Chaos w testach na COVID-19
Od 1 kwietnia NFZ nie płaci już za testy na COVID-19. Lekarze w poradniach wciąż jednak wystawiają skierowania, a pacjenci dopiero w laboratorium dowiadują się, że badanie jest za pieniądze.
24 marca minister zdrowia Adam Niedzielski ogłosił na konferencji prasowej zniesienie kwarantanny i izolacji. Osoby z dodatnim wynikiem testu miały od 1 kwietnia dostać zwolnienie lekarskie i siedzieć w domu na dobrowolnej izolacji, bo nikt ich już nie będzie pilnował. – Wchodzimy w standard, który obowiązywał przed epidemią – mówił minister. Jednocześnie zapowiedział, że skierowanie na test w kierunku zakażenia SARS-CoV-2 będzie mógł wystawić tylko lekarz.
– Mówiąc pacjentom, że lekarze mogą nadal wystawiać skierowania na testy, minister praktycznie kłamie. Bo ten komunikat pacjent rozumie tak, że to badanie za darmo. A badanie jest teraz za pieniądze – mówi „Wyborczej” lekarka z Podlasia.
Zabrakło jasnego komunikatu
Chodzi o to, że po konferencji Niedzielskiego NFZ ogłosił, że od 1 kwietnia przestaną obowiązywać umowy, jakie zawarł z punktami pobierania wymazów. Fundusz przestanie też płacić za same testy zarówno laboratoriom, jak i szpitalom. Te ostatnie będą mogły nadal wykonywać pacjentom testy, ale już na własny koszt. Natomiast lekarze POZ będą mogli sami w poradniach przeprowadzać testy antygenowe, które otrzymają za darmo z Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych.
Komunikat NFZ nie dotarł do wszystkich, a nawet jeśli, to i tak nie był dla wszystkich jasny. – Zrobiło się z tego totalne zamieszanie. Pacjenci przychodzą i chcą testu, a my nie wiemy, co z nimi robić
– słyszymy w jednym ze stołecznych laboratoriów.
Pacjenci nie usłyszeli wprost komunikatu, że badania w laboratoriach są już tylko na komercyjnych zasadach. W dodatku NFZ nie odciął lekarzom możliwości wystawiania skierowań na badania PCR. Mogą to nadal robić poprzez aplikację na platformie Gabinet.gov.pl.
I robią. Tylko w piątek, 1 kwietnia, lekarze POZ w całym kraju wystawili ok. 5,6 tys. skierowań – o jedną trzecią mniej niż tydzień wcześniej, kiedy NFZ za testy jeszcze laboratoriom płacił.
Pacjent, który z takim skierowaniem poszedł do laboratorium covidowego, na miejscu dowiadywał się jednak, że za badanie musi zapłacić (komercyjne stawki za test PCR wahają się od stu kilkudziesięciu do kilkuset złotych). Były też laboratoria, które postanowiły wykonać test za darmo, a kosztami obciążyć „kontrahenta”, czyli poradnię lub gabinet, w którym wystawiono skierowanie.
Flisiak: To jest demontaż systemu
– 1 kwietnia zamknęliśmy punkt pobrań, ale pacjenci i tak przychodzili. Odsyłaliśmy ich z powrotem do poradni rodzinnej, tłumacząc, że tam mogą im zrobić test antygenowy – mówi dyrektor szpitala na Śląsku.
To też jednak nie jest wcale pewne. RARS nie odpowiedziała „Wyborczej” na pytanie, ile poradni zamówiło testy antygenowe i w jakiej liczbie. Z zebranych przez nas informacji wynika jednak, że zainteresowanie jest ograniczone. Lekarz rodzinny ze wschodniej Polski: – Test jest za darmo, ale za jego przeprowadzenie nikt nam nie zapłaci, więc po co? Zresztą pacjenci ich już nawet nie chcą. Niektórzy specjalnie czekali z wizytą do końca marca, żeby już nie mieć testu.
– Wypada zacytować klasyka: „Stłucz pan termometr, a nie będziesz miał gorączki”. Rząd najwyraźniej obrał taką strategię. To jest demontaż systemu monitorowania epidemii, który i tak u nas kulał. Teraz przestanie działać. Oby nie zemściło się to na nas jesienią – mówi prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.
●
Pacjenci nie usłyszeli wprost komunikatu, że badania w laboratoriach są już tylko na komercyjnych zasadach. W dodatku NFZ nie odciął lekarzom możliwości wystawiania skierowań na badania PCR