Wciąż sztama PiS z Orbánem
PiS cieszy się z czwartego zwycięstwa Viktora Orbána na Węgrzech. – Proszę nie mieć złudzeń, że odetniemy się od niego. Orbán jest naszym głównym sojusznikiem unijnej polityki – mówi ważny polityk obozu władzy.
W niedzielny wieczór, gdy świat obiegły zdjęcia z masakry w ukraińskiej Buczy, Viktor Orbán świętował swoje czwarte zwycięstwo i wskazywał przeciwników: „lewicę w kraju, brukselskich biurokratów, pieniądze i organizacje George’a Sorosa, międzynarodowe media głównego nurtu i, wreszcie, prezydenta Ukrainy”. W PiS już słychać, że wypowiedź była niefortunna, a relacje Budapeszt – Kijów już od jakiegoś czasu były napięte. Ale i tak w kontekście sankcji nakładanych na Rosję to nie Węgry są w UE głównym hamulcowym, tylko Niemcy.
Przekaz PiS jest jasny: Orbán zgodził się na wszystkie dotychczasowe sankcje, następne blokuje już nasz zachodni sąsiad. A Węgry, które też sprzeciwiają się wprowadzeniu embarga na rosyjski gaz i ropę, są w trudnej sytuacji, powstrzymują je historyczne i wieloletnie uwarunkowania gospodarcze. No i to: Niemcy są największą gospodarką Unii, zatem ich postawa jest bardziej szkodliwa niż rządu Orbána.
Partia Jarosława Kaczyńskiego od lat zapatrzona jest w kraj nad Dunajem, on sam jeszcze w opozycji z nadzieją mówił przed laty, że przyjdzie dzień, gdy w Warszawie będzie Budapeszt. PiS na wzór węgierski podporządkowuje sobie media, Morawiecki z Orbánem wspólnie piszą skargę do TSUE na mechanizm „pieniądze za praworządność” i razem z nacjonalistycznymi i prorosyjskimi partiami chcą „reformować Unię Europejską”.
– To jest wielki sukces naszego sojusznika. Przez lata blisko współpracowaliśmy, więc jest to oczywiście powód do radości – powiedział Polskiemu Radiu wicemarszałek Ryszard Terlecki.
Kaczyński: Orbán nie oszukuje
Od 24 lutego rząd Mateusza Morawieckiego tylko raz odciął się od Orbána. Gest był symboliczny: na spotkanie ministrów obrony narodowej Grupy Wyszehradzkiej nie pojechał
Mariusz Błaszczak. Wcześniej zaproszenie odrzuciła szefowa czeskiego MON. Na Twitterze pisała: „Zawsze popierałam V4 i jest mi bardzo przykro, że dla węgierskich polityków tania rosyjska ropa jest teraz ważniejsza od ukraińskiej krwi”. Błaszczak swojej decyzji publicznie nie ogłosił, nie padły żadne słowa potępienia.
Jarosław Kaczyński ostatnio aktywny w mediach też stronił od jednoznacznych ocen Orbána. Mówił, że postawa premiera Węgier go nie cieszy, ale czeka na wybory. – Wtedy ta ocena będzie mogła być sformułowana ostatecznie – deklarował.
Tuż przed finałem kampanii wyborczej na Węgrzech mówił dla prorządowego tygodnika „Sieci”, że głębokie „uzależnienie od Rosji w wielu wymiarach dokonało się za czasów postkomunistycznego premiera Ferenca Gyurcsánya”. – Wiemy, że trudno to przeciąć. Wiemy, że Węgry mają inną historię, inaczej zatem patrzą na pewne sprawy – usprawiedliwiał. Przekonywał, że rząd patrzy na postawę Węgier krytycznie. – Nie oznacza to jednak, że mamy przestać współpracować w sferach, które są możliwe – dodał. Zapewnił, że PiS od dawna jest świadomy „różnic między postawą premiera Orbána a naszego obozu politycznego wobec Rosji i Niemiec”.
Orbán „ten zły”, więc Polska punktuje w UE
Dziś politycy PiS przyznają, że Orbán nadal jest dla nich ważny. – Dla nas to wygodna sytuacja: Orbán jest „ten gorszy” w Unii Europejskiej, a my awansowaliśmy. Ale nasza ocena samej Unii się nie zmienia, a to oznacza, że nadal z Węgrami będziemy wytykać błędy Wspólnoty – słyszymy na Nowogrodzkiej.
Otwarcie o dalszej współpracy z Węgrami mówi były szef MSZ z rządu Beaty Szydło. – Zakładam, że po tej kampanii wyborczej, która trochę przecięła współpracę w regionie, m.in. na tle kwestii ukraińskich, wszystko wróci do normy – stwierdził w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Witold Waszczykowski.
Wyznał, że kibicował Fideszowi, „bo nie było komu innemu”. A „wygrana Orbána to kontynuacja pewnej stabilnej polityki węgierskiej, którą znamy, która może nam pomóc w UE”. Na tę politykę najbardziej liczą rządzący w sprawach dotyczących sądownictwa. Bruksela nieraz już upomniała Polskę za łamanie praworządności i wskazywała na demontaż trójpodziału władzy. Do czasu likwidacji Izby Dyscyplinarnej Komisja Europejska wstrzymała pieniądze z Funduszu Odbudowy, to 58 mld euro dotacji i tanich pożyczek.
Ziobro trzymał kciuki, Morawiecki szanuje
O „dyktacie Brukseli” w rządzie najgłośniej mówią Zbigniew Ziobro i politycy Solidarnej Polski. Ziobro w niedzielę pisał na Twitterze: „Za uzależnienie energetyki i gospodarki Węgier od Rosji odpowiadają dzisiejsi rywale Viktora Orbána. Trzymam kciuki za zwycięstwo wyborcze Fideszu”.
A kilka dni wcześniej dziwił się wypowiedzi prezydenta Andrzeja Dudy, który w wywiadzie dla TVN 24 przyznał, że nie umie zrozumieć postawy Węgier „wobec śmierci tysięcy ludzi w Ukrainie, cywilów, wobec bombardowania osiedli mieszkaniowych, burzenia bloków mieszkalnych przez armię rosyjską, wobec zbrodniczych działań”. Zdaniem Ziobry prezydent dość jednostronnie „niezwykle mocno akcentował odpowiedzialność i rolę Węgier w kontekście tego sporu o sankcje i politykę rosyjską”.
O demokratycznym zwycięstwie partii Orbána mówił w poniedziałek premier Morawiecki. – Trzeba zauważyć, niezależnie od tego, kto w jaki sposób podchodzi do Węgier, że jest to czwarte z kolei zwycięstwo, i to najwyższe zwycięstwo z większością konstytucyjną, a więc wybory demokratyczne trzeba uszanować – stwierdził na konferencji. I on powtórzył, że „nie ma co zasłaniać oczu Węgrami tym, którzy nie widzą, jaka jest sytuacja w Europie. W Europie sytuacja jest bardzo prosta, widać to na Radzie Europejskiej. Każdy, kto przeczyta stenogramy, będzie wiedział, że to Niemcy są głównym hamulcowym zdecydowanych sankcji. Premier Orbán nie powstrzymywał sankcji”.
Na uwagę, że jednak teraz kolejne sankcje blokują, Morawiecki odpowiedział, że będzie namawiał Orbána do zmiany zdania.
●