krok mocno skonfundował badaczy, którzy uznali, że chodzące w ten sposób dwunożne zwierzę nie mogło być homininem.
W najnowszym „Nature” międzynarodowy zespół naukowców udowadnia, że jednak mogło – choć nie był to hominin z gatunku Australopithecus afarensis.
W 2019 r. autorzy publikacji ponownie odsłonili zakryte tropy z Laetoli A i poddali analizie ich kształt, porównując go do odcisków stóp ludzi, szympansów i niedźwiedzi.
Doszli do wniosku, że morfologia palców odciśniętych stóp, w tym palucha i palca długiego, a także szerokość pięt wskazują na trop nieznanego wcześniej dwunożnego hominina. Przy czym jego paluch mógł być chwytny – podobny do tego, jakim dysponują dzisiejsze małpy człekokształtne.
Poza tym nawet dzisiaj, wskazują badacze, ludzie czasem zataczają się w tak dziwny sposób jak ów hominin – kiedy chcą złapać równowagę, np. po potknięciu się.
Z kolei nie chodzą tak ani szympansy, ani niedźwiedzie – kiedy czasem poruszają się tylko na tylnych kończynach.
Jak piszą autorzy publikacji, zidentyfikowany przez nich nieznany dotąd hominin był bardzo niski – miał 101-104 cm wzrostu. Był więc o co najmniej kilkanaście centymetrów niższy od australopiteków, którzy zostawili swoje tropy w pobliżu. Nie mógł jednak być ich młodocianym krewniakiem, gdyż morfologia jego stóp była zbyt odmienna.
Innymi słowy – żywopłot ewolucji człowieka prawdopodobnie wzbogacił się o kolejną, nienazwaną jeszcze gałązkę.
●