Kaczyński, wspólnik Putina
Dla putinowskiej Rosji Unia Europejska to niebezpieczny przeciwnik, ale tylko wtedy, gdy mówi jednym głosem. Chodzi więc o to, by Europejczyków ze sobą poróżnić, wyciągnąć na wierzch nacjonalistyczne demony, zatruć współpracę, by tworzenie jakichkolwiek wspólnych frontów stało się niemożliwe. Dlatego Putin tak ochoczo wspiera europejską skrajną prawicę. Nie jest jednak w stanie zapewnić politykom pokroju Le Pen jednego: legitymacji, uznania za polityka większego formatu, potencjalnego przywódcę europejskiej klasy. Ale wtedy na scenę wchodzi Jarosław Kaczyński.
Konferencja poświęcona przyszłości Europy, którą PiS zorganizował w sobotę w Warszawie, daje skrajnie prawicowej elicie to, czego jej w tej chwili brakuje: międzynarodowe uznanie.
Po pierwsze, do Warszawy nie zjechała „elita partii konserwatywnych”, jak trąbią propagandyści z mediów narodowych. To rasiści, ksenofobi, siewcy nienawiści. Z konserwatyzmem nie mają wiele wspólnego. No, chyba że jako wzór przyjmuje się ideologię Putina. Prorządowy portal, który o warszawskim spotkaniu pisze w superlatywach, miesiąc temu opublikował manifest, z którego wynikało, że Putin oferuje zachodniej prawicy „rozsądny konserwatyzm”. W tym znaczeniu Kaczyński udostępnia forum debaty nad rosyjskimi propozycjami. Jak na ironię w hotelu sąsiadującym z ambasadą Rosji.
Po drugie, kłamstwem jest zapewnianie, że uczestnicy zjazdu chcą budować inną i lepszą Europę. Oni nic nie zbudują, potrafią tylko niszczyć. Kaczyński, przyparty przez Komisję Europejską do muru, kontratakuje. Konsoliduje antyeuropejskie siły, które w przyszłości, dokarmiane przez Rosję, będą osłabiać, a potem demontować europejską wspólnotę.
Tu zresztą chodzi nie tylko o Europę, lecz także o własnych wyborców. Le Pen wróci do kraju z dziesiątkami zdjęć i nagrań pokazujących, jak jeździła po Warszawie w rządowej kolumnie, jakby była co najmniej francuskim premierem. We Francji w przyszłym roku odbędą się wybory prezydenckie, Le Pen chce pokazać wyborcom, że ma międzynarodowe znaczenie, odpowiedni format. Przywódcy innych ugrupowań w Warszawie zyskali to samo.
Kaczyński nie ma czym przykryć porażek rządu w walce z pandemią, demaskowanej praktycznie codziennie korupcji i nepotyzmu, eskalującego konfliktu z UE. Została mu tylko gra Niemcami i skojarzeniami z drugą wojną światową. Zostały mu Le Pen i elity europejskiej skrajnej prawicy. Pozostała mu rola współpracownika Władimira Putina. I to w momencie, gdy Rosja uzależnia od siebie Białoruś, a jej wojska czekają na sygnał do ataku na Ukrainę.
●
Organizując w Warszawie konferencję przywódców europejskiej skrajnej prawicy, rządzący Polską po raz pierwszy tak jawnie wpisali się w antyeuropejską politykę Putina