Wojaże prezesa, czyli latający cyrk Prawa i Sprawiedliwości
Jarosław Kaczyński staje się największym atutem opozycji, której liderzy powinni zakrzyknąć gromkim głosem: dajcie prezesowi mówić!
Politycy PiS twierdzą, że podróże prezesa Jarosława Kaczyńskiego to przegląd wojsk przed generalnym starciem zaplanowanym na jesień przyszłego roku. Zapominają jednak, że przegląd wojsk polega również na tym, że żołnierze widzą swego wodza i oceniają, czy gwarantuje zwycięstwo.
Zapewne najwierniejszy aktyw PiS, zgromadzony w salach, nie wątpi w geniusz taktyczny prezesa. To paradoks, ale Jarosław Kaczyński uczestniczący w obecnej prekampanii wyborczej staje się największym atutem opozycji. Donald Tusk, Szymon Hołownia, Władysław Kosiniak-Kamysz powinni zakrzyknąć gromkim głosem: dajcie prezesowi mówić!
Jarosław Kaczyński, który w przeszłości często ukrywał się podczas kampanii wyborczych PiS, tym razem prowadzi ją sam. W zamierzeniu chodziło zapewne o przedstawienie starszego sympatycznego pana z ironicznym, dobrotliwym uśmiechem, o dużym poczuciu humoru. Tak by Kaczyńskiego wyborcy nie tylko wybierali, ale wreszcie polubili. Równocześnie jednak ma on przedstawić się jako polityk europejskiego formatu, który sprawną ręką dzierży wodze państwa.
Tymczasem w spotkaniach Kaczyńskiego można wyczuć nutkę schyłkowości i coraz bliższy czas, gdy Jarosław Kaczyński zostanie senatorem z Elbląga, o czym marzy, jak sam mówił Interii. Paradoks tego marzenia polega na tym, że już raz nim był – w 1989 roku.
On sam mówi już publicznie o konieczności zmiany warty w PiS. Myli miejscowości i fakty. Ordynarne dowcipy z osób transpłciowych przypominają dziecięce żarty polegające na naśmiewaniu się z osób kalekich. Być może jest to próba szukania „Żyda”, którym można byłoby społeczeństwo straszyć, tak jak w przeszłości uchodźcami, „elgiebetami” czy „ideologią gender”. Może to być też niezdarna próba nawiązania porozumienia z publicznością w sali, która ochoczo rechocze z prezesem.
Prezes żyje swoimi prywatnymi sympatiami i antypatiami, a dowodem na oderwanie od rzeczywistości jest wymienianie rzekomych sukcesów wójta Pcimia Daniela Obajtka: amerykańskiego sklepu, sieci dróg rowerowych czy żłobka – których oczywiście nie było. Oznacza to, że dostęp do ucha prezesa pozwala na wciskanie mu dowolnej ciemnoty, w którą prezes uwierzy, bo nie ma szans na jej zweryfikowanie. Wszak w „Wyborczej”, jak stwierdził, czyta ostatnio tylko nekrologi.
Spór z Solidarną Polską, której lider Zbigniew Ziobro jest „ministrem bezradności”, i wewnętrzny opór w PiS, które ma już dość kolejnych porażek premiera Mateusza Morawieckiego, świadczą o tym, że prezes PiS nie trzyma już twardą ręką Zjednoczonej Prawicy.
Co ważniejsze, widać z pytań, że uczestnicy spotkań o tych problemach wiedzą. Nie oglądają więc wyłącznie TVP.
Prawu i Sprawiedliwości udało się podróżami prezesa uczynić coś, co było do przewidzenia – wkurzyć Polaków.
Trudno wskazać, kto był autorem formuły, aby prezes spotykał się jedynie z wybranym gronem, by pytania z sali były selekcjonowane, a miejsca spotkań otaczane przez kordony policji państwowej, która powinna przecież służyć wszystkim obywatelom, a nie jednej partii politycznej. Prezes Kaczyński na konwencji w Markach na początku czerwca zapowiedział wszak, że chce rozmawiać z Polakami, wsłuchiwać się w ich problemy i przedstawiać osiągnięcia. Zapomniał dodać, że chodzi tylko o wybranych Polaków, a tych innych można potraktować gazem łzawiącym.
Oczywiście media publiczne mówią o narastającej agresji ze strony opozycji, którą kieruje złowrogi Donald Tusk – niemiecki agent. Część wyborców może więc dojść do wniosku, że prezes wyborców po prostu się boi, stara się od nich odgrodzić i jest obwożony jak eksponat po kraju w „złotej klatce”, by robić sobie zdjęcia w otoczeniu
miejscowych leśników, strażaków i kół gospodyń wiejskich w ludowych strojach.
Zbyt często jednak zajmujemy się sprawami mniej istotnymi
– tym, co pomylił Jarosław Kaczyński, i dlaczego nie jest w stanie wypowiedzieć poprawnie frazy „syndrom sztokholmski”, a zbyt mało zwracamy uwagę na to, co Kaczyński mówi i jaką wizję przyszłości Polski prezentuje. Część komentatorów jest zdania, że PiS to partia ideowo jałowa, której wizje rozsypały się po przegranej Marine Le Pen i proputinowskim zwrocie Viktora Orbána. To jednak, co mówi Jarosław Kaczyński, jest próbą sklecenia nowej wizji. A jest to wizja przerażająca.
Głównym, egzystencjalnym wrogiem przestaje być Rosja, tocząca krwawą wojnę w Ukrainie, a stają się nią Niemcy i zdominowana przez nie Unia Europejska. Z wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego oraz jego propagandy wynika, że Niemcy są wrogiem między innymi dlatego, że dążą do wygranej w wyborach w Polsce Donalda Tuska. Działania Unii Europejskiej skierowane jego zdaniem przeciwko Polsce są wektorem polityki Berlina. Dlatego Unia nie wypłaca Polsce pieniędzy z KPO – po to, by te pieniądze obiecał w kampanii i dostał po jej wygraniu Tusk.
Kaczyński deklaruje, że te pieniądze nie są potrzebne, a swoich wyborców łudzi odebraniem Niemcom znacznie wyższych kwot z tytułu reparacji wojennych (których Polska kilkakrotnie się zrzekła).
Siłę i prestiż kraju ma w przyszłości wyznaczać armia – na którą nakłady mają wynieść aż 5 procent PKB i która ma być m.in. wyposażona „w myśliwce przewagi powietrznej” (czyli horrendalnie drogie F-15 albo F-22). Żarciki Kaczyńskiego, czy Niemcy zbroją się po to, by zaatakować Polskę, można więc łatwo odwrócić: czy my zbroimy się, by dać odpór Niemcom?
Polska ma w tej koncepcji być państwem autarkicznym, uzbrojonym po zęby (nie wiadomo skąd środki na ten cel), wyizolowanym z Unii Europejskiej,
a w NATO opierającym się na sojuszu z USA.
Po raz pierwszy od lat Jarosław Kaczyński nie zapowiada kolejnych transferów socjalnych.
Stwierdził, że nie będzie podwyższenia 500 plus do 700 złotych. Zapowiedź stałej 14. emerytury już wielokrotnie powtarzano, a prezydent Andrzej Duda mówił o 15. emeryturze. Zapewne zbyt wcześnie na takie przedwyborcze deklaracje, a poza tym w dobie szalejącej inflacji te pieniądze topniałyby jak śnieg na wiosnę. Widać wyraźnie, że PiS nie ma żadnej recepty na inflację, a szczególnie na wzrost cen energii. Trudno, by je miał, skoro to problem wielu krajów. Tyle że prezes wcześniej deklarował ostateczne zerwanie z „imposybilizmem”.
Prezes PiS koncentruje się więc na tym, ile dobrego dał PiS i czego Polakom nie dała koalicja PO–PSL. Z jego wypowiedzi wynika, że PiS mógłby dać Polakom daleko więcej, gdyby nie zła, zdradziecka opozycja oraz inne czynniki zewnętrzne, takie jak deweloperzy, którzy nie pozwolili PiS wybudować tylu mieszkań, ile zaplanował, sprywatyzowane nabrzeża portowe, przez co do Polski nie można sprowadzić węgla na zimę, i Putin, który nakręcił w Polsce inflację, na co zupełnie nie miał wpływu NBP kierowany przez Adama Glapińskiego.
W 2015 roku, gdy PiS przejmował władzę po kilkuletnim kryzysie finansowym, a następnie zapaści gospodarczej, z której Polsce udało się przejść względnie suchą stopą pod rządami PO-PSL, politycy PiS oceniali, że poprzednia władza zostawiła „Polskę w ruinie”. Jarosław Kaczyński liczy, że wobec jego rządów wyborcy zastosują taryfę ulgową, mówiąc: winni są inni.
Jeśli nawet po spotkaniach widać spadek notowań PiS w sondażach, prezesowi można łatwo wytłumaczyć, że to niewłaściwa pracownia, a nasze badania pokazują wzrost
Problemem z punktu widzenia PiS jest to, że w obecnej sytuacji trudno jest cykl wyjazdów prezesa Kaczyńskiego przerwać.
Oznaczałoby to bowiem ogłoszenie porażki. Wszak inni liderzy partyjni też podróżują po Polsce.
Na przeszkodzie stoi zapewne także stanowisko samego prezesa, który jest ze spotkań ponoć bardzo zadowolony. Trudno zresztą się dziwić, bo za każdym razem schemat jest ten sam: organizator, miejscowy baron partyjny, czyni wszystko, by prezes był zadowolony. Miejscowy PiS przygotowuje więc publiczność, sprawia, by na spotkanie nie dostała się niepowołana osoba. Na koniec zapewne miejscowy lider komórki PiS zapewnia prezesa, że spotkanie było bardzo udane, ludzie są zachwyceni, ubogaceni i natchnieni nową energią.
Jeśli nawet po spotkaniach widać spadek notowań PiS w sondażach, prezesowi można łatwo wytłumaczyć, że to niewłaściwa pracownia, a nasze badania pokazują wzrost.
Zapnijmy więc wszyscy pasy. Prezes z pewnością dalej będzie jeździł po kraju i dostarczał nam wielu wzruszeń.
●