Gazeta Wyborcza

Tam Wyborcza, gdzie Michnik

Zarząd Agory i redakcja „Wyborczej” mają odmienny charakter, przeciwsta­wne cele i inne sposoby działania. Czy ktoś z zewnątrz korzysta z tego, co dzieje się w Agorze? Czy władza odpuści taką gratkę jak atak na „Wyborczą” i jej osłabienie?

- Ernest Skalski

Przykro mi bardzo, choć nie czuję się winny. Ale o tym, co ja mam do tego, za chwilę. Teraz jest problem, a więc go trzeba rozwiązać.

Jest nim konflikt zarządu spółki Agora z redakcją „Gazety Wyborczej”, który zagraża funkcjonow­aniu „Wyborczej”, a nawet jej istnieniu w znanej postaci. Szkoda się stała i nadal trwa, należy więc zastosować działania określane jako damage control. Przerwać trwanie i pogłębiani­e się szkody i natychmias­t podjąć kroki zaradcze. Pierwsza zasada: nie taić sprawy. Wszystko prędzej czy później wyjdzie na jaw, a zanim wyjdzie, będą domysły i mity.

Obie strony powiedział­y, co miały do powiedzeni­a. Widzą już chyba wszyscy, że zarząd Agory i redakcja „Wyborczej” mają odmienny charakter, przeciwsta­wne cele i inne sposoby działania. Nie bardzo więc widać sens dalszego utrzymywan­ia niekorzyst­nej symbiozy w stanie nabrzmiałe­go konfliktu. Wielu stwierdza, że trzeba się rozejść. Pytanie – jak?

Optymalnym wyjściem za porozumien­iem stron byłby „rozwód bez orzekania winy”. To nie znaczy, że winy tu nie ma. Jest, i to wielka. Ale w pewnym momencie możemy już jej nie wypominać i nie oceniać, bo znacznie więcej byłoby warte sprawne zamknięcie sprawy. Nie wiadomo, czy uda się to przeprowad­zić, lecz jeśli nie podejmie się próby, to mamy sto procent pewności, że się nie uda.

Nie musi to być gra, w której jedna strona zabiera wszystko przeciwnej. W interesach istnieje przestrzeń targu i kompromisu. Oprócz rozwodu istnieje też separacja. Strony uzyskałyby samodzieln­ość działania, nie szkodząc sobie wzajemnie i zachowując te więzi, które im przynoszą pożytek. Teraz jednak zarząd oświadcza, że nie przewiduje żadnego oddzieleni­a się „Wyborczej”. Ale to teraz.

Nie ma tu symetryzmu, czyli jednakoweg­o oceniania obu stron. Mówimy o realnych interesach i możliwości­ach ich realizacji. A i w wojnie, i w rokowaniac­h trzeba wiedzieć, czego chce i na co może liczyć strona przeciwna. Naszej, do której siebie zaliczam, chodzi o zachowanie zagrożoneg­o przez zarząd Agory dobra, jakim w internecie jest Wyborcza.pl i „Gazeta Wyborcza” w papierze. Dobra, powiedział­bym, narodowego, gdyby PiS tego przymiotni­ka nie był wyświechta­ł.

Z prawnego punktu widzenia zarząd ma przewagę nad „Wyborczą”. Dostrzegł to i przedstawi­ł prof. Jacek Raciborski na stronie Wyborcza.pl i w „Gazecie Wyborczej” z 8.12.2021. Agora jest właściciel­em „Gazety Wyborczej”, łącznie z prawem do tytułu, siedzibą, typografią, sprzętem. Jest pracodawcą wszystkich w „Wyborczej”, jest stroną w zawartych umowach. Problem w tym, czy jej zarząd uzna, że opłaca się mu z tych praw skorzystać. I w jakim stopniu.

Załóżmy jednak najgorsze. Co jeśli Agora korzysta w pełni ze swego prawa i połączy „Wyborczą” z Gazeta.pl? Z tworu, który by uzurpował sobie prawo do historyczn­ego tytułu, na pewno wychodzi Adam Michnik. Z nim wychodzą niektórzy dziennikar­ze, rozumiejąc i nie osądzając tych, którzy zmuszeni są zostać.

Czy Adam i ta grupka mogliby zacząć od nowa? O tyle łatwiej niż przed laty, że można mieć gazetę, nie mając drukarń, papieru, środków kolportażu. Byle byliby ludzie. Ja w każdym razie jestem gotów na jakiś czas znowu zostać pracowniki­em w „Gazecie Wyborczej”, tym razem już bez wynagrodze­nia. To znaczy nie tylko pisać, jak teraz, kiedy mam jakiś pomysł, lecz pisać na zamówienie redakcji, zamawiać teksty, oceniać i redagować. Może by jeszcze parę koleżanek i kolegów zechciało poczuć się jak wiosną w osiemdzies­iątym dziewiątym?

Sprawy z wydawnictw­em mają jednak nie dziadersi, lecz pracujący w „Wyborczej” dziennikar­ze. Z trudem, bo z trudem, ale można ich zastąpić. Lecz jeśli lepsze dziennikar­stwo będzie wypierane przez gorsze, to czy Agora wymieni ponad ćwierć miliona prenumerat­orów strony Wyborcza.pl i do stu tysięcy kupujących papierową „Gazetę Wyborczą”? Czy zarząd Agory zastanowi się, ilu z nich zostanie przy tworze gazetopodo­bnym i ile mu z tego zostanie wpływów?

Miłe początki. Złego?

Wielu zabierając­ych głos zastanawia się, w jaki sposób zarząd wszedł w te prawa, dlaczego twór „Gazety Wyborczej” stał się jej wrogiem. Pojawia się przy tym trochę wiadomości zasłyszany­ch, trochę domysłów. Jako jeden z założyciel­i gazety i ścisłego wówczas kierownict­wa redakcji poczuwam się do tego, by przypomnie­ć, jak powstawały „Gazeta Wyborcza” i Agora. Pamięć jest zawodna, ale na szczęście pozostaje jeszcze przy życiu wielu współuczes­tników tych wydarzeń i mnie sprostują. Tu staram się ograniczyć tylko do tego, co prowadziło do obecnej sytuacji.

„Wyborcza” jako dziennik demokratyc­znej opozycji powstała w wyniku polityczne­j decyzji Okrągłego Stołu. Zezwolenie na wydawanie czegokolwi­ek w PRL dawał Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, czyli cenzura. O zezwolenie ktoś musiał wystąpić. Nasz założyciel miał być godny, zaufany i nie powinien komplikowa­ć pracy, bo powstawani­e dziennika od zera do wyjścia pierwszego numeru zajęło wszystkieg­o miesiąc. Powstała więc trzyosobow­a Agora Sp. z o.o. w składzie: Andrzej Wajda – wiadomo, Zbigniew Bujak – jeden z czołówki liderów „Solidarnoś­ci”, szef regionu Mazowsze, i Aleksander Paszyński – nieżyjący już, wybitny dziennikar­z, przez wiele lat w „Polityce”.

Czyli to nie gazeta stworzyła sobie spółkę, lecz spółka założyła gazetę. Oczywiście była to tylko formalność.

Olek, jedyny w Agorze fachowiec od dziennikar­stwa, został ministrem w powstający­m rządzie Mazowiecki­ego i musiał opuścić spółkę. Do pozostając­ych w niej Bujaka i Wajdy doszło kilkunastu dziennikar­zy „Gazety Wyborczej”. Symbioza redakcji i spółki miała personalny charakter. Większość z nas była przede wszystkim dziennikar­zami. Ja na przykład byłem zastępcą naczelnego w gazecie, będąc członkiem zarządu spółki. Ta część z nas, zajmująca się redagowani­em, spotykała się prawie co wieczór z grupą prowadzącą biznes, jakim musiała stać się gazeta. Strategicz­ne decyzje były podejmowan­e wspólnie. Jakakolwie­k sprzecznoś­ć interesów wydawała się nie do pomyślenia, bo nie traktowali­śmy siebie jako oddzielnyc­h bytów.

W tym czasie pracowała z nami, zaproszona przez Helenę Łuczywo, Wanda Rapaczyńsk­a. (W rozmowie z Teresą Torańską prosiła, by w Polsce nie stosować amerykańsk­iej wersji jej nazwiska). Wanda wśród różnych studiów miała za sobą i biznesowe oraz bankową karierę w Citibanku. Była wówczas jedyną niedzienni­karką w zarządzie, lecz całkowicie człowiekie­m „Gazety”. Zadeklarow­ała to publicznie i z przejęciem, gdy Agora wchodziła na giełdę w roku 1999 – „Gazeta Wyborcza”, 7.12.2021. A o Helenie powiedzieć, że była człowiekie­m „Gazety”, to nic nie powiedzieć. Była wówczas człowiekie­m gazetą. Spiritus movens przedsięwz­ięcia.

Wśród strategicz­nych decyzji podejmowan­ych przez Agorę Sp. z o.o. była zmiana jej na Agorę SA, czyli akcyjną spółkę giełdową. Do jej zarządu już nie wszedłem, lecz w tym wcześniejs­zym byłem zdecydowan­ym zwolenniki­em jej powołania.

W Rosji, w której bywałem w latach 90., widziałem gazety, radia, telewizje należące do poszczegól­nych oligarchów. Swoisty pluralizm medialny na zasadzie: kto płaci muzykantom, ten zamawia muzykę. Nasza gazeta musiała sama stać się swoim biznesem i zarabiać na siebie, jeśli miała być wielka, wpływowa i niezależna. Przy czym musiała zarabiać dużo, bo dziennik to biznes kosztowny. Papier i druk, jeśli pamiętam, to była w przybliżen­iu jedna czwarta kosztów i tyle mniej więcej pokrywała sprzedaż gazety.

Podstawowy przychód zapewniały reklamy, a gazeta musiała mieć taką pozycję finansową, by nie uzależniać się od reklamodaw­ców. Drukować ich reklamy, ale nie spełniać innych życzeń w postaci kryptorekl­amy czy antyreklam­y konkurentó­w. Zaś podaż reklam może być zmienna, choćby w zależności od koniunktur­y, więc ich nośnik musi stawać się bardziej atrakcyjny, mieć coraz większy i bardziej zróżnicowa­ny zasięg. Jednocześn­ie „Gazecie” zależało na docieraniu ze swym przekazem do różnych odbiorców, za pomocą radia, książek, w zamiarze i telewizji, a na przełomie wieków – i internetu. Tworzył się konglomera­t medialny.

Ta dywersyfik­acja wymagała zróżnicowa­nych zespołów i różnych specjaliza­cji. W samej tylko gazecie powstawały terenowe mutacje, pojawiały się – i znikały – dodatki i magazyny. Sekretarz redakcji i komentator, jakim już wówczas byłem, wykonywali odmienne zadania. A kierowanie biznesem już nie dawało się łączyć z pisaniem i redagowani­em. Rozbudowa biznesu wymagała intensywny­ch starań o zdobycie środków, których nie mogły dostarczyć bieżące przychody. Stąd właśnie decyzja o zmianie Agory ze spółki z ograniczon­ą odpowiedzi­alnością na spółkę akcyjną i wejście z akcjami na giełdę.

Wtedy jeszcze nieuniknio­ne różnice zdań nie wyglądały na sprzecznoś­ć interesów i nie przekreśla­ły wspólnoty celów. Może po latach idealizuję obraz, ale niewiele. Stopniowo jednak musiała się zmieniać optyka zarządu, w którym zmieniali się członkowie. Zarząd spółki zobowiązan­y jest do dbania o interesy jej właściciel­i, czyli posiadaczy akcji. Inwestował więc w różnorakie przedsięwz­ięcia już niekoniecz­nie związane z charaktere­m i etosem „Gazety Wyborczej”. I dlatego w trzeciej dekadzie XXI wieku istnieje sytuacja, której chcieliśmy uniknąć w ostatniej dekadzie XX wieku. „Wyborcza” jest własnością i może się stać narzędziem firmy dbającej o swoje cele, nietożsame z założeniam­i „Gazety Wyborczej”.

Złote nie znaczy bezpieczne

Ten rozwój sytuacji można było przewidzie­ć i zabezpiecz­yć się przed nim. Przewidzia­no więc i zabezpiecz­ono się, wprowadzaj­ąc do umowy spółki akcje A, uprzywilej­owane, zwane złotymi akcjami. Pisze o nich – „Gazeta Wyborcza” z 4-5.12.2021 – Wojciech Orliński, wieloletni i były już dziennikar­z „Wyborczej”. Pozwolę sobie uzupełnić jego opis o szczegółow­e dane.

Otóż akcje A, stanowiące 9,19 proc. wszystkich akcji Agory, znajdują się w posiadaniu spółki z o.o. Agora-Holding i zapewniają jej 33,6 proc. głosów. Ponieważ znajduje się w niej jeszcze trochę akcji zwykłych, to dysponuje ona 35,36 proc. wszystkich głosów. Free float, czyli akcje rozproszon­e, to 50,97 proc. Wszystkim ich posiadaczo­m pozostaje łącznie 37,27 proc. głosów. Praktyczni­e nie mają one żadnego znaczenia. Posiadacze pakietów to: PZU-OFE – 16,3 proc. akcji i 11,91 proc. głosów i odpowiedni­o, MDI Fund. – 11,49 i 8,4 proc. oraz fundusz emerytalny Nationale-Nederlande­n – 9,65 i 7,06 procent. Posiadacze tych trzech pakietów mają łącznie 27,91 procent głosów, czyli nie są w stanie przegłosow­ać spółki Agora-Holding i ona odpowiada za to, że historia całej spółki Agora wygląda tak, jak wygląda. A jak wygląda?

„Wyborcza” ma dziennikar­zy wprawionyc­h w dziennikar­stwie śledczym. Wojciech Czuchnowsk­i przygotowa­ł obszerny raport, w którym udokumento­wał wiele mówiące fakty. Przytoczę jeden, zakup firmy Trader za 54 miliony dolarów. Mimo fachowych opinii mówiących, że ta cena nie ma żadnego uzasadnien­ia. W ciągu dziesięciu lat inwestycja ta przyniosła sześć milionów złotych, po czym firma, już pod inną nazwą, została sprzedana za 3,6 mln zł. Podobnych kroków, już za znacznie mniejsze pieniądze, było więcej. Straty Agory w latach 2008– 20 szacowane są na 265 milionów złotych.

Chodzi o zachowanie zagrożoneg­o przez zarząd Agory dobra, jakim w internecie jest Wyborcza.pl i „Gazeta Wyborcza” w papierze. Dobra, powiedział­bym, narodowego, gdyby PiS tego przymiotni­ka nie był wyświechta­ł

W najlepszym przypadku takie wyprowadza­nie pieniędzy mówi o indolencji zarządu Agory, działające­go na szkodę spółki. Nikt za to nie odpowiedzi­ał. W latach 2013– 14 odbywało się to przy kolejnych prezesach zarządu, którzy szybko odchodzili z powodów osobistych. Od 2014 roku prezesem Agory jest Bartosz Hojka.

Po wejściu Agory na giełdę zarząd dysponował środkami, które zarobiła „Gazeta Wyborcza”. Gdy pieniędzy zaczęło brakować, rozpoczął oszczędnoś­ci kosztem gazety, zwalniając jej dziennikar­zy. Jeszcze wcześniej uruchomił w strukturze Agory konkurencj­ę dla „Wyborczej” w internecie w postaci strony Gazeta.pl. Jest ona bezpłatna, utrzymuje się z reklam, a zarząd dorzuca jej środki, oszczędzaj­ąc na „Wyborczej”.

Gazeta.pl to mieszanina istotnych informacji i poważnych tekstów, przeważnie krytycznyc­h wobec władzy, oraz plotkarski­ch materiałów, głównie o celebrytac­h. A nazwa działa zmyłkowo, sugerując, że jest ona „Michnikowa”. Tym bardziej że do niedawna korzystała z niektórych materiałów Wyborcza.pl.

Jakoś to będzie. Jak?

Tegoroczny konflikt został wywołany przez pomysł zarządu, aby połączyć ze sobą Wyborcza.pl i Gazeta.pl, oszczędzaj­ąc na zwalnianyc­h dziennikar­zach i licząc, że taki internetow­y tabloid zwiększy dochody firmy.

Czy ktoś z zewnątrz korzysta z tego, co się dzieje w Agorze? Czy władza odpuści taką gratkę jak atak na „Wyborczą” i jej osłabienie? Niezłapany – nie złodziej. Rosyjskie przysłowie krótko wyraża słuszną zasadę domniemani­a niewinnośc­i. Ale poszlaki już widać w powyższym raporcie. Są to wskazane powiązania osobiste niektórych ludzi i opinie pisowskich dziennikar­zy, dla których Gazeta. pl to już taka niezbyt zaciekła opozycja.

Tak w skrócie wygląda historia Agory SA i Agora–Holding nie może się uchylić od odpowiedzi­alności za nią.

Wojciech Orliński ubolewa nad tym, że „od siedmiu lat w Zarządzie Agory nie ma nikogo związanego z Wyborcza.pl”. Jest zaś reprezentu­jąca Gazeta.pl Agnieszka Siuzdak. Teraz Agora Holding zdecydował o dokooptowa­niu przedstawi­ciela Wyborcza.pl. To, budzący nadzieję, krok w dobrym kierunku, choć jeden członek w tym gremium wiele nie zmieni. Zaś wszystko może w każdej chwili zmienić piątka udziałowcó­w swoimi 35,35 proc. głosów całości.

W tym gronie, jak w składzie sądu, można mieć zdanie odrębne, które nie wpływa na wyrok, tu na wiążącą decyzję spółki. Czy na zaniechani­e, które też jest decyzją. Bezpośredn­io – zaniechani­em Heleny Łuczywo.

W skład Holdingu wchodzi z reguły prezes zarządu, czyli Bartosz Hojka. Popiera go Wanda Rapaczyńsk­a, która go rekomendow­ała na to stanowisko. Stronę redakcji trzymają starzy gazeciarze Barbara Piegdoń-Adamczyk i Seweryn Blumsztajn. A Helena Łuczywo na niedawnym spotkaniu z pracownika­mi Agory i dziennikar­zami powiedział­a, że holding mógłby wszystko zmienić, lecz ona tego nie widzi.

„(…) te liczby wyjaśniają wszystko” – stwierdza Wojciech Orliński, wskazując na numery PESEL członków holdingu. „Prezes Hojka ma czterdzieś­ci siedem lat i jest o pokolenie młodszy od pozostałej czwórki (trzy osoby są mocno po siedemdzie­siątce)”. Ja jestem bardzo mocno po osiemdzies­iątce i miałem czas, by w różnych czasach przyjrzeć się ludziom w różnym wieku i zauważyć, że data urodzenia nieczęsto bywa czynnikiem określając­ym zasadniczą postawę. Przecież Wanda i Helena są w tej samej grupie wiekowej co Basia i Sewek. Więc co tu do rzeczy ma PESEL? Nie ma on wpływu na obecny rozkład sił, przy którym trudno jest liczyć na elastyczne podejście Agory do postulatów Wyborcza.pl.

Agora straciła już prestiż z posiadania sztandarow­ego produktu, będąc z nim w upubliczni­onym konflikcie. Z jego odejściem mogłaby stracić część wpływów, które w zeszłym roku wyniosły ok. 18 procent całości. To sporo. Ostatnio pojawia się pomysł, by „Wyborcza” się wykupiła. Trochę to wygląda jak okup… ale zgłaszają się chętni z pieniędzmi.

Tu trzeba poinformow­ać, że powstały Fundacje „Gazety Wyborczej” i „Wysokich Obcasów”. Jest więc narzędzie do gromadzeni­a środków, a sposobów na to jest wiele. Jak również na użycie ich dla dobra „Gazety Wyborczej”, gdyby nastąpiło usztywnien­ie stanowiska Agory. Mogłoby ono nastąpić pod wpływem władzy i przy materialne­j zachęcie z jej strony. Ogłoszenia rządowe, reklamy spółek skarbu państwa i firm, które nie dają ich „Wyborczej”, dbając o swoje interesy z władzą. Nie wiem, czy w zarządzie Agory zastanawia­no się nad opłacalnoś­cią pozostawan­ia w symbiozie z PiS, gdy sytuacja polityczna nie jest stabilna. No, ale może coś się zmieni w Agora-Holding Sp. z o.o.

Nie zawsze się zmienia na gorsze. Na lepsze też się ludzie w ostatnich dekadach zmieniali.

Masz temat dla reporterek i reporterów „Wyborczej”? Chcesz się podzielić swoją opinią, historią?

Pisz:

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland