Iga Świątek i Robert Lewandowski – nasz lek na ciężkie czasy
Iga Świątek wygrała właśnie trzeci duży turniej z rzędu i jest najlepszą tenisistką na świecie. Robert Lewandowski strzela gole jak najęty, poprowadził reprezentację Polski na mundial, nieprzyznanie mu cztery miesiące temu nagrody dla najlepszego piłkarza globu powszechnie odebrano jako niesprawiedliwość. W dwóch sportach globalnych, obejmujących swoim zainteresowaniem prawie cały świat (futbolowi opierają się już tylko Indie), Polka i Polak odgrywają pierwszoplanowe role.
Dla mojego pokolenia, urodzonego w latach pozornego dobrobytu epoki Gierka, to sytuacja nadzwyczajna. Nie pamiętamy mundialowego medalu z 1982 r, a potem, gdy dorastaliśmy, polski futbol był już na dnie: przypominające ruiny piłkarskie stadiony stały się areną międzymiastowych bitew, wyniki meczów zamiast na murawie ustalano przez telefon. Śledząc wyniki lig zagranicznych w telegazecie, cieszyliśmy się, gdy wśród strzelców goli pojawiały się polskie nazwiska, ale wyżej niż na średni poziom Bundesligi w tych ponurych latach 90. nikt się nie wzbijał. Awans na mundial? Nie było nas tam od 1986 do 2002 r. W tenisie było jeszcze gorzej, do ekscytacji musiał wystarczyć sam udział Polaka w turnieju wielkoszlemowym – kto dziś pamięta tenisistę Wojciecha Kowalskiego?
Piszę o tym po to, by łatwiej uzmysłowić sobie skalę osiągnięć Świątek i Lewandowskiego, globalnych gwiazd sportu. Świętując jako Polacy, miejmy świadomość, że polskiemu państwu zawdzięczają niewiele – ich sukces bardziej jest skutkiem osobistej wytrwałości i poświęcenia rodziny.
Nisko kłaniam się Idze Świątek i Robertowi Lewandowskiemu nie tylko dlatego, że są wybitnymi sportowcami. Warto zauważyć i docenić to, jak się zachowują od momentu wybuchu wojny. Polska tenisistka nie przepuści żadnej okazji, by publicznie mówić o cierpieniu Ukraińców, polski piłkarz był wśród tych, którzy swoją odmową gry przeciwko Rosji w barażu o mundial wywołali lawinę skutkującą bezprecedensowym wykluczeniem agresora ze światowego sportu.
W tych trudnych i smutnych czasach pocieszenie – wiem, to tylko sport – czerpmy więc z piłkarskiego boiska i tenisowego kortu. Gdy wokół niepewność, pewne jest jedno: ta dwójka dostarczy nam w najbliższych latach wielu emocji. I jeśli doprowadzi do łez, to prędzej tych ze szczęścia niż z bezsilności.
●
Polskiemu państwu zawdzięczają niewiele, ich sukces bardziej jest skutkiem osobistej wytrwałości i poświęcenia rodziny