Kolejna śmierć na granicy
W szpitalu w Hajnówce zmarła Kurdyjka, która poroniła po tułaczce w lesie. 38-letnia Avin Irfan Zahir osierociła pięcioro dzieci, które razem z tatą przebywają w ośrodku dla uchodźców.
Jako pierwsze informację podały kurdyjskie media, razem ze zdjęciami pięknej kobiety o migdałowych oczach: Avin Irfan Zahir pochodziła z dystryktu Zachu w prowincji Dahuk, a zachorowała z powodu odwodnienia i zimna.
Tak jak wielu jej rodaków, szukała wraz z rodziną bezpiecznej przystani do życia. Na polsko-białoruskiej granicy znalazła piekło push-backów. 12 listopada została zabrana z puszczy pod Narewką do szpitala w Hajnówce. Była w stanie krytycznym, w hipotermii i towarzyszącej jej kwasicy. Gdy trafiła do szpitala, temperatura jej ciała wynosiła nieco ponad 27 stopni.
Od długiego już czasu nosiła martwe dziecko, poroniła 14 listopada, będąc w 24. tygodniu ciąży. Nieprzytomna kobieta była dializowana. Niestety, jej stan się nie poprawił i zmarła w piątek wieczorem.
Pomoc przyszła za późno
O tym, jak pochodzącą z Iraku, wyziębioną rodzinę uchodźców znaleziono w lesie, opowiadali nam wolontariusze Grupy Granica. Na pomoc czekało czterech mężczyzn, pięcioro dzieci w wieku od 6 do 13 lat, ale przede wszystkim kobieta, leżąca w malignie, bez kontaktu.
– Dzieci siedziały bardzo cicho i spokojnie koło matki, która po prostu wyła. Ich ojciec błagał o pomoc. Ona tak cierpiała już od dwóch dni, wymiotując wodą, nie przyjmując żadnych pokarmów – wspomina Piotr Matecki, wolontariusz, który ratował wtedy kurdyjską rodzinę. – Wezwaliśmy Medyków na Granicy, którzy przyjechali w ciągu około 20 minut.
Kobietę trzeba było jak najszybciej zabrać karetką do szpitala. Zaraz za lekarzami pojawiła się Straż Graniczna. Dopiero wtedy dzieci zaczęły płakać, najstarsza dziewczynka rzuciła się na matkę, nie chcąc jej oddać. Funkcjonariusze podzielili grupę na dwie części. Ojca z dziećmi zabrano do vana. Bardzo długo żegnał się z bratem. Z ich gestów wolontariusze odczytali, że bali się rozdzielenia, ale brat uspokajał: jedź z dziećmi, ja sobie poradzę. Następnego dnia okazało się, że zapakowani do ciężarówki Irakijczycy są znów na Białorusi.
Murad musi być silny
Pan Murad wraz z piątką dzieci został umieszczony w otwartej placówce w Białymstoku. Zostali otoczeni opieką fundacji Dialog, zapewniającej rodzinie wszystko, czego potrzebuje, w tym pomoc psychologiczną. Dzieci – Lesgin, Rondek, Ayhan, Matin i Rosgar – powoli wracały do równowagi. Ich nienarodzony brat o imieniu Halikari został pochowany 23 listopada na mizarze w Bohonikach.
Według fundacji rodzina spędziła w lesie siedem dni: trzy po stronie białoruskiej, cztery po polskiej. Złożyła wniosek o ochronę międzynarodową w Polsce.
Od początku kryzysu humanitarnego na granicy zmarło przynajmniej kilkanaście osób. Świadkowie mówią jednak o wielu innych zgonach na granicy.
●
Avin była w stanie krytycznym, w hipotermii i towarzyszącej jej kwasicy. Gdy trafiła do szpitala, temperatura jej ciała wynosiła nieco ponad 27 stopni