Modifikacja Indii
Prognoza pogody
rozpatrzenia jego pozwu, lecz nałożył nań grzywnę w wysokości równowartości 1,3 tys. dol. W coraz bardziej zModifikowanych Indiach kierowanie się względami politycznym zaczyna być kosztowne.
Kosztowne i niebezpieczne. Na delhijskim przedmieściu Gurgaon muzułmanie przywykli do modlitw na świeżym powietrzu, władze uzależniają bowiem zgodę na budowę nowych meczetów od tego, czy w okolicy mieszka dość muzułmanów, i twierdzą od lat, że jest ich w Gurgaon za mało, wszystkiego 5 proc. Przy budowie hinduistycznych świątyń takie ograniczenia nie obowiązują, ale i tak pewni Hindusi poczuli się muzułmańskimi publicznymi modłami urażeni. Wspólny Hinduski Komitet Walki (z czym, a raczej z kim, nie powiedziano, bo przecież i tak wiadomo) ostrzegł władze, że jak nie zrobią z muzułmanami porządku, to oni zrobią go sami. „Uprzejmie ostrzegamy. Więcej pism nie będzie. I wówczas to na władze, nie na nas, spadnie odpowiedzialność za utrzymanie porządku publicznego”, napisał Komitet. Władze poczuły się więc odpowiedzialne i zakazały publicznych modłów w ośmiu z 36 miejsc, w których się one dotychczas odbywały. Dopowiedziały też, że jeśli w którymś z jeszcze dozwolonych miejsc będą protesty, to modły zostaną także tam zabronione. Od razu Gurgaon poczuł się zModifikowany korzystnie.
Można powiedzieć, że zmartwienia pana Myaliparampila czy gurgaońskich muzułmanów są jednak dość luksusowe w kraju, w którym tylko w ostatnich trzech latach w komisariatach zginęło ponad 300 osób, w tym na przykład Mohammad Altaf, muzułmanin aresztowany w Uttar Pradesh pod zarzutem uwiedzenia Hinduski. Udało mu się jakoby powiesić w celi na rurze, 90 cm od podłogi. Zatrzymuje się też krytyków władz, z podejrzeniem „działalności antynarodowej”, choć czyn taki, co potwierdził w parlamencie szef MSW, w kodeksie karnym nie jest wymieniony.
Nie daj bogowie jednak z władzy się śmiać, tu narazić się można nie tylko władzy, ale i obywatelom. Muzułmański komik Munawar Faruqui spędził 25 dni w więzieniu w Madhya Pradesh, bowiem syn lokalnego polityka partii rządzącej uznał, że zamierza on „znieważać hinduskich bogów i boginie”. Na nic się zdały zapewnienia komika, że nie zdążył jeszcze z nikogo zażartować, że żartuje sobie także z muzułmanów, a od bogów trzyma się z daleka. Za dowód wystarczyło, że pół roku wcześniej zażartował sobie z szefa MSW. I wierz tu takiemu, jak mówi, że bogów nie rusza.
Dlatego też policja w Madrasie była pewna, że jej pozew przeciwko lokalnemu działaczowi CPI (ML), czyli Komunistycznej Partii Indii, i to marksistowsko-leninowskiej, 62-letniemu C. Mathivananowi zakończy się wyrokiem skazującym. Wszak przechwycili jego wpis na Twitterze: „Jadę do [lokalnego parku narodowego] Sirumalai na ćwiczenia strzeleckie”, co niechybnie musiało znaczyć, że zbrojny przewrót jest tuż-tuż. Wysoki sąd uznał jednak, że był to żart, i pozew policji odrzucił. Dodał też, że w kraju jest „zbyt wiele świętych krów… a ostateczną świętą krową jest bezpieczeństwo narodowe” i to jej hołdują policyjni wnioskodawcy. Tymczasem, kontynuował sąd, pan C. Mathivanan z CPI (ML) to wprawdzie „papierowy wojownik”, ale nawet jemu wolno marzyć, że jest „chałupniczym Che Guevarą”. „Rewolucjonistom – czytamy dalej – na ogół nie przypisuje się poczucia humoru, ale on dla odmiany próbował być zabawny”, co sąd traktuje z uznaniem. Dlatego też, konkludował w swym orzeczeniu madraski sąd, do art. 51A konstytucji, o obowiązkach obywateli, należałoby dopisać jeszcze jeden punkt: „obowiązek śmiechu”. Po czym obśmiał policję i wyrzucił jej pozew, wraz z kultem najświętszej krowy. Jakiś niezModifikowany ten sąd. Ewidentnie do Modifikacji.
●
Zmartwienia pana Myaliparampila czy gurgaońskich muzułmanów są jednak dość luksusowe w kraju, w którym tylko w ostatnich trzech latach w komisariatach zginęło ponad 300 osób
• Więcej czytaj na Wyborcza.pl/Opinie