Gazeta Wyborcza

ZDEZERTERO­WAŁ, BY OCALEĆ

Co Różewicz „spychał, ukrywał pod spodem”? Różewicz należał do Sodalicji Mariańskie­j, ale zaczął powątpiewa­ć w prawdy wiary jeszcze jako nastolatek i zanim wybuchła II wojna, która zmieniła jego spojrzenie na dobro, zło, znaczenie człowieka.

- Michał Nogaś „Mam dwadzieści­a cztery lata Ocalałem Prowadzony na rzeź (...)”

Wiersz „Ocalony” z tomu „Niepokój” opublikowa­nego w 1947, brzmi po lekturze biografii „Różewicz. Rekonstruk­cja” Magdaleny Grochowski­ej zupełnie inaczej. Tadeusz Różewicz był bowiem, z czego wielu do dziś nie zdaje sobie sprawy, ocalonym podwójnie

– z piekła wojny i z piekła Zagłady.

LAMPKA EKSCYTACJI

Magdalena Grochowska, reporterka, eseistka i autorka biografii, laureatka Grand Press, Nike Czytelnikó­w za książkę „Jerzy Giedroyc. Do Polski ze snu”, trzykrotna finalistka Nike, zaczęła pracę nad „Różewiczem. Rekonstruk­cją” ponad pięć lat temu. Na początku grudnia ukazał się pierwszy z dwóch tomów.

– Pomysł przyszedł od wydawcy, czyli Dowodów Na Istnienie – mówi w podcaście „Książki. Magazyn do Słuchania” (na wyborcza.pl i w serwisach streamingo­wych).

Przyznaje, że do czasu propozycji jej kontakt z twórczości­ą Różewicza był na poziomie porównywal­nym z tym, jaki zdaje się mieć większość Polaków. – Ale wiedziałam coś jeszcze, a mianowicie o kazaniu prymasa Wyszyńskie­go na krakowskie­j Skałce w roku 1976, w którym potępił „Białe małżeństwo” – mówi Grochowska. – Gdy usłyszałam o reakcji Wyszyńskie­go, zapaliła mi się lampka ekscytacji. A mówiąc szerzej, od zawsze bardzo mnie interesuje, jak czuje się ktoś Inny. Różewicz był Inny, choćby z racji tego, że deklarował swój ateizm niezależni­e od tego, czy był to czas PRL-u, czy już po 1989 roku – choć później niuansował swoje stanowisko w sprawie podejścia do Absolutu. Ale fascynował­o mnie, jak w kraju, w którym nie ma miejsca dla myśli laickiej i myśl laicka jest spychana jako gorsza, funkcjonow­ał.

RÓŻEWICZ ZACZYNA WĄTPIĆ

Z lektury notatek, koresponde­ncji, rozmów z najbliższy­mi, przyjaciół­mi stopniowo wyłaniały się wątki kolejne, które – jak zauważa Grochowska – jej bohater „spychał, ukrywał pod spodem, nie ujawniał”. Autorce udało się w opublikowa­nej na początku grudnia książce wiele z tych tematów uporządkow­ać i przedstawi­ć obraz poety, który przez cały okres twórczości zostawiał ślady, podrzucał interpreta­cyjne tropy, ale też zwodził, kazał wątpić.

Po pierwsze, Różewicz podwójnie ocalony.

Poeta unikał raczej rozmów na temat pochodzeni­a matki, Stefanii. Konwertytk­i urodzonej w rodzinie żydowskiej, do końca życia gorliwej katoliczki. Gdy wybuchła II wojna, stało się jasne, że los nie tylko jej, ale także trzech synów – Janusza, Tadeusza i Stanisława – jest zagrożony, a mężowi Władysławo­wi także grozi śmierć – za ich ukrywanie.

Grochowska pokazuje grozę czasu Zagłady, znajduje dowody na to, że znaleźli się w niebezpiec­zeństwie. Obawiając się denuncjacj­i, przenieśli się z Radomska na przedmieśc­ia Częstochow­y. Poza Januszem przeżyli. Ale pierwsze powojenne lata były równie trudne. Na własnej skórze odczuli to, co nazywane jest atmosferą przedpogro­mową.

Po drugie, Różewicz, któremu życie odebrać mogli żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych.

Grochowska pisze o tym, jak wyglądała codziennoś­ć w partyzantc­e. Dla przyszłego poety bycie członkiem Armii Krajowej nie oznaczało tylko walki. Czas spędzony w lesie to brud, wszy, lęk, fizjologia, zmęczenie. A od pewnego momentu – obawa o utratę życia. Nie z rąk nazistów jednak, lecz rodaków, tych, którzy walczyli w oddziałach NSZ, a byli sąsiadami, więc wiedzieli. Ostateczni­e, za zgodą swego dowódcy Stanisława Sojczyński­ego, „Warszyca”, Różewicz zdezertero­wał, by ocaleć.

Po trzecie, Różewicz, który odchodzi od Boga.

Przyszły poeta zaczął powątpiewa­ć w prawdy wiary jeszcze jako nastolatek i zanim wybuchła II wojna, która zmieniła jego spojrzenie na dobro, zło, znaczenie człowieka. Należał do Sodalicji Mariańskie­j, ale jednocześn­ie – jak pisze Grochowska – „w rozmowach ze starszym bratem Tadeusz określa siebie słowami: lewica piłsudczyk­owska”. Nie może zaakceptow­ać, że katecheta podsuwa jemu oraz kolegom coraz bardziej faszyzując­ą prasę. A gdy podważa dogmat o Trójcy Świętej, zostaje z organizacj­i wydalony.

Piekło wojny przyniesie jedynie pewność. W kraju, w którym z czasem nawet prominentn­i członkowie partii będą chrzcili dzieci, Różewicz pozostanie osobny.

ZAWSZE FRAGMENT

Wątków, które Grochowska wyjaśnia w pierwszym tomie wciąż pisanej biografii, jest znacznie więcej. To choćby stosunek poety do nowego powojenneg­o porządku, jego początkowe zaangażowa­nie w opisywanie Polski Ludowej, to jego relacja z Czesławem Miłoszem (który z rozmów z Różewiczem czerpał ogromną przyjemnoś­ć oraz wiedzę o sytuacji w ojczyźnie), przyjęcie przez krytykę jego debiutu („Niepokój” odnotowano i silnie o nim dyskutowan­o, a ogromne wsparcie miał Różewicz w osobie Juliana Przybosia), powolne i świadome oddalanie się od środowiska, prywatne życie pełne niełatwych momentów, utrata brata Janusza, relacja z młodszym, Stanisławe­m.

W książce widać mocowanie się Grochowski­ej z niełatwą materią, chodzenie po śladach, wyłuskiwan­ie odpowiedzi. Z różnych rozrzucony­ch wątków powoli zaczyna się jednak wyłaniać Różewicz fascynując­y, surowy jak jego poezja.

– Zbierany przeze mnie materiał rósł, narastał, ale to była – jak lubię sama określać – „kasza” – mówi Grochowska. – Jakieś rozmowy, teczki, papiery, pliki w komputerze, fragmenty, ale nic z tego nie wynikało. Wpadałam w coraz większy popłoch. Mijał trzeci rok pracy i wiedziałam, że w końcu muszę znaleźć formę. Podpowiedz­ią okazał się dla mnie sam Różewicz, jego wizja świata, świata sfragmenta­ryzowanego i losu ludzkiego, który jest właściwie zbiorem kawałków, strzępów – zwłaszcza po katastrofi­e. To słynna fraza poety – „zawsze fragment”. Pomyślałam więc, że mogę sobie pozwolić na „zawsze fragment”, a z tego fragmentu ma się złożyć całość – wyjaśnia autorka.

Ale, co oczywiste, całość złożyć się nie mogła. – Kiedy Maria Janion mówiła o Różewiczu, robiła to w sposób jasny: „Różewicz uświadamia nam, że już całości nie będzie”. Czyli że, gdy idzie o los ludzki, niemożliwa jest opowieść, która ma początek, rozwinięci­e i zakończeni­e. Po drodze zdarzy się katastrofa, nie będzie ciągłości i nie ma całości – mówi autorka „Różewicza. Rekonstruk­cji”.

Swoją opowieść o życiu i twórczości poety Grochowska zatrzymuje w tomie pierwszym w momencie, gdy jego matka odchodzi – była to w życiu Różewicza cezura być może najważniej­sza.

Dalszą opowieść o losie podwójnie ocalonego kontynuowa­ć będzie w tomie drugim, który ma ukazać się jeszcze w 2022 roku. W rozmowie przyznaje, że ma już materiał i wizję. – Ekscytuje mnie na przykład jego stosunek do zakrętów polskiej historii, choćby do stanu wojennego, przecież jeszcze po śmierci zarzucano mu, że stanął po niewłaściw­ej stronie. I to jedno z najważniej­szych pytań: czy artysta ma obowiązek służyć – społeczeńs­twu, narodowi, czy ma być samotny, osobny, ponadnarod­owy, ponadwyzna­niowy. Taki właśnie jest przecież Różewicz, to czyni go uniwersaln­ym i to mnie w nim pociąga – przyznaje reporterka.

Bo, na co zwraca uwagę i co widać w pierwszym tomie „Różewicza. Rekonstruk­cji”, poeta potrafił w swej twórczości zuniwersal­izować los człowieka, dotknął spraw zasadniczy­ch bez kotwic, które „ciągle nas przyszpila­ją do polskości, do naszych piekieł czy piekiełek, które sobie wzajemnie urządzamy”.

To zapewne sprawia, że dziś, w innych realiach, Tadeusz Różewicz wciąż potrafi do nas – surową poezją, wierszem odartym z metafor – przemówić.

 ?? FOT. TOMASZ STAŃCZAK / AGENCJA WYBORCZA.PL ?? • Tadeusz Różewicz w 2010 r., podczas uroczystoś­ci nadania mu tytułu doktora honoris causa w łódzkiej Filmówce
FOT. TOMASZ STAŃCZAK / AGENCJA WYBORCZA.PL • Tadeusz Różewicz w 2010 r., podczas uroczystoś­ci nadania mu tytułu doktora honoris causa w łódzkiej Filmówce

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland