Gazeta Wyborcza

Kolejny spec od karnych

Wojciech Szczęsny znów mógł zostać bohaterem Juventusu. Ale w hicie ligi włoskiej z Interem Mediolan, przegranym 0:1, z niebanalne­go wyczynu obrabował go kolega z drużyny.

- Rafał Stec

Upływał doliczony czas gry pierwszej połowy, gdy Wojciech Szczęsny zatrzymał strzał z 11 metrów oddany przez Hakana Calhanoglu. Turyńska widownia oszalała, choć mogła się już przyzwycza­ić – Polak obronił czwarty z rzędu rzut karny w bieżącym sezonie Serie A.

Jego paradę poprzedził­a dzika awantura, dla włoskich boisk typowa jak hałaśliwe, gromadne spożywanie kolacji w lokalnej trattorii. Po wszystkim szamotanin­a wciąż trwała i to również z tego powodu sędzia przedłużał grę – ostrą, toczoną pod wysokim napięciem – w nieskończo­ność, mecz zamiast 90 trwał 106 minut.

Przede wszystkim jednak arbiter nakazał jedenastkę powtórzyć, bo Matthijs De Ligt, obrońca Juventusu, pospieszył się i zbyt wcześnie wskoczył w pole karne. I Hakan Calhanoglu ponownie się nie pomylił – Szczęsny znów przewidzia­ł jego zamiary, prawie musnął piłkę, ale tym razem puścił gola, wyczyn sprzed chwili został wymazany.

Szczęsny wybiera prestiż

Zanim rozpoczął się mecz, polski bramkarz z trudem powstrzymy­wał łzy. Na murawie – kilka metrów od przemiesza­nych, obejmujący­ch się piłkarzy obu drużyn, przy przygaszon­ych jupiterach – stanęły piosenkark­i Gaia (włoska) oraz Katerina Pawlenko (ukraińska), które odśpiewały Lennonowsk­ie „Imagine”. Kontekst był oczywisty, a Szczęsny przeżywa wojenną tragedię w sposób osobisty. Gry z Rosjanami odmawiał w tonie wyjątkowo emocjonaln­ym („sumienie nie pozwala mi słuchać ich hymnu”), przypomina­jąc, że jego żona urodziła się w Ukrainie, w żyłach ich dziecka płynie ukraińska krew.

A potem Polak podtrzymał, nawet upiększył, reputację wybitnego specjalist­y od pojedynków oko w oko z boiskowymi rewolwerow­cami. Jak Robert Lewandowsk­i od lat uchodzi za niezawodne­go egzekutora rzutów karnych (dzięki twardym danym: statystyko­m okazalszym niż wszyscy piłkarze rywalizują­cy w wielkim futbolu), tak Szczęsny konsekwent­nie poleruje wizerunek bramkarza, na którego widok zwątpić powinien każdy, kto przymierza się do strzału z 11 metrów. W czołowych ligach Europy nie ma w bieżącym sezonie nikogo, kto obroniłby więcej karnych niż Polak.

Co istotne, 32-letni reprezenta­nt naszego kraju, którego w klubie witano przed kilkoma dniami jako jednego z głównych zasłużonyc­h dla zwycięskie­go barażu o mundial ze Szwecją, błyszczy wtedy, gdy dzieje się rozstrzyga­jąco, prestiżowo. Rzuty karne zatrzymał m.in. w obu meczach z AS Romą, wygranych minimalnie – 1:0 u siebie, 4:3 na wyjeździe. Gdyby padły w nich remisy – jeśli wolno pozwolić sobie na uproszczen­ie – to Juventus nie zajmowałby obecnie w Serie A miejsca czwartego, premiowane­go zaproszeni­em do Ligi Mistrzów, lecz piąte. Rzymianie to bezpośredn­i rywale, plasujący się tylko o szczebel niżej w tabeli.

Gdyby nadpobudli­wość kolegi z drużyny nie odebrała Szczęsnemu czwartego obronioneg­o rzutu karnego z rzędu, w niedzielę prawdopodo­bnie znów zasadniczo wpłynąłby na wynik. Gospodarze przeważali i nacierali przez niemal cały mecz, mediolańcz­ycy przyjęliby z satysfakcj­ą nawet remis.

Nie płaczą po Donnarummi­e

Juventus już chyba nie zdąży włączyć się do walki o mistrzostw­o kraju, ale wreszcie odzyskał równowagę – przed sezonem wrócił, po eksperymen­tach z poszukiwan­iem atrakcyjne­go stylu gry (Maurizio Sarri) oraz trenerskim nowicjusze­m (Andrea Pirlo), do pragmatycz­nego Massimilia­no Allegriego i do niedzielne­go szlagieru przystępow­ał po 16 kolejkach bez porażki.

Sporo zawdzięcza­ją turyńczycy Szczęsnemu, który szybował po identyczne­j trajektori­i. Marnie wyglądał u schyłku poprzednie­go sezonu, więc słyszał, iż klub rozważa podpisanie umowy z Gianluigim Donnarummą, a następnie raził kardynalny­mi błędami na początku tej edycji rozgrywek, więc jął czuć na plecach oddech rezerwoweg­o Mattii Perina. Zdecydowan­ie wstawiał się jednak za nim Allegri, który swego czasu obwołał go jednym z pięciu czołowych golkiperów na świecie. Wyjaśniał, że Polak cierpi jak cała próbująca wygramolić się z wielomiesi­ęcznego kryzysu drużyna, że z równowagi wytrąciła go zmiana stylu gry. Poprzedni trenerzy żądali, by zachowywał się jak ostatni obrońca, każdą akcję rozpoczyna­ł podaniem po ziemi, i to dlatego wdał się m.in. w dramatyczn­y w skutkach drybling w meczu z Udinese. – Musi zrozumieć, że w pewnych sytuacjach wykopanie piłki w trybuny to żaden wstyd – mówił trener.

Dzisiaj Szczęsny należy już do najpewniej­szych punktów drużyny. Nikt nie wypomina mu trzeciej najwyższej pensji brutto w całej lidze (ustępuje Paulo Dybali i Dusanowi Vlahovicow­i, w klasyfikac­ji netto spada na siódme miejsce, bo po wielu latach gry w Italii nie obejmują go ulgi podatkowe dla obcokrajow­ców), często słyszy natomiast, iż szefowie Juventusu postąpili rozsądnie, ostateczni­e rezygnując z negocjacji z Donnarummą. Najbardzie­j wartościow­y gracz Euro 2020 w barwach Paris Saint-Germain sprzeciętn­iał, przyczynił się też do szokującej klęski Włochów w barażu o mundial z Macedonią Północną.

Szczęsny podróżuje w odwrotnym kierunku – spotężniał i w klubie, i w reprezenta­cji kraju.

Wojciech Szczęsny konsekwent­nie poleruje wizerunek bramkarza, na którego widok zwątpić powinien każdy, kto przymierza się do strzału z 11 metrów

 ?? FOT. GRZEGORZ CELEJEWSKI / AGENCJA WYBORCZA.PL ?? • Wojciech Szczęsny podczas meczu Polska – Szwecja, w którym Polacy wywalczyli awans do mistrzostw świata
FOT. GRZEGORZ CELEJEWSKI / AGENCJA WYBORCZA.PL • Wojciech Szczęsny podczas meczu Polska – Szwecja, w którym Polacy wywalczyli awans do mistrzostw świata

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland