Zbuntowany senator poparł reformę klimatyczną Bidena
Jest znacznie skromniejsza, niż zakładał pierwotny plan, ale i tak może się stać jednym z jego największych osiągnięć.
– Jeśli uda się ją uchwalić, ta ustawa będzie historyczna – przekonuje prezydent Joe Biden.
Specyfika amerykańskiej polityki sprawiła, że wolta jednego senatora Partii Demokratycznej – Joego Manchina z Wirginii Zachodniej – znacznie przybliżyła ustawę o dużym znaczeniu dla USA, a poniekąd i świata.
Biały Dom od dawna próbował przepchnąć w Kongresie ogromny pakiet reform społeczno-klimatycznych dotyczących czystej energii, edukacji, opieki zdrowotnej. Powiązano z nim podwyżki podatków dla korporacji, bo przecież z czegoś trzeba je sfinansować.
Sztandarowe przedsięwzięcie Bidena blokował jednak jeden człowiek – właśnie Manchin. A to dzięki temu, że w Senacie Demokraci i Republikanie mają po 50 głosów. Przewagę zapewnia tym pierwszym jedynie rozstrzygający głos wiceprezydentki Kamali Harris. Wyłamanie się jednego demokraty oznacza zwykle porażkę.
Manchin odrzucał kolejne, odchudzane wersje ustawy. Powtarzał, że wydatki mogą jeszcze bardziej podnieść inflację. Krytycy wytykali mu jednak bliskie związki z przemysłem węglowym, na którym jego rodzina dorobiła się milionów i który hojnie finansował jego kampanie.
Senat zajmie się ustawą w przyszłym tygodniu
Nagle nastąpił przełom. Obwieścili go wspólnie w środę wieczorem amerykańskiego czasu Manchin i przywódca Demokratów w Senacie Chuck Schumer. „Bez wątpienia ta ustawa będzie największą inicjatywą proklimatyczną kiedykolwiek uchwaloną przez Kongres” – napisał w oświadczeniu Schumer.
Schumer zadeklarował, że Senat podejmie ustawę w przyszłym tygodniu. W sierpniu może zająć się nią Izba Reprezentantów, gdzie Demokraci mają niewielką przewagę.
Los ustawy nie jest jeszcze na 100 proc. pewny, bo nadal może wykoleić ją inna rebeliantka w Partii Demokratycznej – Kyrsten Sinema. Senatorka z Arizony w przeszłości sprzeciwiała się podwyżkom podatków dla korporacji. Jednak wydaje się, że największa przeszkoda została pokonana. W środę wieczorem Sinema nie skomentowała doniesień, które wywołały poruszenie w Kapitolu.
Dla większości ustaw w Senacie potrzeba aż 60 ze 100 głosów, co w obecnym układzie oznaczałoby konieczność pozyskania co najmniej 10 republikanów. Ale dla tej nie, bo Demokraci chcą uchwalić ją przy wykorzystaniu specjalnej procedury budżetowej. Wystarczy do tego zwykła większość.
40 proc. redukcji CO2 do 2030 r.
Co zakłada projekt? Manchin zgodził się na inwestycje w czystą energię, ale zarazem wywalczył znaczące ustępstwa dla sektora węglowego. Przewidziano też środki na rzecz zmniejszenia deficytu budżetowego, co pomoże w walce z inflacją. Manchin zaakceptował pewne wydatki, ale znacznie mniejsze niż 3,5 bln dol. zakładane w pierwotnej wersji ustawy.
Z oświadczenia Schumera i Manchina wynika, że ustawa powinna pomóc zmniejszyć emisję dwutlenku węgla w USA o 40 proc. do 2030 r. Przeznaczy 369 mld dol. na inicjatywy klimatyczne: panele słoneczne, turbiny wiatrowe i samochody elektryczne.
Manchin zastrzegł, że inwestycje będą dotyczyć „technologii dla wszystkich typów paliw – wodorowych, nuklearnych, odnawialnych, kopalnych, przechowywania energii”. Jego zdaniem należy doprowadzić do „dekarbonizacji” poprzez innowacje i dlatego projekt „nie odcina arbitralnie naszych bogatych zasobów paliw kopalnych”.
Na inwestycje w system opieki zdrowotnej pójdą 64 mld dol. Kluczowe ma być obniżenie kosztów leczenia dla obywateli. Ameryka słynie z tego, że bywają horrendalne. Dwie trzecie bankructw osobistych w USA wiąże się właśnie z wydatkami na zdrowie. Projekt zakłada dalsze rozszerzenie Obamacare, czyli systemu państwowych ubezpieczeń zdrowotnych. System Medicare (przeznaczony dla osób starszych) będzie mógł negocjować ceny leków z przemysłem farmaceutycznym.
Właśnie ten ostatni zapis powinien zapewnić część funduszy na sfinansowanie reformy. Pozostałe zapewnią podatek minimalny dla korporacji w wysokości 15 proc. i uszczelnienie systemu podatkowego.
Kluczowe zapisy o walce z inflacją
Nie wiadomo, co skłoniło Manchina do zaakceptowania kompromisu. 74-letni senator od dawna chodzi własnymi ścieżkami. Wielokrotnie irytował kierownictwo swojej partii (nie wspominając o partyjnej lewicy i działaczach klimatycznych), ale to dzięki niemu Demokraci mają minimalną przewagę w Senacie. Urodzony w małym, górniczym miasteczku Manchin w 2012 i 2018 r. wygrał stan, w którym Trump pokonał w 2016 r. Hillary Clinton różnicą 42 pkt proc., a w 2020 r. Bidena różnicą 39 pkt proc. W XXI w. to absolutny ewenement.
Przełom w negocjacjach nastąpił w czasie, gdy na zachodzie USA znów szaleją pożary, co w połączeniu z coraz większymi falami upałów boleśnie przypomina o zmieniającym się klimacie. Jednak poprzednie takie wieści nie przekonały Manchina.
Kilka dni temu 74-latek zachorował na COVID-19. Jest w pełni zaszczepiony i napisał na Twitterze, że ma łagodne objawy.
Tak czy inaczej kluczowe okazały się zapewne zapisy o węglu i walce z inflacją (ustawę nazwano nawet Inflation Reduction Act). Z kolei wolę kompromisu ze strony czołowych demokratów zwiększyły zapewne zaplanowane na listopad br. wybory do Kongresu i spadająca popularność Bidena. Teraz wreszcie mogą mówić o pewnym sukcesie. Można zakładać, że dla złagodzenia postulatów dotyczących paliw kopalnych nie bez znaczenia były też rosnące ceny energii na świecie i wojna w Ukrainie.
Ustawa powinna pomóc zmniejszyć emisję dwutlenku węgla w USA o 40 proc. do 2030 r. Przeznaczy 369 mld dol. na inicjatywy klimatyczne