Atomowy problem Niemiec
Czy Niemcy odroczą zamknięcie trzech ostatnich elektrowni atomowych? Wahają się, a Europa naciska.
Od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę i ze względu na zależność Niemiec od rosyjskich dostaw surowców wraca temat utrzymania w eksploatacji trzech ostatnich reaktorów jądrowych w RFN: Isar 2, Emsland i Neckarwestheim 2. Ich wyłączenie zaplanowano na 31 grudnia. Niemieckie reaktory wytwarzają dziś ok. 6 proc. energii elektrycznej w tym kraju. To na pozór niewiele, ale może okazać się kluczowe w sytuacji przestojów w dostarczaniu energii z innych źródeł.
Efekt Fukuszimy
Dyskusja o zamykaniu elektrowni jądrowych u naszych sąsiadów trwała od dziesięcioleci. To właśnie ze sprzeciwu wobec zbrojeń jądrowych i wykorzystania energii atomowej narodziła się partia Zielonych. Przez dziesięciolecia odrzucenie energetyki jądrowej było obok ruchu pokojowego fundamentem budowania tożsamości tej partii i jej wyborców. Współrządzący Niemcami Zieloni dziś nie wykluczają już tak stanowczo wydłużenia funkcjonowania elektrowni atomowych.
Zamykanie zaczęło się po awarii jądrowej w Fukuszimie w 2011 r., kiedy okazało się, że aż 80 proc. Niemców chce odejścia od atomu. Stopniowe wyłączanie reaktorów miało zakończyć się w tym roku. Niemcy wciąż dyskutują też o tym, gdzie powstanie składowisko odpadów nuklearnych.
Na rzecz zamknięcia reaktorów mają przemawiać braki paliwa, przeszkolonego personelu i części zamiennych. Z powodu planowanego wyłączenia zawieszono już kontrole bezpieczeństwa w ostatnich elektrowniach.
Minister gospodarki Robert Habeck i ministra środowiska Steffi Lemke – oboje z Zielonych – już na początku wojny wykluczyli przedłużenie ich działania. Po inwazji Rosji na Ukrainę oba ministerstwa zleciły przeprowadzenie „testu warunków skrajnych”. Wykazał on, że bezpieczeństwo dostaw w sektorze elektroenergetycznym i bezpieczna eksploatacja sieci elektroenergetycznej w zimie mają być gwarantowane nawet w przypadku utraty dostaw rosyjskiego gazu. W dodatku w obliczeniach założono cenę gazu na poziomie 200 euro za megawatogodzinę – znacznie wyższą niż obecna. W tej symulacji dodano jeszcze sprzedaż energii do Francji, która obecnie boryka się z serią awarii w swoich elektrowniach.
Według sondażu przeprowadzonego w połowie lipca na zlecenie RTL/ntv 69 proc. Niemców uważa, że rządzący powinni ponownie rozważyć decyzję o wyłączeniu elektrowni. 28 proc. jest za kontynuacją wygaszania elektrowni.
Największymi zwolennikami przedłużenia życia elektrowni atomowych są najmniejsza koalicyjna partia, liberalna FDP, ale także opozycja: CDU/CSU i prawicowa AfD. Warto przypomnieć, że w 2000 r. koalicja CDU i FDP unieważniła wynegocjowany z przedsiębiorstwami energetycznymi za czasów poprzedniego rządu SPD i Zielonych program wycofania się z energii jądrowej i zdecydowała o dłuższym czasie pracy elektrowni. Zwrot o 180 stopni kanclerz Angeli Merkel (CDU) po Fukuszimie spowodował, że firmy energetyczne mogły domagać się miliardowych odszkodowań.
Zwolennicy atomu jako zaletę energetyki jądrowej, oprócz bezpieczeństwa elektroenergetycznego, podkreślają oszczędności w emisji CO2. Minister gospodarki Robert Habeck w odpowiedzi na te postulaty wielokrotnie zwracał uwagę, że głównym niedoborem nie jest energia elektryczna, ale gaz i ciepło dla przemysłu – i że niemieckie elektrownie jądrowe nie mogą rozwiązać problemu zaopatrzenia w gaz, bo nie są przystosowane do produkcji ciepła.
A może jednak…
W przekonaniu Niemiec do podtrzymania energetyki jądrowej mogłyby pomóc Francja i inne kraje UE. Niemieckie elektrownie gazowe zaopatrują obecnie Francję, rekompensując energię utraconą w wyniku ograniczenia mocy tamtejszych elektrowni jądrowych. Obecnie około połowy z 56 francuskich reaktorów nie produkuje energii z powodu opóźnień w konserwacji, a także w wyniku ograniczeń w chłodzeniu reaktorów wodą z rzek (z powodu upałów i suszy). Pomoc dla Francji to dodatkowe zużycie gazu. Niemieckie magazyny gazu są zapełnione w mniej więcej 60 proc., a mają być pełne w 90 proc. przed 1 grudnia. Głównym źródłem gazu pozostaje wciąż Rosja, innymi Norwegia, Holandia i Belgia.
Gdyby Francja również zimą musiała polegać na dostawach energii elektrycznej z Niemiec, elektrownie jądrowe w Niemczech faktycznie byłyby już wyłączone, a dostawy gazu zostałyby przerwane, problemy z elektrycznością mogłaby mieć Bawaria. W tym landzie niemal nie ma elektrowni węglowych ani turbin wiatrowych. Wg danych za 2020 r. 28 proc. prądu w Bawarii pochodziło z atomu, 16 proc. – z gazu. Aż 52 proc. – ze źródeł odnawialnych.
Markus Söder, premier Bawarii i szef CSU, jest jednym z najbardziej zagorzałych zwolenników wydłużenia okresu eksploatacji reaktora Isar 2. Na jego zlecenie przygotowano raport z testów technicznych, zgodnie z którymi możliwa byłaby dalsza eksploatacja reaktora do połowy 2023 r. nawet bez dostawy nowego paliwa.
W związku z tym ministerstwo gospodarki ogłosiło tydzień temu drugi test warunków skrajnych, w których będą uczestniczyć wszyscy czterej operatorzy systemów przesyłowych. – Szczególną uwagę należy przy tym zwrócić na Bawarię, gdzie opóźniona rozbudowa sieci i brak energetyki wiatrowej są szczególnym wyzwaniem – przyznał minister Habeck.
Także jego partyjny kolega Ludwig Hartmann, lider bawarskich Zielonych, nie wyklucza przedłużenia działania elektrowni atomowych: – Najważniejsze dla nas jest zapewnienie bezpieczeństwa dostaw. Jeśli zaostrzony test warunków skrajnych wykazałby, że poszczególne elektrownie jądrowe w skrajnych przypadkach konieczne są do utrzymania stabilności zasilania czy stabilności sieci, musimy odpowiednio zareagować – powiedział „Augsburger Allgemeine”.
Kanclerz Olaf Scholz (SPD) chce poczekać na wyniki tych testów, aby mieć podstawę do dalszych decyzji, choć sam w zeszłym tygodniu wypowiedział się jednak przeciwko przedłużonemu użytkowaniu elektrowni jądrowych. Jego rzeczniczka zapewniła jednak, że kwestia wydłużenia działania elektrowni będzie rozpatrywana „z otwartym umysłem”.